Kino zna wielu niejednoznacznych bohaterów, uciekających przed konwencją „czarno-białości” reżyserowie uwielbiają bawić się z widzem, wodząc go za nos, raz sprawiając, że sympatyzujemy z tym złym, innym razem nie pozwalają nam polubić tego „krystalicznego”.
W drogówce jest jednak trochę inaczej. Tu nie ma niejednoznaczności, a jednak budzi ona niejednoznaczną ocenę, może dzięki „swojskości” przedstawionego w niej obrazu.
Za jednoznacznie niemoralne uznalibyśmy (odrywając od kontekstu filmu) pijaństwo, łapówkarstwo, puszczalstwo, krętactwo, szczególnie w wypadku osób, które zostały mianowane do stania na „straży prawa”.
W „drogówce” jednak ta marność widzów rozbawia, a bohaterowie budzą naszą sympatię, może też dlatego, że śmiało realizują ukryte pragnienia tych, których na taką „skuteczność” nie stać.
Słodcy, prości hedoniści, niegroźni „błaźni” naszej rzeczywistości…
Są jednak tacy, których bohaterowie Ci odstręczają, reprezentując obiektywnie jedynie to co robią – pewną formę ludzkiego upodlenia. Całość wydaje się być jednak ułożona i czytelna.. do czasu, gdyż ta „scena rodzajowa” ma jeszcze tło… i to jakie.
Bohaterowie nie są oderwani od rzeczywistości w której żyją, rzeczywistości, z której nie mogą „się wypisać”, rzeczywistości, która określa reguły gry jak i jej granice, wreszcie rzeczywistości która jeśli chodzi o wartości - nie różni się praktycznie od tej „swojskiej” kolegów policjantów, no może poza jedną cechą – SKALĄ. Tych „Innych” też cechuje pijaństwo, łapówkarstwo, puszczalstwo, krętactwo, ale jednak „to ich” już nas ani nie bawi ani nam się nie podoba. oni też, podobnie jak „koledzy z drogówki” współpracują, wykorzystują swoją pozycję i władzę, chronią siebie i swoje interesy nawzajem, potrafią „dobrze się zabawić”, nie wchodząc w paradę innym… do czasu.
Czy to, czy jesteśmy „dobrzy” czy „źli” może zależeć nie od materii czynów, ale od ich skali? Czy ocena może zależeć od tego z kim „się bawimy”?
To zdaje się być credo „Drogówki” pokazanie nie relatywizmu zła (jak to się robi w wielu filmach), ale relatywizmu jego oceny – naszej oceny. Przyzwalając na wiele w codziennych sprawach na pozór błahych, budujemy „standard” który obowiązuje „tam na górze”. Z jednej strony mówi się, że „ryba psuje się od głowy”, prawdą jest jednak to, że „korona drzewa wyrasta z pnia”. To film o tym, jak poprzez „swojskość” marności, godzimy się na nią i ją akceptujemy, nawet jeśli się w niej sami nie „taplamy”.
Opowieść o tym, jak łatwo „godzimy się z losem” i „odpuszczamy” przyjmując pokazane patologię, jako jedne z zasad „fizyki” naszego świata, którym możemy zaprzeczać, ale których nie zmienimy.
Film też porusza temat jednostki, uwikłanej w „tą rzeczywistość”, która nawet jeśli chciałaby ten „bieg rzeczy” zmienić, w samotnej walce nie ma szans, a zgodnie z zasadą „paradoksu więźnia” boi się podjąć ryzyko.
Ten film pokazuje, że totalitaryzm to nie tylko komunizm i faszyzm ale każdy „układ” w którym jednostki myślą i czują jedno, a robią drugie, gdyż muszą robić tak jak inni.
Niczym płaczące tłumy w Korei Północnej, gdzie każdy z osobna jest więźniem rzeczywistości, cegiełką zbiorowej iluzji, ale bez „zbiorowego przetarcia oczu” samemu nie mamy innego wyjścia niż dalsze „płakanie w rytmie”.
Wreszcie.. film pokazuje naszą marność. Tak naszą. Skoro „marność powszechna” nie jest wpisana w naturę człowieka, to czemu się tak łatwo na nią godzimy? Jeśli natomiast jest ona wspomnianą wcześniej „obiektywną zasadą fizyki” dlaczego „zgrywamy się” udając lepszych i nie „zdejmiemy maski” jak bohaterowie robiąc to co wynika z jakże podłej ,ale naszej, swojskiej natury? Drogówka pokaże Wam, jakże dalece wydaje się odbiegać człowiek od swojego wyobrażenia siebie.
Brak wyjścia...hmm.. tragizm?...wszak cokolwiek wybierzesz, źle uczynisz...
A czy kojarzysz syreny kończące ? 70 lat metodycznego wyżynania moralności , fundamentu prawa i porządku społecznego . Takiej inżynierii społecznej nie znały żadne czasy . Grecy cierpieli , opętańczo przerażeni ale jednostkowo . Świat postępu naukowego i ewolucji stworzył terror , zbrodnie przeciwko ludzkości (przeciwko człowiekowi odkrył już kain ) i najgorsze - technologię inżynierii społecznej . ( Tu cześć samotnemu bojownikowi z miasta Łodzi ze zbrodniarzami behawiorystami ) . Stąd szambo ludzkie trzeciego tysiąclecia owoc tysiącleci "rozwoju" i "postępu naukowego" ludzkości . Gdzie tu niejednoznaczność naszej oceny ? To nie niejednoznaczność to doświadczenie zbiorowe sterroryzowanego motłochu obrabianego przez "satanistów postępu naukowego" . "Satanistów" będących wytworem szczytowym ewolucji pogoni człowieka za niedającą się zaspokoić żądzą posiadania a przez nią żądzą władzy . Darwin musiał w pijackim amoku pomylić gatunki ze społeczeństwami . Drogówka to jeden z przykładów na mechanizmy darwinowskiej ewolucji społeczeństw w drodze do "piekła naukowego postępu" . Atawistyczne skłonności do "ludzkich odruchów" kończą się pobudzeniem sił eliminacji jednostek gorzej przystosowanych . A czy kojarzysz barwę tych syren kończących ?