Ale o dziwo film broni się i bez niego. Bardzo dobre zdjęcia, udźwiękowienie i momentami naprawdę dobra gra aktorów drugoplanowych (którzy właściwie przyćmiewają tytułowego bohatera) oraz zaskakująco sensowny scenariusz składają się na zdecydowanie zadowalającą rozrywkę. Moje jedyne uwagi to:
- Nie wiedzieć czemu hełm Dredd-a wygląda na za duży, jak hełmofon z Kosmicznych Jaj
- Zachrypnięty głos Urbana brzmi bardzo wymuszenie, szczególnie na początku
- Gra aktorska jego i Leny jest co najmniej nierówna, zdecydowanie nie ich najlepsze role, jako Dredd już lepszy był Sylwek a Mamę obsadzono chyba tylko bazując na tym, że Cersei Lanister to też wredna kobieta
No właśnie to jest najfajniejsze w dreddzie, że nie jest kolejnym pajacem z pseudo humorem jak w iron manie, batmanach, avengersach, tylko gada bardzo oszczędnie i Urban rolę zimnego skur*** gra idealnie. Dla mnie najlepszy film z tego gatunku od czasów pierwszego Matrixa, a patrząc na gnioty pokroju thora, iron mana, igrzysk śmierci i robionych filmów na jedno kopyto, to film jest po prostu na tym tle wybitny.