Zasiadając do tego filmu, liczyłem, że będzie to gniot - jak w przypadku większości polskich produkcji.
"Drogówka" byłaby jak na polskie kino bardzo dobrą pozycją gdyby nie ten idiotyczny naturalizm, którym wszystko jest przesycone.
Wzorując się na tym filmie, mamy opłakany obraz policji. Wychodzi na to, że nikt nie dostaje mandatów, bo każdy ma układy, wszyscy płacą łapówki. Do tego policjanci nie są w stanie zrobić nic, nawet gdy pijany kierowca ich popycha, czy atakuje. Czysty absurd. Do tego jeszcze sceny z prostytutkami, z których policja w każdej wolnej (lub nie) chwili korzysta. Każdy z każdym się zdradza. Cały czas nietrzeźwi itd itd.
Idiotycznym pomysłem wydało mi się również, wtrącenie tych "ryków" (bo inaczej nie powiem), gdy gł. bohater przegląda filmy z telefonów komórkowych. Całe mieszkanie ludzi, dzieci w pokojach + gość, a małżeństwo jakby nigdy nic baraszkuje (ba, na podstawie odgłosów, to aż ciężko sobie wyobrazić co tam się musiało dziać...) sobie i fajnie jest. Po co to?
O scenie odgryzienia członka, czy tam przegryzienia czegoś to już nie wspomne nawet, bo to było tak głupie, niesmaczne i nieprzyjemne, że już za samą tą scenę jedna gwiazdka u mnie w dół poleciała.
Tak jak ktoś tu napisał już - Obleśne
Gdyby nie to całe prostactwo, byłoby 7/10, tak tylko 5/10.