Ocena filmu moim zdaniem jest zaniżona, zwłaszcza biorąc pod uwagę oceny innych ekranizacji komiksów, które pomimo,że są moim zdaniem zwykle o klasę gorsze od Dredda mając czasami nawet czterokrotnie większy budżet, to cieszą się oceną o oczko wyżej.
Dredd jest brutalny, krwawy, bezkompromisowy i ma świetny, ciężki, trochę cyberpunkowy klimat. Jest też pozbawiony większego patosu i przesadnej widowiskowości. Stosunkowo niski jak na tego typu produkcję budżet objawia się po prostu tym, że nie jest wszędzie bezsensownie nasrane CGI gdzie się da. Twórcy korzystają z efektów specjalnych rozsądnie i to moim zdaniem bardzo dobrze. Co nie oznacza, że od strony wizualnej jest bieda, wręcz przeciwnie. Sceny pod wpływem narkotyku spowalniającego percepcję czasu wyglądają (i brzmią) bardzo dobrze i zapadają w pamięć. Jest też ciekawa scena balistyczna i kilka całkiem efektownych strzelanin. Trochę zalatuje klimatem filmów z lat 80/90. Scenariusz jest spójny, bez większych przekombinowań i dziur w logice.
Karl Urban jako Dredd nie ukazuje zbyt wielu emocji, a właściwie nie ukazuje ich niemal wcale, ale tak chyba miało być, prawda? Olivia Thirlby gra przeciętnie, ale w mundurze wygląda tak uroczo, że chyba jej to wybaczę <3 Natomiast Lena Headey jako Ma-Ma jest rewelacyjna. Do gustu nie przypadła mi natomiast cześć tej "akcyjnej" ścieżki dźwiękowej, reszta, szczególnie ambient w scenach ze slo-mo jest bardzo dobra.