Jak bardzo lubię Smarzowskiego i mu kibicuję, tak ten film do mnie nie do końca przemówił - był rozdwojony na (kolejną) satyrę polskiego społeczeństwa i thriller polityczny. Te dwie rzeczy trochę się ze sobą gryzły i summa summarum film nie był ani jednym, ani drugim. Po raz pierwszy też moim zdaniem Smarzowski przegiął w niektórych scenach (np. czarne dziecko Lubosa-rasisty - bardziej żenujące niż śmieszne czy straszne) albo zagrał na niskich instynktach widzów (je*łem to je*łem).
No i, jakby nie patrzeć, zakończenie było przewidywalne, tak jak happy-endy w amerykańskich filmach :-), ale ciężko się tu przyczepić, bo wbijało w ziemię. Mimo wszystko to dalej Smarzowski i film warto obejrzeć.
Czekam z niecierpliwością na "Anioła".