PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=504129}

Dredd

2012
6,4 55 tys. ocen
6,4 10 1 54967
6,5 40 krytyków
Dredd
powrót do forum filmu Dredd

Ale głupi film?

ocenił(a) film na 10

Płytki, głupi, gra komputerowa, odmóżdżacz itp., itd. - oto częste tutejsze opinie o tym filmie, moim zdaniem bardzo niesprawiedliwe, bo jest wręcz odwrotnie, co zaraz niezbicie dowiodę ;)

Po pierwsze, rzecz najbardziej oczywista, czyli sama instytucja sędziów i bardzo ciekawe pytania, jakie się przy niej rodzą, a jest ich cała masa, od najbardziej szerokich (w rodzaju czym w ogóle jest sprawiedliwość, czy prawo to to samo co sprawiedliwość, czy może coś wręcz przeciwnego, a jeśli tak, to które z nich jest ważniejsze), po bardziej szczegółowe (czy to, co robią sędziowie jest moralne, czy to, co zgodne z prawem jest moralne, czy szybkie egzekwowanie kary i jej drastyczność rzeczywiście powoduje spadek przestępczości (i, jakże by inaczej, czy jest moralne)).

Chodzącym uosobieniem tych pytań jest sam Dredd. Jak go ocenić? Czy można z czystym sumieniem nazwać go postacią pozytywną? A może jest to czarny charakter, de facto taki sam jak Ma-Ma, tylko stojący po drugiej stronie barykady? I dalej: czy Ma-Mę z czystym sumieniem można nazwać postacią negatywną? A może jest ofiarą w takim samym stopniu, jak ten technik, nad którym się znęca? A skoro tak, to czy sprawiedliwe jest, że technik odszedł wolno, a Ma-Ma wypadła przez okno? Zresztą z Ma-Mą jest związana jeszcze inna kwestia: czy Slo-Mo jest aż takie złe? Świat leży w gruzach, nic dziwnego, że ludzie chcą od niego uciec. Przecież Ma-Ma daje im szczęście, dlaczego Dredd chce ich go pozbawić? Narkotyki są złe, dobre, neutralne?

To nie wszystko, bo pytania te manifestują się też wizualnie w bardzo przemyślany sposób - Dredd ma zasłonięte oczy, niczym Temida. Nie ma oblicza, prawo nie ma oblicza, prawo to on. Nie ma dla niego okoliczności, kontekstu, świat jest dla niego czarno-biały. Jest ślepy, ale czy sprawiedliwość rzeczywiście powinna być ślepa? BTW, usunięcie tego "X" z hełmu to jeden z największych grzechów filmu z 1995, bo "X" na oczach coś mówi, jest po coś.

Skoro jesteśmy przy wizualach, to jest to kolejny mocarny punkt filmu. Wystarczy na przykład jeden rzut okiem na mokry sen Alberta Speera (siedzibę sędziów) i od razu wiadomo, z jakim systemem mamy do czynienia. Wystarczy mieć otwarte oczy i dostrzec reklamy na pasku na początku filmu, "no cred no med", psa zżerającego trupy przy skorumpowanych sędziach, Dredda stojącego na tle zdeformowanej amerykańskiej flagi, sędziego Lexa (LEX!) z przekreślonym herbem na hełmie, i tak dalej, nie będę tu wymieniał wszystkiego. Kadry w "Dreddzie" są pełne treści dającej do myślenia, to jest to, co lubię, opowiadanie obrazem, a nie 40-minutowymi wykładami na temat świata przedstawionego ("Incepcja" ahoj).

No i rzecz najlepsza: całość jest podana w sosie czarnej komedii, satyry, pastiszu. Samej postaci Dredda nie da się przecież brać do końca na poważnie, jest poważny w swej śmieszności i śmieszny w swej powadze - to celowe, taki ma być, bo i całe Mega-City One to miasto w krzywym zwierciadle. Sklep otwieramy ponownie za 30 minut, sorki za masakrę. Trzy trupy spadły z balkonu, ale beka, muszę zrobić zdjęcie! Panie, u mnie jest teren neutralny, choćby się waliło i paliło, w niczym ci nie pomogę. Hmm, zaraz, czy to zwierciadło jest aż tak bardzo krzywe?

Naprawdę, wszystko to jest dalekie od płytkości, którą się "Dreddowi" zarzuca. Można o tym filmie powiedzieć wszystko - że jest nudny, tani i brzydki, ale nie, że jest głupi. Głupi film akcji to "Alien vs. Predator". Kumacie różnicę? :)