Mocno przesycony film ale może być. Jest tu dosłownie wszystko. Wiele scen jest wręcz na
chama przesadzonych, a wielu aktorów gra beznadziejnie np. Sierżant Marek Banaś
wyrzucający śmieci w lesie i postawa jego ciała człowieka wkurzonego, który nieco zgarbiony
"nisi telewizory pod pachami". Pan Grabowski też jest beznadziejny, ale to wina tego kto go
posadził w tej roli, bo to jakby Bennego Hilla dać do grania roli czarnego charakteru w Bondzie.
Nawet takie zwykłe momenty życia, nie mogą byc tu zwyczajne, tylko wywrzeszczane jak z
megafonu np. Scena w autobusie, jak ekipa pochlała i zaczęły się śpiewy (aż Petryckiemu
struny głosowe rozrywało). Bartłomiej Topa dźwiga ten film i jest najważniejszym atutem
"Drogówki". Miłe akcenty są tez jak dla mnie związane z autami, które wzięły udział w
powyższym obrazie. Ten film kojarzy mi się z takim dużym workiem pełnym niegrzecznych
prezentów od św. Mikołaja. Wór ten jest cały dla mnie a ja bez końca wyciągam z niego
prezenty i chociaż mam ich już przesyt to biorę dalej, bo co mi zależy. Acha, ten Św. Mikołaj nosi
Pomarańczowe buty i nie ma brody.