Przeraził mnie realizm w filmie. Mam kolegę w drogówce, który bierze amfe, pali trawę i jeździ raz w tygodniu na dziwki. A najgorsze jest to, że ci "policjanci" na poziomie kolesi pracujących w fabryce w systemie czterobrygadowym (nie ujmując ludziom pracującym w fabrykach) noszą BROŃ. Wykonując prace krawężników. Jeżdżą do wypadków, wlepiają mandaty i stoją z jakąś suszarką na ulicy. A co do filmu, to zaskoczyła chyba nie tylko mnie jedna scena z odgryzanym penisem. Reszta to już powtórka z poprzednich filmów Smarzowskiego:( Uważam że to najgorszy film pana Wojciecha, co nie znaczy że jest słaby.