Do mniej więcej połowy filmu mamy taką satyrę na pracę w Policji (mocno przesadzoną oczywiście) aż tu nagle zaczyna nam się robić film sensacyjny na wzór "Ściganego" z Harrisonem Fordem. Pytanie tylko po co? Czy nie lepiej aby Pan Smarzowski zrobił 2 filmy: przerysowaną satyrę i polską wersję "Ściganego." A tak to pomieszanie nie wyszło na dobre anie 1 ani 2-emu.