strasznie mi sie podobaŁ ogladalam pare razy i nadal mi sie nie znudzil;] pomysl z ludzmi gór mi sie spodobal i ogolnie calokształt 9/10 !
Przecież ten film jest maksymalnie przewidywalny! Może za dużo tego typu filmów obejrzałem i dlatego się czepiam ale uważam że nie było w nim absolutnie nic zasługującego na ocenę 9/10.
agent~ weź mi zapodaj chociaż kilka tego typu filmow, bede bardzo wdzieczny.
Mnie akurat spodobal sie bardzo, bo zaskoczyl mnie czyms nowym, nie byl to kolejny denny horror o duchach, czy o potworach z kosmosu. Ktos juz wczesniej na tym podforum slusznie zauwazyl, ze tworcy filmu nie wyssali wszystkiego z palca, lecz zrobili rewelacyjny (wg. mnie) horror, co jest naprawde trudne w ostatnim czasie. W filmie najbardziej lubie ten klimat. Las, banda zdeformowanych kanibali, desperacja i lek.
Wiekszosc z Was pisze, ze jest przewidywalny i wystawia 1/10 co jest chyba jakas kpina, co lepsze "Piła" czy "Hostel" dostaje 10/10. Ale OK. O gustach sie nie dyskutuje. Filmik serdecznie polecam kazdemu. Pozdro.
Nie chcę być źle zrozumiany: mówiłem o powtarzalności pewnych schematów a nie o tym, że historia ludzi gór była wielokrotnie ukazana. Oto fragment opisu filmu "Wzgórza mają oczy" autorstwa Strawberry_Letter_23 : "Rodzina Carterów postanawia wybrać się na wycieczkę do Kalifornii. Bohaterowie zboczają z głównej trasy, aby przy okazji zobaczyć starą kopalnię. Tu zaczynają sie ich kłopoty, najpierw gubią drogę, a następnie uszkadzają samochód. Nieświadoma zbliżającego się niebezpieczeństwa rodzina nie wie, że zwyrodniali kanibale zamieszkujący pobliskie wzgórza rozpoczynają łowy." I teraz drodzy fani "Wrong turn" przypomnijcie sobie pierwsze 20 minut filmu: bohater na obskórnej (a jakże, w końcu nie mogło być inaczej. A tak przy okazji, to w "Teksańskiej Masakrze Piłą Mechaniczną" i "Cabin Fever" stacje benzynowe są również ohydne - to tak a'propos zapodawania tytułów i podawania źródeł motywów) stacji benzynowej dowiaduje się, że autostradą nie pojedzie, więc wybiera się na skróty przez las, gdzie łapie kapcia. Oczywiście czeka tam na niego rodzinka kanibali. O, przepraszam - ludzi gór...
Las, desperacja i lęk - toż to przecież jedne z najbardziej oklepanych połączeń. Czasem wypadają lepiej vide "Blair Witch Project" a czasem gorzej jak druga część BWP. Niezły był też np "Haute tension" (choć tu wspólne są tylko las i zagrożenie). Horrorów dziejących się w lesie było NAPRAWDĘ dużo, więc wielbianie filmu za sam ten fakt - to dopiero jest kpina.
Co do "Piły" - stopień oryginalności był znacząco większy od tego jaki przedstawia "Wrong turn". Tam mieliśmy pewnego rodzaju zabójcę "z misją". Taki morderca z "Seven" v 2.0 . Jest plan, ofiara, pułapka, wskazówki. W "Drodze bez powrotu" natomiast mamy to samo co wcześniej, tyle że zamiast wilkołaków, zombie i innych tego typu straszydeł mamy ludzi gór. WOW! To naprawdę trzeba było dłuuuuugo siedzieć w bibliotece, żeby takie coś wymyślić. Od razu zaznaczam, że nie jestem fanem "Piły", ale na jej wyższość wskazuje jeszcze jeden fakt - ten film wyznaczył nowy kierunek w kinematografii. Od niej bowiem rozpoczęło się nagrywanie takich filmów jak "Hostel", "Turistas", "Sadysta", "House of Nine" itp. Wszystkie te filmy, to szmiry do kwadratu, podobnie jak kontynuacje "Piły", lecz pierwsza część IMO była nienajgorsza.
Chciałbym jeszcze się wypowiedzieć na temat jednej rzeczy, która mnie niepokoi - budujecie swoją teorię o wspaniałości filmu opierając się na argumencie o tym, że ludzie gór to oryginalny pomysł. Myślę,że przypominając opis "straszydeł" z obrazu Cravena trochę zachwiałem waszym poczuciem pewności. To, że tamta rodzinka nie wychowała się w górach, lecz powstała na skutek promieniowania jest absolutnie nieistotne. Nie można filmu nazwać rewelacyjnym tylko dlatego, że ktoś taki (a może właściwie "coś takiego") jak ludzie gór, istnieje naprawdę. Kierując się tylko tym kryterium można by stwierdzić, że "The Killer Shrews" to horror genialny, bo ryjówki istnieją! Tylko że na ocenę powinien wpływać nie tylko pomysł, ale i jego realizacja. Stąd w mojej opinii klapa takich filmów jak "Wrong Turn" ze swoją pseudo-oryginalną fabułą czy przereklamowany "[rec]" (choć to temat na osobną dyskusję) a sukces "28 dni", które (może dlatego, że nie skupiało się na zombiakach) mimo tematu wyeksploatowanego niemal do cna, potrafiło wykrzesać jeszcze coś więcej, niż poprzednie produkcje z nieumarłymi.
Kończąc mój przydługi wywód mogę jeszcze powiedzieć, że na temat "Wrong Turn" wypowiadałem się w innym wątku, ale jeśli ktoś chce jeszcze podyskutować, to mogę się powtarzać udowadniając kolejne braki tego filmu:D
Film jest bardzo dobrze zrealizowany. Zdjęcia, gra aktorów, efekty specjalne, muzyka, ciekawe krajobrazy, szybka akcja, ładne buźki na planie (pomijając wygląd mutantów) sprawiają, że "Wrong Turn" ogląda się wyjątkowo przyjemnie. Pierwsza połowa jest bardzo ciekawa i zawiera elementy zaskoczenia, druga z kolei to już tylko ucieczka głównych bohaterów, część ciekawszych scen kręcona jest nocą przez co całość staje się jakby bardziej schematyczna;]jednakże całość stanowi całkiem miły akcent w czasach kiedy nawet średni horror jest czymś wyjątkowym. jednak tym razem, prosty i nieprzekombinowany scenariusz (przeciwieństwo do "Jeepers Creepers") okazał się być dobrą receptą na udany film. polacam towszystkim miłośnikom klasycznych slasherów oraz tym, którzy lubią oglądać dobrze zrealizowane horrory z elementami kina akcji. moze rzeczywiscie fabula nie jest niewiadomo jakwymyslona<ludzie gór> ale jednak akcja i napiecie to cos o co w tym filmie chodzi!
Może wyjdę na malkontenta, ale zdjęcia czy gra aktorów nie była niczym wybitnym. Ba! Aktorzy grali z taką emfazą, jakby to miała być parodia filmów grozy. Najlepszym tego przykładem (jak również płytkiego scenariusza) jest scena, gdy grupka ludzi kryje się za wrakami aut przy domu kanibali. Pada zdanie, że ktoś musi odciągnąć ich uwagę, by reszta mogła uciec. Oczywiście nasz kryształowy bohater nie byłby sobą, gdyby nie wziął ciężaru odpowiedzialności na siebie (co było do przewidzenie) i nie został "ukarany" postrzałem, by podkreślić jego bohaterstwo (co było równie oczywiste). Wierzcie lub nie, ale gdy to zobaczyłem, musiałem na chwilę zatrzymać film, żeby się wyśmiać:D A co do ładnych buziek, to właśnie one stanowiły kolejny gwóźdź do trumny tego filmu. Chodzi mi o to, że gdy okazało się, że bohaterowie rozdzielają się i jedni pilnują rozbitych aut a drudzy idą szukać pomocy, jasnym było, że (UWAGA SPOILER!) przeżyje Chris i Jessie, bo:
1. Tamtych dwójka przy samochodach MUSIAŁA zginąć, bo taki rozwój akcji to pewien kanon
2. Małżeństwo nie miało szans, bo to tani chwyt gdy ktoś patrzy na śmierć współmałżonka (choć tu nie zgadłem kto zginie pierwszy)
3. Za dobrze dogadywała się od początku z głównym bohaterem (i tu mnie film zaskoczył in plus brakiem wątku miłosnego, co zważywszy na okoliczności byłoby absurdem)
4. Była najładniejsza:D
Biorąc pod uwagę fakt, droga mrowko_8, że oglądałaś "Drogę bez powrotu" dziwi mnie, że nazywasz tę pierwszą, niemalże całkowicie skopiowaną część filmu za zaskakującą. Ale masz całkowitą rację w tym, że obecnie "nawet średni horror jest czymś wyjątkowym". Też mam takie wrażenie wyczerpania pewnej koncepcji. Teraz horrory to głównie piłopodobne i jaskiniopodobne produkcje oraz marne konwersje filmów azjatyckich (w których ostatnio coraz więcej dziewczynek z włosami zasłaniającymi twarz). Tylko że właśnie Twoje zdanie to poniekąd broń obosieczna - może służyć jako idealne uzasadnienie tematu tego wątku i tych wszystkich zachwytów i dziesiątek.
A tak trochę off-topic: odpisując Ci wczoraj wspomniałem o "Haute tension" i nabieram coraz większej ochoty, by do filmu wrócić, bo choć to nie typowy horror a raczej thriller/slasher, to wg mnie naprawdę udany i zaskakujący film. Naprawdę polecam!:)
hmm widze że nie dojdziemy do porozumienia w kwesti "wrong turn" ale tak jak juz wczesniej wspomnialam gusta bywają różne i inaczej odbiera sie pewne rzeczy.Co dla jednych jest szmirą dla drugic wręcz przeciwnie;];]ja jednak nadal jestem przy swojej pozytywnej opini na temat tego filmu. Tak czy inaczej widze ze masz bardzo ciekawe poglady na temat filmow;] w takim razie ciekawi mnie jaki wedlug Ciebie film zasluguje na naprawde godnego uwagi i dlaczego;] pozdrawiam;]
Najłatwiej sprawdzić takie rzeczy wchodząc w "ulubione" na moim profilu bądź też w oddane głosy. Ale wywołany do odpowiedzi, robię o co mnie proszono.
Jeśli chodzi o horrory, to przede wszystkim "Dziecko Rosemary", "Omen" i "Misery" oraz "Carrie". Pierwsze 2 to absolutna klasyka, więc opisywanie ich to cliche. Natomiast dwa kolejne powstały na podstawie książek Kinga i to po części tłumaczy dlaczego ich scenariusze są dalekie od sztampy. W "Misery" Podoba mi się klaustrofobiczny klimat, uczucie osaczenia głównego bohatera, który zdany jest na łaskę i niełaskę niezrównoważonej opiekunki. Poza tym znakomita gra aktorów, którzy dają z siebie absolutnie wszystko. Natomiast "Carrie" oszołomił mnie sugestywnością ukazania nienawiści z jaką spotyka się Carrie. Przytłaczająca atmosfera i świetna muzyka to kolejne atuty. Nie bez znaczenia jest fakt, że 3 pierwsze filmy oglądałem mając ok 7 lat, więc może po części przez sentyment tak wysoko je oceniam (poza tym zostawiły sporą rysę na mojej psychice :D).
Jeśli o resztę gatunków chodzi, to pozwól że odpuszczę sobie wychwalanie "pewniaków" typu "Taksówkarz", "Wściekły byk", "Requiem for a dream" itp. bo pewnie nie tego oczekujesz. Natomiast mogę Ci szczerze polecić "Życie ukryte w słowach". To jest film, który do połowy ogląda się dziwnie, bo w gruncie rzeczy niewiele się dzieje, główna bohaterka jest bardzo wyciszona i widać to w każdym ruchu i słowie. Dopiero gdy jej blokada psychiczna pęknie i dowiemy się dlaczego myślami była tak bardzo nieobecna, okazuje się że ta jej "niewyraźna" gra z pierwszej części filmu była rewelacyjna! To jeden z takich filmów, po obejrzeniu których nie mogłem wydusić z siebie słowa.
Kolejnym obrazem, który do mnie tak trafił był "Dogville" - świetny scenariusz i wybitna gra duetu Kidman - Bettany. No i oczywiście fantastyczny pomysł na scenografię. Tak właściwie skoro przy Trierze jesteśmy, to nie mogę nie wspomnieć o jego innych niesamowitych filmach: "Idioci" (intrygujący pomysł na fabułę oraz nakręcenie filmu), "Tańcząc w ciemnościach" (genialna ścieżka dźwiękowa, bardzo dobre aktorstwo i fajny, choć trochę naiwny - jak to w musicalach - scenariusz) oraz "Przełamując fale" (zdjęcia, aktorstwo Emily Watson i tradycyjnie fabuła, która przedstawia inne oblicze miłości).
"Głośniej od bomb" - po raz kolejny - fabuła. Niby nic wielkiego, ale przedstawienie tego w tak ciekawy sposób to dla mnie mistrzostwo. Dodatkowa zaleta to muzyka Komet lecąca z głośników.
"Sprzedawcy" - przede wszystkim dialogi. Film ogromnie zabawny, ale i w pewnym sensie dramatyczny.
"Miasto boga" - arcydzieło w każdym calu
"Ładunek 200" - piekielnie dołujący, ale fantastyczne zdjęcia i scenariusz sprawiają, że nie można się od niego oderwać
"American Psycho" i "Mechanik" - Christian Bale. I wszystko jasne:)
Poza tym jeszcze polecam właściwie cokolwiek Burtona za pokręcone klimaty i Jarmusha za konsekwentne udowadnianie wyższości treści nad formą.
Oczywiście można by tak jeszcze wymieniać i wymieniać, lecz na razie na tym poprzestanę. Poza tym w weekend mam zamiar obejrzeć "Królestwo" a z tego co się orientuję, to serial grozy na miarę "Miasteczka Twin Peaks", więc na pewno również warto!
A może teraz Ty napisz jakie filmy według Ciebie powinienem obejrzeć. Pozdrawiam!
oczywiscie jesli tylko mialaby mozliwosc to bardzo chetnie obejrze film polecane przez Ciebie. hmm po wejsciu na twoj profil w "ulubione" zastanawialam sie co moglabym ci jeszcze polecic pot tylu obejrzanych przez Ciebie filmach;] stwierdzilam że napewno polecie Ci film "ZłO" ktorego nie wiedzialam w oddanych przez Ciebie glosach. moim zdaniem jest to film naprawde godny uwagi-oparty na prawdziwych zdarzeniach-ich uczestnik opisal po latach jak naprawde wygladalo jego zycie w rodzinie i w momecie pojscia do internatu!Była w nim pokazana prawdziwa ludzka natura, wszystko to co w sobie ukrywamy, od nienawiści az po miłość a przyjażń.Moim zdanie jest to poniekad opowiesc o nas samych, o żle tkwiacym w człowieku(jego przyczynach) i o tym ze nie kazdy wbrew pozorom jest zły.
drugi fil z kolei to "Ręka Boga"-Uwielbiam filmy o seryjnych mordercach - ręka boga do nich należy. Na początku główni bohaterzy pokazani są jako w miarę normalna rodzina (ojciec wychowujący dwójkę dzieci). Od momentu gdy ojcu ukazuje się anioł, wszystko się zmienia - dotąd normalna rodzina całkowicie zmienia swój system wartości - od teraz jedynym celem jest pozbycie się demonów. Psychopatia w tym filmie przechodzi z ojca na dzieci. Film może jest przydługawy ale ma swój klimat i zostawia po sobie ślad - Warto obejrzeć!
Moge polecic jeszcze z czystym sumieniem "Nieustraszeni pogromcy wampirów"-film reżyseri Romana Polańskiego.Film jest oryginalnym pastiszem horrorów lat 60. Ot kolejna historia o pogromcach wampirów, niczym nie odstająca fabularnie od innych tego typu horrorów. Jednak nie liczy się to co jest nam podawane, tylko w jaki sposób, a sposób w jaki podano nam "Nieustraszonych Pogromców Wampirów" zasługuje na duże uznanie. Będący połączeniem klimatycznego horroru o wampirach i zabawnej komedii z charakterystycznym dla Polańskiego poczuciem humoru.świetna rozrywka polecam;]
+"Czerwona Róża"-dużo naprzyrodzonych zjawisk+ tajemniczy klimat!
mam nadzieje że trafilam w gust i jeden z filmow sie spodoba;] pozdrawiam;]
Co do ilości filmów - słuchając transmisji z rozdania Oscarów dodałem lwią część do ocenionych filmów. Ale jeszcze nie zabrałem się za filmy, które stoją u mnie na półce, choć sporo z nich oceniłem, ale szacuję, że jeszcze ze stówka dojdzie:) Film Polańskiego mam na liście filmów "must have", którą noszę ze sobą i którą się posiłkuję podczas wizyt w empikach i media marktach. Choć na razie zamierzam uzupełnić kolekcję o Jarmusha ale Polański na pewno obejrzę. O "Źle" i "Czerwonej róży" nie słyszałem, ale Twój opis jest jak najbardziej zachęcający. A co do "Ręki boga"... Nie pamiętam czy tego nie oglądałem. Bo na 100% oglądałem film o bardzo podobnym tytule opowiadający o ojcu, który za pomocą gazrurki (z tego co pamiętam) wymierzał sprawiedliwość grzesznikom i kazał swoim synom (jeden ok 8 lat, drugi ok 13) kopać głęboki dół, w którym miał być schron lub też mieli ukrywać trupy. Czy to może był ten film?
A wracając do "Zła" to główny wątek filmu przypomina mi trochę "Zły dotyk" z Kevinem Baconem (którego jeszcze nie oglądałem, ale jak na niego trafię, to nie będę się wahał).
Jak tak teraz patrzę na filmy, które Ci poleciłem, doszedłem do wniosku, że właściwie wszystkie to dramaty, więc może żeby trochę zejść z tonu, polecę "Żyć szybko, umierać młodo" na podstawie książki Bretta Eastona Ellisa "(Od)loty godowe" (ten facet napisał też "American Psycho"). Film opowiada o Seanie Batemanie (który notabene jest bratem Patrica Batemana z "American Psycho" :D), który tonąc w morzu dragów, alkoholu i łatwych dziewczyn dostrzega światełko w tunelu w postaci pewnej dziewczyny, która wydaje się być idealna by wyrwać go z tej całej beznadziei życia w koledżu. To nie jest denny film o amerykańskich studentach, do których przywykliśmy oglądając kolejne części "American Pie". Humor niektórych może razić, ale autorowi o to właśnie chodziło. Przedstawia te żarty w taki sposób, że mimo iż często się śmiejemy, to po obejrzeniu filmu powstaje pytanie, czy nasze życie nie wygląda równie płytko i żałośnie. Naprawdę warto obejrzeć, szczególnie, że w media marktcie kosztuje marne 10zł.
Nie miałem trochę czasu dziś, dlatego do tej pory obejrzałem tylko 2 epizody "Królestwa", lecz mam jak najbardziej pozytywne odczucia. Niesamowicie zawiesisty klimat - cały czas czuje się jakąś tajemniczą aurę, która otacza szpital, w którym dzieje się fabuła. Dodatkowo w fantastyczny sposób zmienia tempo akcji. Jak gdzieś uda Ci się trafić na ten serial, to bierz w ciemno:)
Hmmmm, tak sobie patrzę że nasza dyskusja całkowicie zdominowała ten wątek:D Ale tak dobrze się rozmawia z Tobą... :) Pozdrawiam ;)
hehe dokładnie trochę zeszliśmy z tonu;] ale jakże to ciekawe tematy;] jeśli tylko uda mi się zdobyć "Królestwo" to oczywiście zaryzykuje i obejrzę -wierze Ci na słowo i przychylną opinie o tym serialu- zwłaszcza jeśli dotyczy szpitala;]<niewiele czasu mam ostatnio na oglądanie filmów ale w każdej wolnej chwili staram się poszerzyć mój zbiór;]co do filmu "Ręka Boga" do którego nawiązałeś- to zgadza się to o ten film chodzi. myślę że zgodzisz się ze mną co do faktu że jest bardzo dobry;]-ma zapadł na długo w pamięci. Co do filmu "żyć szybko umierać młodo" to niestety nie miałam przyjemności go jeszcze obejrzeć-ale na pewno znajdzie się na mojej liście do obejrzenia. Teraz filmem który zamierzam obejrzeć a tak powoli się zbieram jest "Requiem for a dream"- słyszałam że jest świetny...hm?;] Jak pewnie zauważyłeś w moich ulubionych dominują horrory- może jeszcze z tego gatunku mógłbyś mi polecić...;] pozdrawiam serdecznie;);)
Dziękuję, że mi pomogłaś w związku z "Ręką Boga". Nawet sobie nie wyobrażasz jak długo pamiętałem o tym filmie, choć tytuł z pamięci mi uleciał:D Jestem Twoim dłużnikiem! I masz rację - film bardzo dobry. Hmmm ja raczej gustuję w dramatach i thrillerach. Ale z horrorów w pełnym tego słowa znaczeniu to polecić mogę już niewiele. Ostatnio oglądałem "Katakumby". Po ocenie z Filmwebu można stwierdzić, że jest kiepski ale mnie podobał się bardziej niż film o którym dyskutowaliśmy:) Poza tym nie widziałem wśród ocenionych przez Ciebie filmów "Darkness". Film oglądałem co prawda jakieś 5 lat temu, ale z tego co pamiętam, to jest to horror naprawdę godny uwagi. Zaś wybiegając poza kategorię horrorów to poszukaj "Hide and seek" - naprawdę ciekawy i zaskakujący film. Odchodząc w stronę tych bardziej znanych to oczywiście nie można zapomnieć o "Autostopowiczu" z Rutgerem Hauerem. A jeśli najdzie Cię nastrój na pastisze, to oczywistym wyborem byłby "Od zmierzchu do świtu" (czyli absolutna klasyka), "Martwica mózgu" (również kultowe dzieło z wiadrami sztucznej posoki) oraz "Wysyp żywych trupów" (tony angielskiego humoru + masa zombie).
Poza tym warto posiedzieć w sieci i poszukać "Stephen King's IT" oraz "Killer shrews". Pierwszy to horror, który kiedyś wywołał u mnie kilkudniową bezsenność (a konkretnie to jego reklama w TV, ale miałem wtedy 4 latka:D), ale teraz ogląda się go z dużym sentymentem i sporym napięciem bo mimo wszystko jest dobrym horrorem. W drugim rolę tytułowych zabójczych ryjówek grają psy po lekkiej charakteryzacji a efekt jest taki, że to świetna komedia:). Niestety te filmy są nie do dostania normalną drogą w Polsce, dlatego trzeba je zdobyć taką drogą.
"Królestwo" już obejrzałem i już zajął zaszczytne miejsce w moich ulubionych:) A jeśli interesuje Cię tematyka szpitala, to "Sublime" może Ci się spodobać. Jeszcze go nie obejrzałem, ale z urywków które widziałem wydaje się ciekawy (choć ocena z filmwebu po raz kolejny tego nie odzwierciedla).
"Requiem dla snu"... Świetny wybór! Film tak rewelacyjny, że każde pozytywne słowo na jego temat to komunał:D
Cóż Cię ostatnio tak bardzo absorbuje, że nie masz czasu na tak przyjemne hobby? Pozdrawiam gorąco:)
Gdzie tam dłużnikiem -wystarczy że poleciłeś mi kilka<mam nadzieje dobrych filmów>:) które zamierzam wkrótce obejrzeć;D Zaciekawił mnie ten film Stephena Kinga który oglądałeś w wieku 4 lat uuu to nieźle musisz być zaprawiony skoro zacząłeś tak wcześnie:)- pewnie żaden Ci już nie jest straszny;D<?
Miałam okazje usłyszeć kilka pochlebstw na temat filmu "Sublime"...miałam go na płytce jednak nie chciała iść czyli przegapiłam podejrzewam świetne kino. Ale że lubię tematykę szpitali to muszę to nadrobić;)
Powiem Ci że ja nie mam ulubionego gatunku - w sumie oglądam to co się nawinie:) od horrorów do komedii;) Jednak z dramatami nie mam zbyt często zetknięć.
Ooo po Twojej pochlebnej opinii na temat "Requiem..." na pewno go obejrzę co planuje w ten weekend...;]<ponoć przygnębiający- ale co teraz w tym życiu nas nie przygnębia:)..
Co do tego co mnie absorbuje to niestety.... i niezmiennie jak na razie naukaa..
Zdecydowanie wolałabym obejrzeć sobie częściej jakiś film niż się uczyć jednak siła wyższa;]
pozdrawiam bardzo serdecznie;):)
Ech, nauka... Ja mam podobnie. Ale właśnie filmy traktuję jako ucieczkę od pisania pracy magisterskiej. Zauważyłem, że moje inne hobby również traktuję z wyjątkowym zaangażowaniem, czyli robię możliwie wszystko, by nie dorosnąć:D
Bardzo mądrze powiedziane odnośnie "Requiem...". Mój kumpel twierdzi, że to jeden z najlepszych filmów jakie oglądał, ale... nie ma ochoty oglądać go ponownie właśnie ze względu na przygnębiającą treść:) Ale ja go oglądałem 4 razy i mnie nie przygnębił, a raczej oszołomił (w bardzo pozytywnym sensie). Film jest poetycki, ale z drugiej strony bardzo prawdziwy.
Ja też staram się nie zamykać na żaden gatunek (no, może za wyjątkiem bollywoodu i kręconych pod publiczkę filmów-pomników takich jak te o papieżu, Popieuszce itp) ale to, co danego dnia oglądam zależy tylko od nastroju - czasem mam ochotę na coś "do pomyślenia" a czasem na czystą, płytką rozrywkę w stylu "American Pie" czy "Epic Movies".
No tak, dla kilkuletniego dziecka widok clowna z piętnastocentymetrowymi zębami połykającego rękę chłopca aż po sam łokieć może lekko zachwiać psychiką:D Poza tym mniej więcej w tym samym wieku widziałem w "Misery" Kathy Bates miażdżącą młotem nogi Jamesa Caana oraz pewien film z którego pamiętam jedną scenę (a tytułu niestety nie): kobieta strzela z shotguna do mężczyzny, po czym kamera pokazuje plecy nieszczęśnika (który nadal stoi) i przez dziurę w jego brzuchu widać sprawczynię... Nie mogę też nie wspomnieć o cyklów "Critersów" oraz "Laleczki Chucky", które widziałem w czasach wczesnej podstawówki. Do tego moja kochana siostrzyczka oglądała "Miasteczko Twin Peaks" (bo jest o 7 lat starsza) a ja na sam dźwięk początkowej melodii chowałem się za łóżko:D Więc po części Twoje słowa są prawdą - niewiele horrorów jest w stanie mnie zaskoczyć czymś nowym a w konsekwencji przestraszyć. Choć pamiętam, że "Blair witch project" zrobił na mnie takie wrażenie, że gdy miałem chwilę po obejrzeniu po coś wyjść z domu (a było już ciemno), to nie było mi za wesoło:)
Jeśli nic nie pokrzyżuje mi planów, to spróbuję jeszcze dziś obejrzeć "Sublime" i zobaczymy:)
Pozdrawiam cieplutko!;)
hmm by nie dorosnąć mówisz-w sumie to myślę że cale życie jest w nas coś z dziecka;D uuu praca magisterska- czyli wyższa szkoła jazdy widzę;)zostaje mi tylko życzyć Ci powodzenia;)< u mnie ze tak powiem śpiewająco "już za dwa miesiące matura..za dwa miesiące...">;) Jednak poniekąd nie wpadłam jeszcze w "wir" nieustannej nauki także czas na filmiki "staram" się znaleźć;) ja jakoś miałam dobry nastrój w ten weekend także odłożyłam "Requiem..." na inny dzień...Za to obejrzałam średni horror -choć w sumie zainteresował mnie<motyw grzybków halucynków> "Lęk-Shrooms" xD zakończenie niezłe-skojarzyło mi się trochę z motywem z Blair Witch:) ale w sumie nie ma go co porównywać,bo jest gorszy od niego;)
Hehe to widzę że miałeś traumatyczne przeżycia w dzieciństwie;D Ja w dzieciństwie tylko bajki-zwłaszcza Disneya;D Choć powiem Ci ze dla mnie <wtedy>strasznym filmem był "Jaś i Małgosia" gdzie straszliwa, groźna Baba Jaga chciała zjeść Jasia-śniła mi się później po nocach;D
pozdrawiammmm;D i licyze na zdanie relacji po obejrzeniu "Sublime";)
Oczywiście - w każdym pozostaje jakaś cząstka dziecka, ale mi raczej chodziło o to, że niedługo, po obronie pracy magisterskiej, skończą się beztroskie dni i czeka na mnie Prawdziwe Życie: praca, obowiązki, kredyt mieszkaniowy, rodzina, drzewo... No ale dość już tych moich egzystencjalnych lęków i defetyzmu:D
Fajnie, że do matury podchodzisz z pewnym dystansem i nie panikujesz zakopując się w stosach książek. Gdy już zdasz zamierzasz iść na studia, czy masz inne plany?
No bajki oczywiście też oglądałem:) Kaczor Donald, Królik Bugs i te klimaty. Choć później, gdy już trochę podrosłem i poznałem Johnny'ego Bravo oraz Garfielda, to te stare bajki poszły w odstawkę, lecz teraz gdy jestem w rodzinnym domu i mam okazję, to oglądam sobie Smerfy czy wspomnianego już Donalda z czystego sentymentu.
Nie wiem czy to pech, czy fatum, ale mnie również płyta z "Sublime" padła. Dlatego jak na razie nie ma szans bym go obejrzał i powiedział Ci moją opinię:/ Grzybki...:D Też bym się skusił na taki film! Szkoda, że według Ciebie okazał średni, bo ten motyw mógłby się doczekać naprawdę ciekawego rozwinięcia. Ale znając życie pewnie zamiast jakiegoś mrocznego thrillera zrobili zwykłą siekę. No ale cóż zrobić?
Pozdrawiam serdecznie:)
Hmm... z jednej strony Ci zazdroszczę-studia już za Tobą, teraz możesz się poświęcić takiej pracy jaką kochasz.<a co studiujesz, jeśli można wiedzieć>?:) Szczerze mówiąc mnie trochę przeraża fakt pójścia na studia-skończy się sielankowe życie licealisty;) na razie lekki dystans do matury tak jak mówisz-ale im bliżej będzie tym na pewno większy stres;) Hm..plany?to jest w sumie największy mój problem-nie wiem na jakie studia bym chciała iść,co robić w życiu.mam nadzieję że szybko mnie oświeci bo już niewiele czasu zostało.Jestem dobrej myli;] A co do Twoich egzystencjalnych lęków to podejrzewam<ba jestem pewna>,że każdy ich doświadcza jak wchodzi w nowy etap swojego życia.Najważniejsze dobre nastawienie:)
Co do filmów to tak mi się nasuną jeszcze jeden film "Lunatycy"....nie wiem czy oglądałeś ale jeśli nie to polecam:)Film z 1992r. ale moim zdaniem trzyma poziom-hmm może trochę bajkowe zakończenie-ale jak na horror przystało cała reszta jest świetna. Film nie należy do krwawych jednak ogląda się go z wyjątkowym skupieniem i uwagą. Osobiście uważam, iż jest to jedna z ciekawszych pozycji Kinga.
PozdrawaiaM :):)
Z ekranizacji powieści Kinga oglądałem ostatnio "Sprzedawcę śmierci". Naprawdę fajny, klimatyczny horror. Świetnie się ogląda jak całe miasteczko tonie w nienawiści robiąc "niewinne żarty" innym. Lecz z komentarzy wynika, że jako adaptacja książki film wypada bardzo blado. Ja "Needful things" jeszcze nie czytałem, dlatego skusiłem się na film i nie żałuję. Ale fanów tej powieści rozumiem w zupełności, bo po obejrzeniu "Lśnienia" z 1980 stwierdziłem, że film jest kiepski bo wcześniej przeczytałem książkę i film się do niej nie umywa. Dopiero gdy ochłonąłem, stwierdziłem, że aż taka kicha to to nie jest:) A "Lunatyków" poszukam na pewno!
No, z tym poświęcaniem się pracy, którą kocham to trochę przesadziłaś, bo nie tak łatwo jest dostać wymarzoną pracę - pewnie po drodze czeka mnie kilka "mniej wymarzonych" a jeszcze wcześniej ukończenie studiów:D Niby zapotrzebowanie na pracę w mojej dziedzinie jest spore (odpowiadając na Twoje pytanie - studiuję informatykę w biznesie - brzmi poważnie, wiem:D) ale jak to z każdą pracą - nikt nie czeka na absolwentów z otwartymi ramionami. Studia naprawdę nie są takie straszne. Jako kobieta potrafisz zapewne coś upichcić, pranie to też nie problem. Jedynie trzeba bardziej pieniędzy pilnować żeby nie wydać wszystkiego w pierwszym tygodniu:) A poza tym, studia to jest przyjemność - nikt Cię nie opieprzy za niewłaściwe obuwie, nie wezwie rodziców za zbyt wiele nieobecności... Z pozoru są to błahostki, ale wszystkie razem dają miłe poczucie bycia dorosłym a nie jak w szkole średniej kolejnym rocznikiem do "przepchnięcia". A na fakt, że bez studiów ciężko jest znaleźć sobie dobrą pracę, spuśćmy zasłonę milczenia:)
Hmmmm najłatwiej by było wybrać kierunek studiów zgodny z profilem Twojej klasy. Jesteś umysłem ścisłym, czy humanistką? Coś mi podpowiada, że to drugie:) Stawiam na rozszerzone polski-historię-wos. Zgadłem?:)
Pozdrawiam ciepło:)
hm w sumie masz rację-trochę się machnęłam co do tej wymarzonej pracy.Ciężko jest teraz zajmować się czymś co się kocha i w czym można się do końca spełniać.Ja bardzo bym chciała odnaleźć w sobie takie powołanie do czegoś i jakikolwiek zapał do nauki bo chwilowy brak motywacji:) Oo tak "Informatyka w biznesie"-to brzmi dumniee:D Ciekawy kierunek-na pewno nie było lekko. Ja znam się na informatyce jak przysłowiowa kura na pieprzu-takie tam podstawowe rzeczy to norma ale panikuje jak mi się komp wyłączy czy coś-w sumie średnio co 2 miesiące mój złom jest w naprawie:D hmm upichcić powiadasz... no szczerze jakoś nie mam zapału do gotowania, pieczenia i tym podobnych rzeczy-dlatego jakoś opornie idzie mi nauka:) A co do utrzymania pieniędzy przy sobie to hmm jestem z natury rozrzutna;D W sumie opinie moich znajomych na temat studiów są mieszane-z jednaj strony ekscytujące życie studenckie(imprezy i takie tam) a z drugiej uporczywi współlokatorzy:)ale wiadomo nigdzie nie jest idealnie i wszystkiego trzeba spróbować:)Zwłaszcza, że tak jak mówisz to w sumie przepustka do dalszego być albo nie być:)
No niestety nie zgadłeś-skąd takie przeczucie?:)do umysłu ścisłego mi daleko a humanem też raczej nie jestem;) Jestem na prof. Geografia-Angielski;) Czyli właściwie nic konkretnego.Nie jestem fenomenem ani w jednym ani w drugim ale jeśli miałabym wybierać to w wyborze studiów szukałabym kierunków związanych raczej z ang. Choć ze mną jeszcze nic nie wiadomo;)
hmm ciekawie z tematów filmów zeszliśmy na tematy przyszłościowo-życiowe:D Ale myślę że nikt się nie zorientuje że nie mówimy na temat bo nikomu by się nie chciało na pewno czytać tak długich wywodów :)
pozdrawiam:)
Taaa, jestem pewny, że mniej-więcej w połowie trwania naszej dyskusji wszyscy wymiękli i nie śledzili już tego wątku. No ale skoro nam się tak fajnie rozmawia...:)
Skąd przeczucie że kierunek humanistyczny? Nie mam pojęcia. Ale coś mi mówiło, że jesteś w klasie maturalnej i to okazało się prawdą, więc podążałem za głosem intuicji i stąd takie przypuszczenia. Po części też na takie wnioski składał się fakt, że bardzo umiejętnie korzystasz z języka, co wskazuje na to, że lubisz czytać książki i jesteś inteligentną osobą. Oczywiście fakt, że nie trafiłem z profilem liceum nie wskazuje na to, że pomyliłem się co do Twojej inteligencji - tu zdanie mam już wyrobione:)
Ja również nie "czułem" swojego kierunku studiów, dopiero w połowie drugiego roku doszedłem do wniosku, że połączenie informatyki i ekonomii jest całkiem ciekawe. Choć właściwie co do informatyki, to byłem przekonany, że to chciałbym w życiu robić, a ekonomia była niejako na doczepkę, ale okazała się trafnym wyborem. A co do kierunku Twoich studiów - może coś związanego ze stosunkami międzynarodowymi lub europeistyką? Co prawda te kierunki były "na topie" jakieś 5 lat temu, ale to nie znaczy, że teraz dla absolwentów studiów takich kierunków jest zamknięta droga kariery. A może idąc trochę dalej od profilu LO socjologia lub antropologia? Bo chyba pójście na kierunek stricte związany z j.angielskim może skutkować jedynie posadą nauczyciela a jak wiadomo to mało dochodowa i ciekawa propozycja. Dlatego chyba lepiej pójść na inny kierunek a z języka wyrobić sobie certyfikat (FCE jest na poziomie rozszerzonej matury czyli niezbyt trudny). No ale to oczywiście tylko i wyłącznie moja opinia, której nie musisz nawet brać pod uwagę:)
Wstyd się przyznać, ale z geografii to ja znam się tak jak Ty opisałaś swoje umiejętności informatyczne. Tyle że kobieta, która nie zna się na komputerach to nie jest taki wstyd jak facet nie znający położenia głównych miast Polski (szczególnie, że jako facet jestem genetycznie uwarunkowany do posiadania większej orientacji w przestrzeni niż kobiety).
No tak, mnie również się jakoś pieniądze nie trzymają. Nie potrafię w sobie wykształcić odruchu oszczędzania. Ale mieszkając na stancji każdy nauczy się gotować, prać, prasować na miarę swoich potrzeb. A co do współlokatorów - zależy jak trafisz. Ja miałem takie szczęście, że za równowartość ceny pokoju w akademiku wynajmuję wraz z moim kotem kawalerkę. Choć chyba już niczym nadzwyczajnym nie są "rozmowy wstępne" z potencjalnymi współlokatorami - w końcu nikt nie chce upierdliwego człowieka w sąsiednim pokoju. Ale tak jak powiedziałaś - nigdzie nie jest idealnie:D Jeśli zaś chodzi o imprezy, to co ja Ci będę opowiadał - wystarczy stwierdzenie, że to najbardziej szalone czasy w moim dotychczasowym życiu:)
Pozdrawiam:)
Czyli po części intuicja Cię nie zawiodła skoro domyśliłeś się że jestem w klasie maturalnej:) co do moje czytania książek to powiem Ci, że ciężko przychodziło mi czytanie lektur(chyba jak większości osób), za to lubuje się w tematyce "pozaszkolnej"; np,fantastyka, czasem horror.Niedawno czytałam "Draculę"-zdecydowanie film nie oddaje tego co jest w książce.Tu jest pole do nieograniczonej wyobraźni.Czytałam wieczorami, także dreszczyk był:) A tak na marginesie to natknęłam się gdzieś ze stwierdzeniem,że wyobraźnia zanika wraz z wiekiem....ciekawe..myślę,że tak nie jest. Ja osobiście czasami (jak mam np jakieś problemy to wyobrażam sobie stres, roztargnienie i codzienne problemy zamknięte razem na kłódkę w skrzyni i wyrzucone, utopione.<tylko się nie śmiej>:) takie moje prywatne wyobrażenie-nie wiele takie pomaga ale zawsze jest:)
Na Twoim przykładzie stwierdzam, że jednak pomysły na dalszy etap życia przychodzą z czasem. No u mnie też tak jest. Wiesz ja szczerze nauczycielem nigdy przenigdy nie chciałabym być. Nie mogłabym pracować z gromadą rozwrzeszczanych dzieci,poza tym jakoś ten zawód zdecydowanie mnie nie kręci-i tak jak wspomniałeś mało dochodowa praca.
Co do wspomnianych przez Ciebie kierunków rozważałam np europeistykę. Ciekawe moim zdaniem wyzwanie: z tego co czytałam to potrzebna wiedza z zakresu socjologii, politologii, ekonomii, +znajomość europejskiej tradycji, historii i kultury:)
Oprócz tego tak mi się coś ostatnio obiło o uszy o Native Speakerze-ale to raczej dla kogoś wybitnie posługującego się językiem angielskim. Tyle lat uczę się tego języka ale wiedza zostawia bardzo dużo do życzenia. Jednak dobrze by było mieć na co dzień zetknięcie z tym językiem i przebywać w otoczeniu gdzie cały czas się nim posługuje.
Ale taka możliwość to raczej tylko za granicą.
hehe oj tak wiele słyszałam do szalonych imprezach akademickich;) Na pewno masz co wspominać:) Hm szkoda ,że matura już na karku, chętnie pochodziłabym sobie jeszcze z rok do szkoły:) i może nie zmarnotrawiłabym tyle cennego czasu na rzeczy mało ważne i poświęciła się nauce:D<taa co by było gdyby....>
pozdrawiam:)
No tak - lektury to też i moja pięta achillesowa. Niby przed maturą miałem ambitny plan nadrobienia zaległości, ale cóż - "Nad niemnem" przetrwałem 20 stron a "Granic" 6:D Też lubię horrory a w szczególności uwielbiam Poe-go. Kiedyś trafiłem na jego "Opowieści Niesamowite" w przekładzie Leśmiana (o ile dobrze pamiętam). Fantastyczna sprawa - czuć było bogactwo tłumaczenia, przez co jeszcze dosadniej te opowiadania trafiały do mnie. Poza tym jakąś fantastyką czy kryminałem nie pogardzę.
Tak sobie myślę, że to właśnie z tego powodu, o którym wspomniałaś filmowe adaptacje książek są od nich gorsze. Zawsze gdy coś czytamy to tworzymy w głowie swój obraz bohaterów i całego świata przedstawionego na karkach książki. Natomiast niemal niemożliwe jest by reżyser takiego filmu miał taką samą wizję. Chyba dlatego tak rzadko słyszy się zdania "Film lepszy od pierwowzoru książkowego". Choć akurat w mojej opinii taka sytuacja miała miejsce z książką "Forrest Gump" - w porównaniu z filmem, powieść zdaje się być jego karykaturą.
Nie mam zamiaru się śmiać, bo Twoja metoda jest jedną z technik psychologii:) Na mnie też raczej to nie skutkuje, podobnie jak auto afirmacja, ale gdyby psycholodzy wymyślili uniwersalną metodę na pozbycie się negatywnych fluidów to nie byliby już potrzebni:D
Właśnie - w liceum karmią nas tekstami, że powinniśmy mieć zaplanowane życie i drogę kariery. Słyszałem że poglądy zmieniają nam się średnio co 4 lata, więc nie ma się co dziwić, że odmieniają się preferencje odnośnie zawodu. A licząc od czasów dzieciństwa chciałem być: kulturystą(i baaaaardzo nie wyszło:D), archeologiem, astrologiem, mineralogiem, pisarzem, złodziejem, księdzem (z pobudek finansowych:D), testerem gier komputerowych, bezrobotnym, kiperem oraz cesarzem świata:D. Jak widzisz trochę to się różni od mojego kierunku studiów. A jak się to wszystko będzie miało do zawodu, który będę wykonywał to jeszcze większa zagadka. Dlatego nie masz się co załamywać, że nie wiesz co chcesz w życiu robić.
A jak rozmawiałaś ze znajomymi, to są szanse, że ktoś wybierze podobny kierunek lub choćby uczelnię co Ty? Bo w ten sposób byś sobie jeszcze przedłużyła te czasy z fajnymi ludźmi choć o te parę lat.
No tak - na Native'a zwykłe FCE raczej nie wystarcza. Konkurencja duża, więc trzeba się móc pochwalić CAE a to już nie jest takie proste, choć oczywiście do wykonania. Masz rację - otoczenie dużo daje, ale możesz sobie samej podnieść poprzeczkę i np oglądać filmy bez napisów czy lektora lub tłumaczyć filmy. Mnie to pomogło się przygotować do matury gdyż daje "obycie się" z językiem.
Hmmm dla mnie nauka z natury rzeczy jest stresująca, dlatego nie mam wyrzutów sumienia przywracając równowagę rzeczami błahymi:) A przynajmniej taką teorię sobie wymyśliłem jako wymówkę dla godzin spędzonych w klubie bilardowym czy na spacerach do lasu:D
Ech... kiedy wreszcie przyjdzie wiosna?...
Uważasz, że z wiekiem wyobraźnia nie zanika... Myślę, że Heraklit mógłby śmiało uznać to za złudzenie efemerydy:) Patrząc na siebie możesz stwierdzić, że wyobraźnia z wiekiem nie zanika (podobnie powiedziałbym i ja). Ale biorąc pod uwagę osoby od nas dużo starsze już to nie jest takie pewne. Zwróć uwagę na to, kto ogląda taką np "Modę na sukces". Losy bohaterów tego serialu są co prawda poplątane jak diabli, ale sposób przedstawienia fabuły jest prosty i dosłowny. Żadnych przenośni i niedomówień. W przeciwnym wypadku te wszystkie babcie by tego serialu nie zrozumiały. Patrząc na mich rodziców też twierdzę, że mają o wiele mniej wyobraźni, niż powinni byli mieć. Może to również wynika z tego, że są zwykłymi rolnikami, ale oni także zdradzają słabość do "dosłownych" filmów. O książkach nawet nie ma co mówić. Może to trochę ryzykowna i patetyczna teza, ale chyba rzeczywistość i doczesność zatruwa i tłamsi wyobraźnie. Oczywiście nie można zbytnio generalizować, bo są ludzie, którzy mimo niemłodzieńczego wieku są nadal obdarzeni bujną wyobraźnią. Więc to może kwestia częstego jej używania? Podążając dalej tym tokiem rozumowania - to kolejny argument że nie powinnaś żałować tych chwil spędzonych na rzeczach mało ważnych:)
Ok, chyba pora kończyć, bo zdałem sobie sprawę, że się rozpisałem i w dodatku strasznie moralizatorsko brzmię w tych swoich wypocinach:D
Pozdrawiam;)
Ja powiem Ci szczerze że przeczytałam tylko "Zbrodnię i karę" noo i jeszcze" Cierpienia Młodego Wertera". Zresztą te grubaśne lektury były w klasie drugiej, gdzie człowiek miał na godzinę 12 do szkoły i kończył o 19- także po przyjściu tylko kolacja i sen;D <dobra marne usprawiedliwienie:D> Jednak po części teraz hm "trochę nadrobić"- zwłaszcza te do pracy maturalnej. Muszę się pochwalić przy okazji ,że skończyłam wczoraj czytać "Mistrza i Małgorzatę"-genialna książka, którą zapewne czytałeś. Tak między obowiązkowymi książkami czytuje sobie jeszcze "Angielskiego Pacjenta":D
Hehe to widzę, że miałeś ciekawe koncepcje na przyszłość- oryginalne zresztą by chyba większość chłopców w dzieciństwie chce być policjantem...czy strażakiem:)Podoba mi się pomysł na "zawód"- złodziej:D
Ja nawet nie pamiętam jakie miałam największe marzenie w dzieciństwie: oczywiście kilka pomysłów począwszy od aktorki, piosenkarki(moje fałszowanie do dezodorantu uważałam za piękny śpiew:D, projektantki mody skończywszy na weterynarzu, czy pielęgniarce:D
Obecnie jestem w toku rozważań- tak jedna z moich koleżanka rozważa pójście na podobny kierunek jak ja, jednak wejść do nowego otoczenia zawsze raźniej jest z kimś:)
Co do podniesienia poprzeczki językowej to znalazłam fajny sposób- słucham sobie piosenek ang. potem pisze ze słuchu i staram się tłumaczyć, rzeczywiście dużo mi to pomaga. Zdecydowanie Łatwiej przyswajam słówka, niż tak jak próbuje je wkuć na pamięć.
Zresztą przy niektórych kawałkach można się zrelaksować zwłaszcza ostatnio słucham tylko U2 i Papa Roach:) Moja siostra mówi,że ze mną już ciężko wytrzymać po "trochę" zaczynam panikować co do matury-ale cóż taaka już moja natura-sama uważam się za typową panikarę w niektórych sprawach- a co dopiero w maju:D
o tak długie spacery do lasu to jest coś- żeby tylko ta wiosna już przyszła bo nie znoszę zimy-nie ma to wiosna, gdzie przyroda budzi się do życia. Zacznie się robić tak pięknie, optymistycznie, wesoło i ciepło:) Zresztą gdy mieszka się poza miastem to jeszcze bardziej można ją odczuć-przynajmniej ja tam mam:)
Co do wyobraźni zanikającej z wiekiem to przyznaję Ci jednak racje- ja w sumie podawałam to jedynie na swoim przykładzie. ale rzeczywiście patrząc już na osoby w bardziej podeszłym wieku można to dostrzec.umysł już nie pracuje tak sprawnie jak u np 15-latka .Koncertuje się na rzeczach prostszych i mniej skomplikowanych. Albo tak jak mówisz zależy to od używania tej wyobraźni...Miejmy nadzieje,że nas nieprędko to czeka:) a swoją drogą to Przeczytałem, że Platon wierzył, iż siedliskiem wyobraźni jest wątroba. Narząd błyszczący, w którym odbijać się może rzeczywistość. Interesujące stanowisko.....:)
Nie przejmuj się ja lubię czytać długie wywody zwłaszcza jak są na ciekawe tematy :D
Hmm...Ja kolejne 2 miesiące zaczynam z mnóstwem postanowień takich górnego lotu- cel, nauka:)
pozdrawiam:)
Tak, też czytałem "Mistrza i Małgorzatę". Wow - fajny skok tematyczny: najpierw "Dracula" a potem "Angielski pacjent":) Nie no, parę lektur przeczytałem - "Dziady cz.3", "Szewców" itp, ale najfajniejszą z lektur było chyba "Stowarzyszenie umarłych poetów"
O, większość dziewczynek jeszcze pragnie być modelkami. A przypomniało mi się, że większość dziewczynek w moim przedszkolu chciała zostać zakonnicami i nigdy nie mieć męża (no bo całować się z facetem...fuj!):D
No tak - również w podobny sposób "wykorzystywałem" piosenki, choć nigdy nie chciało mi się tego zapisywać, bo zbyt leniwy na to jestem. Ponadto pomaga... myślenie w języku angielskim. Tzn zamiast zastanawiać się "Gdzie ten cholerny autobus" myślisz "For Christ's sake, where's that f***ing bus". No i oczywiście oglądanie BBC czy innego takiego programu.
Hehe - ile ja się nadarłem "śpiewając" "Blood brothers" czy "Last Resort". A przy "Getting Away With Murderer" sprawdzałem głośność w pokoju, gdy głośność wieży nastawiłem na MAX:) Jedziesz na koncert U2? Słyszałem, że bilety rozeszły się na pniu. To skoro już poruszyliśmy ten temat, to może pochwalisz się czego jeszcze lubisz słuchać?
Przed maturą starałem się zachować spokój, lecz apogeum stresu było przed ustnym z polskiego. Choć najgorzej wspominam swoje emocje po podstawowej z matmy. Obecnie chyba pisze się od razu maturę podstawową lub rozszerzoną, lecz gdy ja pisałem maturę najpierw pisaliśmy podst. a potem dopiero rozsz. Gdy wyszedłem z sali, byłem taki załamany, że na rozszerzony w ogóle nie chciałem iść, ale na szczęście ludzie z klasy przywrócili mnie do porządku:) Załamało mnie to, że zadania były tak proste, że miałem z nimi problemy, gdyż doszukiwałem się haczyków. Ale Ty pewnie matematyki nie piszesz, więc nie masz się o co martwić - na pewno sobie poradzisz!
Niestety podczas roku akademickiego mieszkam w betonowej dżungli lecz gdy są wakacje, to wtedy wracam do rodzinnej wsi i chłonę ją całym ciałem aż do przesady(bo mam alergię na pyłki traw i zbóż, co nie powstrzymuje mnie przed eskapadami). Jako dziecko natomiast uwielbiałem wchodzić do sadu mojego wuja gdy wszystkie jabłonie były obsypane białymi kwiatami. Ale najbardziej brakuje mi słońca i ciepłego, wiosennego powietrza...:)
Ciekawe, nigdy nie słyszałem o takim poglądzie Platona. A mówił naprawdę ciekawe rzeczy. Kiedyś nawet sobie rozrysowywałem tę jego koncepcję jaskini. Zresztą, nawet taki wyświechtany zwrot o szukaniu swojej drugiej połówki wziął się bezpośrednio od niego. Jednak najciekawsze poglądy z filozofów antycznych miał zdecydowanie Zenon z Elei. Np: "skoro jedno ziarnko upuszczone na ziemię nie wydaje dźwięku, to worek ziarna również nie powinien go wywoływać" czy "strzała wystrzelona z łuku się nie porusza, bo w każdym ułamku czasu jest ona nieruchoma":D
To fakt - bardzo ambitnie to zabrzmiało!:) Ale jak już mówiłem - dasz sobie z tym radę.
Pozdrawiam:)
Powiem Ci,że książka "angielski pacjent" wkręciła mnie jak poszłam do Empiku.Często po szkole mam multum czasu czekając jak to ująłeś na f***ing bus:D także chadzam sobie tu i tam w poszukiwaniu czegoś ciekawego i godnego uwagi:) Szczerze to w Emiku spędzam duużą część mojego licealnego życia;D
Tak a propos to mi jakoś zapadł w pamięć ciekawy slang angielski "Party Animal" czyli:hulaka i imprezowicz:D no porównanie bardzo dobre:)
Nie raczej się nie zanosi żebym pojechała na koncert U2.Szkoda- bardzo wpadły mi w ucho ich kawałki z nowego albumu "No Line On The Horizon". No ale nic mam nadzieję, że będzie okazja jeszcze kiedyś:) A Ty wybierasz się? Hmm czego jeszcze lubię słuchać....ooo o tym można długo opowiadać:) Nie mam ulubionego rodzaju muzyki-słucham te kawałki które wpadną mi w ucho. Jedynie czego nie słucham to Hip-Hop. Tak jak wcześniej wspomniałam oczywiście Papa Roach- hehe o tak przy tym można sprawdzić głośność głośników:D Z tego klimatu to oczywiście moje ukochane zespoły: Iron Maiden System of a Down, Three Days Grace, czasem KoRn, Sentenced(ubóstwiam za piosenkę Drown Together:). Poza tym genialne są ballady Evanescence i teksty jej piosenek- słucham jak mam zły dzień zazwyczaj. Poza tym Nightwish- zdecydowanie z poprzednią wokalistką. Hm ostatnio po obejrzeniu kolejnego odcinka "Chirurgów" wpadły mi w ucho kawałki Reginy Spektor:)
A jeśli chodzi od polskie to różnie-Coma(zaraziŁam się jego muzyką i tekstami będąc na koncercie:), Myslovitz, Ira, Wilki, Hey i czasami Happysad- ich piosenki jakoś mnie napawają optymistycznie:D
Hm dobra może już dość chwalenia się czego słucham:D teraz Twoja kolej- intuicja mi mówi,że coś w kierunku Rock, Metal-typu Slipknot, Drowning Pool dobrze myślę?:)
Ja cieszę się niezmiernie,że mieszkam poza miastem. Nie wyobrażam sobie np niedzielnego letniego weekendu gdzie jedynie miejsce gdzie mogę pójść to plac przed blokiem czy park. Na wsi czuje się wolność i przestrzeń-sam fakt chodzenia z psem po lesie, spacery po sadzie daje wielką radochę:D
Uu ciężkie życie alergika ale na pewno jakoś temu radzisz,żeby korzystać z uroków wiosny-która mam nadzieje niebawem nas nawiedzi:)
Fakt-filozofowie mieli ciekawe poglądy, sama się dziwie skąd takie pomysły brali-widać ich myślenie było rzeczywiście bardzo skomplikowane:D
Pozdrawiam:)
Też tam lubię chodzić, choć filmy jakoś tak chaotycznie są poustawiane i jeśli znajdę coś, czego właśnie szukam, to tylko i wyłącznie przypadkiem. Zresztą mój empik jest na tyle daleko i nie po drodze, że bywam rzadko, ale gdy już jestem, to wychodzę z wielkim bananem na twarzy, że mam nowy film do obejrzenia czy książkę do przeczytania:)
"Party Animal" jak najbardziej znam!:) Swoją drogą, to ja uwielbiam język nieformalny, idiomy itp. więc nieraz wyszukiwałem właśnie takich fajnych zwrotów, których niejednokrotnie nie znała moja sorka na studiach:) Jak kończyła nas uczyć powiedziała, że mnie zawsze będzie pamiętać za "Obnoxious minger" (czyli wstrętny "pasztet"), "ghoulish face" (również określenie brzydkiej dziewczyny) i "go bananas" (oszaleć, mieć głupawkę). A potem dodała jeszcze, że za dezorganizowanie zajęć:D
Ja na U2 też się raczej nie pojawię z najbardziej prozaicznego powodu - brak kasy. Choć fajnie by było, bo akurat szóstego sierpnia mam urodziny:) Ale mając resztki oszczędności wolałem wydać na karnet na opener'a i nie żałuję, bo jak na razie szykuje się genialne zestawienie - Arctic Monkeys, którym kibicuję od początku, Kings Of Leon - mój ostatni hype, The Prodigy - słuchałem ich jeszcze w podstawówce i White Lies, do których się jeszcze do końca nie przekonałem, ale są podobnie do Editors, których też lubię oraz garściami czerpią z Joy Division, których uwielbiam. Oj tak - SOAD, KoRn to zdecydowanie moje klimaty - Twoja kobieca intuicja Cię nie zawiodła. Ironów lubię, ale bez większego entuzjazmu - zawsze wolałem Black Sabbath i Led Zeppelin a od Slipknota odrobinę bardziej wolę StoneSour. Poza tym Tool, Nine Inch Nails, Fear Factory, Radiohead, The White Stipes, The Raconteurs... Naturalnie jeszcze Pink Floyd, Nirvana, Pearl Jam, Soundgarden, Alice in Chains, Slayer, Sex Pistols (to te najbardziej oczywiste) Deerhunter, My Dying Bride, Fields Of The Nephilim czy The Mars Volta, Sigur Ros, Bjork, Johnny Cash a ostatnio również The Beatles i Jefferson Airplane ("white rabbit" - fantastyczny kawałek). Jeśli zaś chodzi o mniej znane kapele, to zdecydowanie The Pixies (rock alternatywny - rewelacyjna sprawa, a w Polsce słyszała o nich garstka ludzi) oraz Sunn O))) <-tak się to właśnie dziwacznie pisze - metal opierający się na zabawie dźwiękiem gitary - przestery, loopy itp. Ale te wszystkie wymienione zespoły należą do muzyki promowanej całkiem łatwo dostępnej w Polsce (no może poza tym ostatnim), natomiast dziwi mnie, że u nas nikt nie puszcza muzyki np z Czech, Ukrainy, Białorusi, Rosji, Mołdawii... A takie zespoły jak Zdob si zdub, Vypsana Fixa, N.R.M., Tarakany, 5'nizza, Leningrad czy Horkyze Slize są moim zdaniem rewelacyjne!
A co do polskich kapel, to masz rację - Coma na koncercie spisuje się doskonale. Sam byłem na dwóch i nawet autografik mam:) Hey i Myslovitz też są super. Happysad też widziałem na żywo i trochę przeszkadzały mi wtedy trzynastolatki piszczące pod sceną (Kuba - wokalista wył wtedy jeszcze kawalerem), ale zespół fajny. And last but not least Kult, Strachy na Lachy, Pidżama Porno i (nie śmiej się) Stare Dobre Małżeństwo oraz Raz Dwa Trzy.
No tak - niedziele w mieście są naprawdę straszne - ludzie na spacer wybierają się do marketu i McDonalda. Tragedia.
Nawet sobie nie wyobrażasz, jakiej przez te nasze rozmowy nabrałem ochoty na to, by pójść sobie nad jakiś strumyk i wymoczyć sobie w nim nogi. Albo wejść na drzewo i wygrzać się w jego koronie. Lubisz chodzić boso po trawie? Na wsi trzeba wtedy bardzo uważać, bo czasem krowy zostawiają niemiłe niespodzianki na polu:D
No tak - nie jest fajnie, gdy się cały dzień chodzi z czerwonymi oczami i chusteczką przy nosie, ale niezbyt wiele na tym polu da się zrobić, bo odczulanie pomaga przy uczuleniu na 1, 2 alergeny a ja mam z 8. A tabletki raczej nie przynoszą wielkiej ulgi. Lecz choć to uciążliwe, to nie hamletyzuję, bo ta moja alergia to błahostka.
Nie pamiętam dokładnie czy Platon czy Sokrates miał strasznie wredną żonę, która mówiła, że jej mąż przez całe życie nic nie robi, tylko chodzi po mieście i rozpowiada głupoty:D Nawet od jej imienia powstało określenie takiej zrzędliwej osoby, ale tego również nie pamiętam. Starość nie radość:)
Pozdrawiam;)
Jeszcze mały peesik: skoro lubisz Comę, to poszukaj filmu "A na koniec przychodzą turyści" (oryg. "Am Ende kommen Touristen"), gdzie zespół występuje:) trochę ciężko go dostać, bo w Polsce nikt nie podjął się jego dystrybucji, ale to jest możliwe. Trochę śmiesznie się oglądało ten film, bo jest niemiecko-polski a jedyne napisy jakie znalazłem były po angielsku:) Ale warto go obejrzeć, bo to bardzo dobre kino. A jeśli nie dasz rady go znaleźć, to mogę Ci podesłać linka.
I tradycyjnie pozdrawiam;)
Hehe to widzę,że niezłe Ziółko z Ciebie- to dobrze przynajmniej nie dasz zapomnieć o sobie;D Nauczyciele będą Cię "miło wspominać i smucić,że taki dobry uczeń ich już niedługo opuści;D Ooo podoba mi się ten zwrot "Go bananas", nie słyszałam i już go koduję:D
o to widzę,że skoro z sierpnia jesteś to zodiakalny Lew-tak jak ja:)
Kurcze jedziesz na Opener Festival ale Ci zazdroszczę! To czeka Cię genialny lipiec już pewnie odliczasz dni:)przeglądałam stronkę Opener'a i większości artystów o prawda nie kojarzę- ale Arctic Monkeys jak najbardziej i też osobiście uważam,że to świetny zespół- zaraziłam się nim jak usłyszałam pierwszy raz piosenkę "When The Sun Goes Down". A i świetny jest też moim zdaniem The Kooks- młody zespół ale kawałki całkiem całkiem:) Tak czytając wymienione przez Ciebie zespołu przyszedł mi na myśl jeszcze jeden "Muse"-słyszałeś zapewne. Zupełnie przypadkiem natrafiłam na niego jakiś czas temu-zorientowałam się wczoraj dopiero,że jeden kawałek jego jest w Zmierzchu (taaak ja to późno się orientuję:)-jednak zdecydowanie najlepszy to 'Time is runnin out' moim skromnym zdaniem:)
a słyszałeś coś o zespole ELO- Czytałam,że ten zespół przyznał się do przekazów podprogowych. swoją drogą zadziwiające jest to,że zespoły takie jak np:Elo właśnie, czy Led Zeppelin (jest ich na pewno więcej)potrafią działać na podświadomość właśnie przez taki przekaz:nagrywane słowa słyszalne ale nie zauważalne dźwięki które trafiają do naszej podświadomości.Akurat tak jakoś zaciekawił mnie ten motyw w zespole Electric Light Orchestra-To właśnie zespół ELO rozpropagował metody przekazu do podświadomości przy pomocy tzw. Backward Masking Process czyli nagrania do tyłu. Jest ono możliwe do świadomego zarejestrowania tylko przy odsłuchiwaniu płyty do tyłu. Słuchając utworu we właściwym kierunku wgrany tekst jest niesłyszalny, ale jest możliwy do zarejestrowania przez podświadomość.
Zresztą od dawna słyszy się właśnie,że Rock czy Rock'n'roll sieje kontrowersje, spustoszenie i chwiejność emocjonalną:D
Zresztą w dzisiejszych czasach większość reklam działa w pewien sposób na podświadomość.
Tak czy siak schodząc trochę z tonu to nie zamierzam się wcale śmiać z tego,że słuchasz SDM- bo sam lubię.Miałam w planach pojechać na"Bieszczadzkie Anioły"jednak nie udało mi się w końcu. Powiem Ci,że zadziwiająco dużo osób w moim otoczeniu lubi właśnie taką poezję śpiewaną:)
Co do chodzenie boso po trawie to naturalnie lubiłam aczkolwiek przestałam praktykować nie przez tą "miłą niespodziankę" ale przez spotkania pierwszego stopnia z pszczołą:D a tu już nie jest przyjemne:)
czekamyyy na wiosnee czekamyy....-mnie już przygnębia fakt,że za oknami cały czas śnieg pada(przynajmniej u mnie dziś taka pogoda.
potrzeba mi "coś" optymistycznego...
A i nawiązując do wspominanego filmu przez Ciebie to szukałam na necie ale nie znalazłam, ale jeśli ang napisy to coś dla mnie podszlifuję trochę słownictwo-także byłabym wdzięczna za linka:)
pozdrawiam serdecznie:)
Tę sorkę od angielskiego akurat strasznie lubię i dlatego na zajęciach przez cały czas rozmawialiśmy o idiomach, ciekawostkach w języku angielskim, o błędnych tłumaczeniach w filmach, o filmach w ogóle i tak się rozwijała nasza dyskusja w przenajróżniejszych kierunkach, aż w końcu orientowała się, że z 90 minut zajęć zostało 25:) Ale fakt, potrafię czasem zaleźć za skórę, lecz to tylko na wyraźne życzenie interesanta. Bo na przykład nie potrafię zdzierżyć jak babka ucząca nas kilku informatycznych przedmiotów i mająca tytuł doktora (choć nie z informatyki) jest na tyle niekumata by wpisywać "http://" do paska adresu przeglądarki www przy każdym otwieraniu strony:D A poza tym, to jestem bardzo grzeczny!;)
No to skoro ja zdradziłem Ci swoją datę urodzenia, to jesteś mi zdecydowanie winna to samo:)
No tak - zapowiada się ciekawie, choć kupno biletu było czysto spontaniczne - słucham radia, ogłosili Kings Of Leon i 20 minut później już wypełniałem druczek wpłaty:) Potem dopiero przyszły refleksje typu "Skąd wezmę kasę na przejazd i życie", ale do tego czasu coś się wymyśli. Skoro chciałabyś jechać to bilety jeszcze są, a jeśli zależałoby Ci na oszczędzeniu pieniędzy, to możesz zaryzykować i spróbować wygrać karnet. Mnie się udało w tamtym roku, więc byłem te 340zł do przodu.
The Kooks są spoko, ale prawdę mówiąc słyszałem tylko kilka ich kawałków. Natomiast Muse znam trochę lepiej i też mi się podoba, choć również jeszcze się dokładnie nie zagłębiłem w ich twórczość.
Też chciałem na Bieszczadzkie anioły pojechać, lecz w tamtym roku mi właśnie ten opener wypadł a teraz jest spore zamieszanie, bo SDM zdecydował, że już nie będzie patronował tej imprezie i się tam nie pojawi. Niby ktoś inny teraz ma temu przewodniczyć, ale nie wiadomo czy to wyjdzie, a jeśli wyjdzie, to czy będzie tak samo magiczne jak poprzednie edycje.
ELO słyszałem parę razy w życiu ale nie rzucili mnie na kolana. Nie wiedziałem, że to oni rozpropagowali tę metodę. Ale według mnie to zostało bardzo rozdmuchane - w latach 70 była istna nagonka na popularnych muzyków, których oskarżano o przekazy satanistyczne po puszczeniu ich płyt od tyłu. Doszło do tego, że muzycy się podśmiewali, że już nikt nie słuch ich płyt we właściwym kierunku. Pink Floyd natomiast zażartowali z takich poszukiwaczy teorii spiskowych i na "The Wall" zamieścili ukrytą wiadomość : "Congratulations, You've Found our secret":) Dlatego większość tego typu rewelacji to zwykłe bujdy. Choć nie wątpię, że zdarzały się zespoły, które takie techniki stosowały, lecz głównie w celach marketingowych, czyli wiadomości były raczej typu "kupuj nasze płyty" niż "czcij szatana, spal swój parafialny kościół". A że to nadal jest stosowane - być może. Ostatnio na youtubie znalazłem film, gdzie piosenka Vanessy Hudgens ("gwiazdeczki" "High School Musical") puszczona od tyłu zawierała teksty typu "put your cock in me, i wanna feel you deep inside". Lecz moim zdaniem ten tekst był taki niewyraźny, że można było równie dobrze napisać iż śpiewa po polsku. Typowy misheard. Jak chcesz się pośmiać, to tu mam dobry przykład tegi, iż pod niewyraźny wokal można dopisać KAŻDE znaczenie: http://www.youtube.com/watch?v=u2pxxxRTrbQ
Sam zauważyłem kilka lat temu w teledysku do "Lords of the boards" Guano Apes, że w pewnej chwili jest wstawiona klatka z logiem zespołu i tytułem płyty. Choć myślę, że to było zamierzone, żeby ludzie to zauważali, gdyż teledysk rozgrywa się na śniegu, a wspomniana plansza z napisami jest pomarańczowa, więc widać, że coś "mignęło":) Zresztą podobna sytuacja ma miejsce w filmie "Fight Club", gdzie to ewidentnie "mrugnięcie okiem" do widza, gdyż na wklejonej klatce widać penisa a Brad Pitt wcześniej wklejał tę klatkę w jednej ze scen filmu!:)
A co do reklam to masz rację - ich twórcy wykorzystują wiele sztuczek, które mają na celu skusić do kupna. Lecz najczęściej spotykane są chwyty psychologiczne: uśmiechnięta pani domu smaruje kromkę chleba reklamowaną margaryną, po czym przylatują dzieci i zapychają sobie tymi kanapkami paszcze - ten obrazek mówi "kup nasz produkt a ty i twoja rodzina będziecie tak wspaniali jak ta gromadka". Ale bardzo często jest używany inny trick, który najlepiej widać na przykładzie soku - teraz nie ma soków dwulitrowych, są jednolitrowe, a drugi litr jest gratis. Poza tym zwróć uwagę na kolory, których używa się do oznaczeń różnego typu promocji, gratisów itp - najczęściej jest to połączenie żółtego i czerwonego, bo te kolory najbardziej rzucają się w oczy. Unia Europejska nawet zakazała emisji reklam, gdzie pewne informacje takie jak nazwa produktu mają migające tło ponieważ takie reklamy mają zaskakująco wysoką skuteczność.
To fakt - Rock'n'roll od zawsze był kojarzony ze złem, rozpustą i takimi tam:) Choć o konszachty z diabłem był posądzany np Paganini, który był tak wybitnym skrzypkiem, że lud stwierdził iż to niemożliwe by zwykły człowiek grał w taki sposób. A najprawdopodobniej przyczyną jego niezwykłych możliwości była... choroba, która objawia się m.in. nadmierną ruchliwością stawów. A wracając do historii Rock'n'rolla, to Polska również przyłożyła rękę do demonizacji tego gatunku. Mianowicie w latach 60 i 70 głównie ze względów politycznych nie było u nas żadnego zespołu Rock'n'rollowego, lecz za to mnóstwo bit-bitowych, które były niczym innym jak zespołami Rock'n'rollowymi, które tak nazywano:) Ludzie boją się tego, czego nie znają i/lub nie rozumieją i to pewnie stąd się biorą tego typu historie jak te z przekazami podprogowymi nakazującymi zabijanie i opiniami na temat tej muzyki oraz jej skutków.
Ech, a ja znowu wpadłem w słowotok...:)
No tak, u mnie też dziś jest tak dziwnie - najpierw pada śnieg by po 20 minutach wyszło słońce, wszystko roztopiło a godzinę później znowu pada!:)
Mówisz, że potrzeba Ci "czegoś" optymistycznego... A może uchylisz rąbka tajemnicy i powiesz co najbardziej poprawia Ci humor?
Tu masz ten link, który Ci obiecałem:
http://thepiratebay.org/torrent/4079915/Robert_Thalheim_-_Am_Ende_kommen_Tourist en_(2007) Mam nadzieję, że film Ci się spodoba.
Pozdrawiam;)
Kurcze coś zaniedbałam pisanie postów-należy mi się ochrzan;) aczkolwiek zawsze mogę się bronić mówią,że dużo nauki i takie tam;) w sumie to po części tak, powiem Ci,że nareszcie się wzięłam do solidnej roboty.Rozwaliłam się w pokoju z wszystkimi potrzebnymi książkami i siedzę nad gegrą i pracą maturalna....praca trochę opornie mi idzie-ale wiedziałam,że zostawię jej pisanie na ostatnią chwilę- z większością rzeczy tak mam. Muszę się oduczyć takiego nawyku i wcześniej brać się za to co mam zrobić;)Zresztą teraz taka pięknaa pogoda,że aż ciężko jest skupić-chciałoby się tylko siedzieć na polu i łapać pierwsze promienie słońca;)Dlatego postanowiłam ,że przenoszę się do altanki z nauką może mój umysł będzie lepiej pracował na świeżym powietrzu:) Zresztą mam nowe postanowienie którego się trzymam-tadamm!- codziennie wieczorem biegam do lasu i z powrotem(pod niewielką górę ale jest;)-zamierzam potrenować nad kondycją bo jest tragiczna po zimie,trzeba się koniecznie rozruszać;) a po maturze wyciągnę jeszcze z piwnicy moją maszynę czyli rower:) Stwierdzam,że nie mogę być aż tak wygodna żeby wszędzie jeździć z kimś samochodem(prawka niestety nie mam) to trzeba się na rower przerzucić;)
Hmm a co do tego "czegoś" optymistycznego to po części humor poprawiła mi już pogoda:) a co po za tym...hmmm no nie będą owijać w bawełnę,że np jakieś miłe słowo( chyba każdy z nas tak ma:), a i zdecydowanie słodycze;D powiem Ci w sekrecie że jestem strasznym ich smakoszem;)jak mam chandrę to zjem całą czekoladę:D
A Tobie jak tam mijają pierwsze ciepłe dni?:) a i dzięki za linka-jestem Twoją dłużniczką. powiem szczerze,że tylko go przeglądałam ale planuje wkrótce do niego usiąść i obejrzeć w całości:)
pozdrawiam słonecznie:)
WYJDŹ ZA MNIE, ZOSTAŃ MATKĄ MOICH DZIECI!!! :D Jesteś pierwszą znaną mi kobietą, która mówi, że chce pobiegać dla poprawy kondycji a nie po to by schudnąć. Jestem pod wrażeniem! Też lubię rower, choć moje ostatnie z nim spotkanie było bardzo bolesne - jechałem na festiwal filmowy do Kazimierza Dolnego oddalonego od mojej wsi o 40km. Nie dość, że po powrocie padałem z nóg, to jeszcze usiąść nie mogłem przez kilka dni:)
Zostawiania wszystkiego na ostatnią chwilę nie masz co się oduczać, bo jak już będziesz studentką, to takie podejście jest jedynym racjonalnym:D Ja podobnie wszystko odkładam na później i właśnie dlatego ostatnio miałem sporo obowiązków związanych chociażby z konkursem "Grasz o staż" bo wczoraj mijał termin składania rozwiązań pytań konkursowych. To jeden ze sposobów w jaki spędzałem te piękne, słoneczne dni. Poza tym też byłem w lesie, choć w zgoła innym celu - ojciec w sobotę wymyślił żebyśmy przywieźli trochę drewna na opał, więc jestem cały obolały i podrapany:) Ale chociaż się dotleniłem i zobaczyłem 3 pasące się sarny 50 metrów ode mnie:) Lecz już teraz wiem, że po powrocie do domu na święta czeka mnie praca, którą uwielbiam, choć z racji mojej postury to wydaje się absurdalne - rąbanie drewna (oj wolę sobie nie wyobrażać co sobie teraz o mnie pomyślałaś:) ). Naturalnie taka pogoda musiała wywołać reakcję łańcuchową w postaci wylegania studentów na polany i do ogródków piwnych, rozpalania grilli, ognisk oraz celebrowania tej aury przy chłodnym piwku. Taka perspektywa wydała się kusząca również i dla mnie, więc ostatnio moja dieta stała się bardzo monotonna z przewagą płynów:) Ech, nie ma to jak wiosna studencka! Choć mimo tych jakże sprzyjających okoliczności przyrody zmobilizowałem się i powróciłem do nauki pod kątem pracy magisterskiej. Bo w końcu kiedyś trzeba:)
O właśnie mi przypomniałaś, że muszę się w najbliższym czasie udać do lekarza i udowodnić mu, że nie jestem całkiem ślepy, bo mi się termin na prawku kończy:/
Ale wiesz - skoro Cię tak wszyscy wożą samochodem, to możesz czuć się jak królowa! W takim wypadku jak tu rezygnować z takiej wygody?:) Będziesz chciała sobie kiedyś zrobić prawko, czy jednak ta wygodnicka część Twojej natury zwycięży?
Słodycze to coś, co kocham dozgonną miłością:D Choć od kilku lat ciotki się zbiesiły i nie chcą mi już dawać czekolad (że niby nie wypada, phi!) a gdy sam mam wybór, to wolę kupić sobie snickersa. A snickers popijany kawą to dla mnie jak boska ambrozja:)
Rozumiem Cię doskonale, że teraz na filmy i fora raczej nie masz czasu - jak by nie było został niecały miesiąc... Dlatego ochrzanu nie będzie, no chyba że brakiem kary będziesz bardzo zawiedziona:) Świetny pomysł z tą altanką choć z drugiej strony to te wszystkie wspaniałości, jakie się teraz dzieją w przyrodzie mogą skutecznie dekoncentrować A na jaki temat piszesz pracę z polaka?
Ech, pora wracać do mojej grubaśnej kochanki - "Python od podstaw" (708 stron) :(
Promieniście pozdrawiam! ;)
Osszz kurcze jaka propozycja-nie kuś hehe:D Hmm wiesz co mówią mi ,że nie mam się za bardzo z czego odchudzać ja też tak myślę dlatego zostaje mi tylko podreperowanie kondycji;D Ojj tak pierwsze spotkania z rowerem zawsze są bolesne, też coś o tym wiem-później tylko narzekanie jak to wszystko mnie booli;) Zresztą kondycja się przyda bo mam w planach pod koniec maja wybrać się w Bieszczady-aż wstyd się przyznać, ale nie byłam ani RAZU w górach!Dlatego zamierzam to nadrobić;)
Dokładnie w lesie można się nieźle dotlenić zwłaszcza przy takiej robocie.Hmm co sobie myślę...no tyle,że jesteś pracowity;D ale przez Święta przynajmniej zregenerujesz swoje obolałe kości po pracy;)hm powiem Ci,że łączę się z Tobą w Twoim bólu bo mnie wszystko boli po ostatnim sadzeniu ziemniaków;D
Zresztą wiadomo na wsi raczej nie ma tak sielankowego życia jakie jest w mieście i zawsze jest coś do roboty- zwłaszcza jak się ma gospodarstwo-co jest w moim przypadku.Także niedługo wiosenne prace czas zacząć;)W sumie myślałam o znalezieniu jakiejś pracy na wakacje w końcu siedzieć cztery miesiące w domu to trochę dużo-ale to jeszcze się zobaczy,będę coś kombinować;)
Oooo czyli sielanka studencka;D-a jaki masz temat pracy magisterskiej?
Wiesz moja wygodnicka natura zwyciężyła w tamtym roku dlatego nie zrobiłam sobie do tej pory jeszcze prawka.Mój wewnętrzny duch lenistwa podpowiadał mi,że nie będziemy się chciało chodzić na wykłady i jazdy;D Ale w tym roku tak łatwo się nie dam i zrobię je na pewno-jesteś świadkiem mojego postanowienia;) na razie sobie z siostra jeżdżę,która niedawno zdała prawko także trochę mnie przyucza;) nie będę mówiła jak by się skończyła pierwsza próba moje "nauki" jazdy;D
Hehe ja powiem Ci,że w sprawie słodyczy nie jestem absolutnie wybredna-zjem wszystko co zawiera cukier;D kawą nie popijam bo kawy nie lubię- jedynie rozpuszczalną czasem. Czarną jedynie wtedy jak planuje
dłużej posiedzieć w nocy-choć nie zawsze pomaga- bo strasznym śpiochem jestem- sen to moje drugie imię... no ok trzecie;)
Hmmm no może trochę zawiedziona-choć zależy co by to była za kara;D
praca praca-zjawy i duchy w literaturze-ciekawy temat jak dla mnie i pracochłonny straszliwie;D
No trochę grubaśna książka ale na pewno szybko sobie z nią poradzisz- zwłaszcza jeśli jest ciekawa;)
a korzystając z okazji chciałam Ci życzyć wszystkiego Najlepszego z okazji Świąt- nie jestem dobra w składaniu życzeń ale Najpiękniejsze, świąteczne, wielkanocne życzenia składam od serca, życząc ich spełnienia;) hm nawet się rymło :D
Trzymaj się ciepło pozdrawiam serdecznie;)
No nie dziw mi się z tą propozycją, bo spotkanie kobiety, która nie ma fioła na punkcie swojej wagi, to naprawdę coś wyjątkowego!:)
Naprawdę zazdroszczę Ci wyjazdu w Bieszczady. Moim zdaniem w górach jest o wiele fajniej niż nad morzem, bo... nie jest tak monotonnie:D Ech, odpoczniesz sobie po tych wszystkich stresach i wyrzeczeniach, których teraz musisz doświadczać. A ja w tym czasie będę się spinał, że mi się sesja zacznie zaczynać:) Ale nie będę psioczył, bo należy Ci się taki wyjazd! Planujesz zostać na dłużej, czy na jeden-dwa dni jedynie?
Kości me nie wypoczęły, bo jakoś tak dziabania się dużo narobiło, że codziennie po 4-6 godzin wychodziło, ale za to jak się odstresowałem:D Masz rację - na wsi zawsze jest coś do roboty, ale w poniedziałkowe popołudnie to już nie wiedziałem co z tym czasem robić:) Ojjj, ziemniaki... Współczuję. Ja od sadzenia bardziej nie lubię przebierania na te do jedzenia, do sadzenia i zgniłki. Brrrr! A co do mojej pracowitości to się pomyliłaś, bo jestem notorycznym bałaganiarzem - jestem zbyt leniwy by cokolwiek z tym zrobić, bo i tak się przecież pobrudzi:D
No tak - dobrze by było czymś się zająć. Ja przynajmniej miałem wtedy pretekst do migania się od tych wiejskich obowiązków a i pieniędzy trochę się zarobiło. Ty jako kobieta masz przewagę, bo dobra aparycja to atut, dzięki któremu można dobre stawki wyciągać. A ja... hmmm:D
Oj sielanka, sielanka!:) Ostatnio fajne zdanie usłyszałem "żyj tak, by wstyd było opowiadać, ale przyjemnie wspominać". Idealny komentarz do tego ostatniego okresu:D Temat mojej pracy to "Projekt i implementacja systemu bazodanowego wypożyczalni filmów dvd z wykorzystaniem języka programowania Python":D Wiem, że to brzmi zabawnie, ale wszystkie tematy składają się z masy skomplikowanych wyrazów:D
O, to skoro mnie uczyniłaś świadkiem przysięgi, to będę Cię upominał w razie gdyby zapał minął i odechciałoby Ci się zdawać prawka. Teraz już się nie wymigasz!:D Na pewno sobie poradzisz i nie będzie tak strasznie jak myślisz... Choć gdybym był kurą czy kaczką mieszkającą w Twojej miejscowości to miałbym się na baczności;D
Ja kawę lubię od dawna, ale dopiero podczas sesji staje się nieodłącznym kompanem gdy się śpi po 4 godziny a resztę czasu trzeba optymalnie rozplanować by ze wszystkim się wyrobić. Ale za to pomiędzy sesjami to już można się ponawysypiać:D Też lubię spać, choć nieraz się zarwana nocka zdarzyła bo książka mnie wciągnęła, to jakoś nie cierpiałem. Choć często mam sobie za złe że za długo sypiam i mi życie ucieka. O właśnie, to skoro już o tym wspomniałaś, to może zdradzisz mi swoje pierwsze i drugie imię?
Temat pracy masz naprawdę ciekawy, choć bez głębszego zastanowienia jakoś poza banałami typu "dziady" całkiem trudno wymienić przykłady... No może genialny "Portret Doriana Graya" czy "Alicja w krainie czarów"... Ale już nie będę mieszał, bo zapewne dawno masz już bibliografię oddaną. Ale temat naprawdę super bo niesztampowy i niełatwy co może zostanie docenione.
Ja z natury raczej spokojny jestem, więc możesz być pewna, że kara zbyt dotkliwa nie będzie!;) Lecz z drugiej strony mnie się też należy nagana, bo wyjechałem na święta i nie złożyłem Ci życzeń, a na wsi komputera nie mam więc wcześniej odpisać nie mogłem. Teraz to już musztarda po obiedzie, więc nie ma co się błaźnić ze spóźnionymi życzeniami. Lepiej wymyśl karę i/lub sposób w jaki mógłbym się zrehabilitować:D
A książka ciekawa! Prawie tak ciekawa jak książka telefoniczna:D
No to pracuj, pracuj (pewnie sobie markerem odznaczasz dni w kalendarzu):D
Gorące pozdrowienia i uściski!:)
Ok to przyjmuję "oświadczyny":D ojj tak myślę,że w górach będzie najlepszy wypoczynek:) A Ty lubisz chodzić po górach? Czy raczej bardziej "siedzący" tryb życia?:) Nie myślę,że będzie to raczej jedno dniowy wypad-choć kto wie, kto wie:)
Oszz może aż tak bardzo się nie pomyliłam-na pewno jakaś maleńka cząstka w Tobie jest pracowita-tylko jest schowana i ukryta:D kurcze ale mi się ostatnio rymuje-chyba poetą zostanę...y no raczej poetką:) Czyli bałaganiarstwo widzę masz we krwi-tzw artystyczny nieład lubisz:) Powiem Ci,że jestem przeciwieństwem bo nie lubię jak mam bałagan w pokoju, co nie znaczy że jestem pedantką i wszystko muszę mieć ładnie, pięknie poukładane, ale nie cierpię kiedy mam porozrzucane ciuchy, czy książki- jakoś rozprasza mnie to wtedy. także lekki nieład ale nie za wielki:D Sprzątać nie lubię chyba jak każdy- ale powiem Ci tak szczerze,że z prac domowych lubię....tadamm....prasować;D Jestem chyba wyjątkiem bo raczej nikt tego nie lubi robić:)no ale co tam przynajmniej mają kogo w domu wykorzystywać do takiej pracy- zwłaszcza,że jestem najmłodsza:D bracia często mówią"wyprasuj mi koszulę, bo mi się śpieszy":) a ja jako dobra i uczynna siostra pomagam;D w sumie mój drugi brat się już wyprowadził także trochę zaprzestałam mojej "pasji":D Powiem Ci,że nigdy nie chciałabym być jedynaczką - tu z rodzeństwem zawsze można się pokłócić, pogadać a tak sama to bym się chyba zanudziła na śmierć:D
Kurcze świetny cytat aż go sobie zapisałam. A tak na marginesie to podzielę się z Tobą cytatem który niedawno znalazłam sumie nie wiem co w nim takiego ale mi się podoba :"Nie bój się spalać w całości-ciepło którym ogrzejesz innych ludzi będzie trwało wiecznie" :) jakoś utkwił mi w pamięci:)
Hehe powiedziałabym,że ten Twój temat brzmi nie tyle co zabawnie ale piekielnie skomplikowanie:D dla Ciebie to norma - dla mnie czarna magia:D ale na pewno świetnie sobie z nim poradzisz!:)
oj dziękuje Ci bardzo za słowa otuchy co do mojego przyszłego zdawania na prawko- moje kury na pewno oszczędzę a co z innymi to Bóg to jeden wie;D byle by tylko taty auto wyszło w całości:) a nad Twoim losem jako przyszłej kaczki bym się zastanowiła jeszcze-czy Cię oszczędzić czy nie:D
hmm więc imię Ewelina Monika a trzecie znasz:D nie możesz zostać dłużny i też musisz zdradzić swe imię nieznajomyy:D
sposób w jaki mógłbyś się zrehabilitować.. hmmm to by wymagało chyba dłuższego przemyślenia....aczkolwiek wiem!Chciałaby dostać górę słodyczy i wyjechać do ciepłych krajów...mm może Grecja:D przesadziłam?:) dobra schodzę na ziemię-chyba,że będzie to dla Ciebie wykonalne:D
proszę Cię ja wolę na kalendarz nie spoglądać, a tym bardziej nie odznaczać dni bo dostaje arytmii serca- a to już nie dobrze:D
Pozdrawiam baardzo serdecznie:):)
Lubię poleniuchować, lecz siedzącego trybu życia nie znoszę. Gdybym miał spędzić życie siedząc za biurkiem to bym się wściekł chyba:) Ja na Twoim miejscu bym zabrał śpiwór, namiot i bym przenocował przynajmniej jedną noc. Pomyśl - rozgwieżdżone niebo, świerszcze, ciepłe letnie powietrze... Bajka:) No pracowitej cząstki trzeba by raczej ze świecą szukać:) To znaczy strasznym nierobem nie jestem, bo wiem że jak coś muszę zrobić, to to robię... Ale żeby od razu mnie to cieszyło to nie:D No chyba że mam odpowiednią motywację, ale o tym później...
O, to powiem Ci, że mnie rozprasza porządek. Nie potrafię się skupić gdy wszystko jest poukładane i tak sterylnie czyste. Poza tym jak dla przykładu zeszyt (na szczęście mam jeden do wszystkich przedmiotów) leży w innym miejscu niż powinien (łóżko lub podłoga) to już go nie potrafię znaleźć:) Ale za to płyty, kasety i książki mam poukładane ładnie. A filmy DVD to już w ogóle - alfabetycznie:) A kiedyś miałem kolorystycznie:D
Mnie prasowanie nie przeszkadza. Najczęściej szkoda mi czasu na nie, ale jak muszę to prasuję. Nienawidzę natomiast zmywania - w weekend robię generalne zmywanie po czym w trakcie tygodnia góra talerzy, sztućców i kubków rośnie by w weekend znowu być umytą. Lecz za to lubię wieszać firanki. Choć może powinienem raczej powiedzieć że przywykłem do tego, bo od czasów liceum, gdy już urosłem do swoich 188cm wzrostu, wszyscy mnie do tego zmuszali i teraz zarówno mama jak i babcia organizują mycie okien i wieszanie firanek na mój przyjazd:D A przy okazji przypomniało mi się że znam dziewczynę, która ma taką jazdę że prasuje wszystkie ubrania łącznie ze skarpetkami i bielizną:D
Ja mam tylko jedną starszą siostrę i chyba z racji różnicy wieku (7 lat) i charakterów baaaardzo często się kłóciliśmy. Ale nie znam rodzeństwa, które by się nie kłóciło:) Lecz wśród moich znajomych sporo jest jedynaków i oprócz jednej dziewczyny będącej stereotypową jedynaczką (czyli rozpieszczona egoistka) wszystkie te osoby są w porządku. Więc bez rodzeństwa też można "wyjść na ludzi":D Ech, pamiętam jaki ja byłem wściekły gdy moja siostra, która ma urodziny 5 dni przed moimi, miała osiemnastkę. Wszyscy na niej skupiali swoją uwagę a ja chodziłem ofochany na cały świat:D
Bardzo trafne słowa... Tym cytatem powiesiłaś poprzeczkę bardzo wysoko. To w ramach rewanżu zacytuję fragment "Dezyderaty": "Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu, pamiętaj jaki spokój może być w ciszy."
Z Mojego tematu wszyscy się śmieją właśnie z powodu jego złożoności:) Dziękuję za wsparcie!;)
Ale ja taki bardziej chudy niż gruby jestem więc jako kaczka czy kura byłbym kiepskim materiałem na rosół lub inną potrawę. Dlatego proszę potulnie - oszczędź mnie biedaczka 0_0 <- a to wizualizacja mojego błagalnego spojrzenia:D
O, z imieniem Monika wiąże się wiele miłych wspomnień z czasów przedszkola:D Zazwyczaj wszyscy wołają na Ciebie Ewelina czy Monika (lub używając któregoś ze zdrobnień)? No przez dłuższy czas myślałem o tym czy nie pozostać tajemniczy niczym zorro, ale gdzie mi tam do niego:D Aby nie owijać więcej w bawełnę: Damian. Drugiego nie mam bo jak to powiedzieli kiedyś moi rodzice "A po co ci drugie?":D.
Ech, to musiałyby być dwie góry słodyczy, bo widząc Ciebie taką bogatą w słodkości, nie wytrzymałbym i zacząłbym Ci niechybnie podjadać:D A co do Ciepłych krajów... No na razie nie stać mnie na wyjazd nawet do Ciechocinka, ale skoro przyjęłaś moje zaręczyny to pora zakasać rękawy i zarobić na podróż po(a może i przed-)ślubną do Grecji czy też innego wymarzonego miejsca:D I tu właśnie występuje ten wyjątek odnośnie mojej chęci a właściwie niechęci do pracy - mając TAKĄ motywację aż się chce pracować!:D O, a skoro już jesteśmy przy tym temacie, to co sądzisz o wieczorach kawalerskich i panieńskich? Chciałabyś mieć w przyszłości taką imprezę i razem ze swoim przyszłym mężem czy osobno?
Ech, widzę że jednak stres maturalny Cię dosięgnął swoimi zimnymi łapskami... Ale uwierz mi - nie taki diabeł straszny. Przypomniał mi się cytat(chyba św. Augustyna), którym uraczył nas polonista przed naszą maturą: "Tora et Labora" :) Nie muszę chyba mówić, że masz w zanadrzu kolejną parę kciuków trzymanych w Twojej sprawie!:)
Pozdrawiam wyjątkowo cieplutko!:)
Hmm nawet nie wiem od czego zacząć-więc powiem tylko-powrót do żywych!:) oczywiście należy mi się spory ochrzan bo matury hoo hoo dawno się skończyły-moja 20 maja ale lepiej późno niż wcale.Oczywiście nie sposób nie przyznać ci racji w sprawie stresów maturą bo teraz się z tego śmieję-wyniki 30 czerwca także zostało mi trochę czasu do zamartwiania się. poza tym mój genialny pod każdym względem komputer cały czas nawala-gdyby nie zepsuł się przynajmniej raz na 2 tygodnie to chyba musiało by być to święto las.Ale tak to jest starość nie radość bo w końcu już swoje lata ma także trzeba być dla niego wyrozumiałym <wrrr grrr> uwierz mi,że przy nim można wyrobić sobie cierpliwość:) ha moja mama śmieje się,że powinnam sobie szukać męża informatyka taaaa- mamy są fajne:D A tak w ogóle to powiem Ci,że do tej pory nie byłam pochłonięta niczym konkretnym oprócz wypadów ze znajomymi i świętowania zakończonej matury. Za to od jutra zaczynam wykłady na prawko nareszcie moja wrodzona leniwa natura postanowiła podjąć to wyzwanie i ruszyć na podbój dróg<i fos>:D taaa strzeżcie się kurczaki! a co do wizualizacji Twojego błagalnego spojrzenia to nie będę bez serca i MOŻE Cie oszczędzę- widzę w twoich oczach strach i lęk:D a właśnie niech zgadnę masz brązowe oczy? ciekawe czy dobrze mi podpowiedziała intuicja:)
Aż nie do uwierzenia jest jak ostatnio pochłonęły mnie książki teraz czytam dużo więcej niż w szkole -na razie mecze genialny horror Mastertona-"Bezsenni"-groza czyli coś co lubię:D a Tobie jak tam idzie obrona pracy magisterskiej??
Mówią do mnie Ewelina a o zdrobnieniach jednak możne nie bede wspominać chodź od tego imienia jest ich bardzo wiele także na pewno się domyślisz:D nie cierpię tylko jak ktoś mi mówi "Ewelinka" automatycznie uruchamia mi się pewien odruch-jakoś jestem na to uczulona:D bynajmniej mój nick mrówka jest autorstwa Mojego starszego brata zawsze tak do mnie mówił i on jest twórcą większości zdrobnień na mnie:D
Milo mi kolego Damianie<ym raczej mężu Damianie> nareszcie ujawniłeś swe prawdziwe imię:D lubisz jak się mówi do Ciebie zdrobniale czy masz raczej tak jak ja?:)
Co do naszej podroży poślubnej to jestem wytrwała i cierpliwa i każda wycieczka mnie ucieszy możne nawet być bezludna wyspa-liczę na Twoją inwencję twórczą:D swoją drogą ciekawym doświadczeniem byłoby się znaleźć w takim odizolowanym miejscu od wszelkich osobników ludzkich:D
Hm co do wspomnianym przez Ciebie "ostatnim wieczorze" to jestem jak najbardziej za taką tradycją i myślę ze raczej osobno.Jest to dzień w którym trzeba się bawić i cieszyć przed bardzo ważnym wydarzeniem w życiu. Nie znaczy że na wieczorze panieńskim nie mogą pojawić się "męskie akcenty"-tak jak na wieczorze kawalerskim "kobiece akcenty".Można ten wieczór spędzić w nieco bardziej zwariowany, niekonwencjonalny i pikantny sposób. myślę ze nie ma w tym nic zlego:)Szczerze mówiąc tak na nieobecna chwile mam wyobrażenie o tej tradycji a kto wie jak w przyszłości zmienia się moje poglądy na ten temat,Na razie nie myślę o tym bo mam na to trochę czasu a kto wie co mi los szykuje:) może dane mi będzie zostać zgorzkniałą starą panną hehe:D dobra przesadziłam trochę tak o bym nie chciała:)hm ciekawi mnie Twoje zdanie na temat tego "nietypowego wieczoru":)
pozdrawiam bardzo serdecznie i śle gorące uściski na wakacje:D- mimo ze u mnie do końca czerwca zapowiada się deszczowa pogoda.
Ufff, a już myślałem że mi panna młoda sprzed kobierca ślubnego zwiała:D No, w sumie 30 nie jest tak daleko, także pewnie za parę dni znowu poczujesz to nerwowe nomen omen mrowienie i ogólne zestresowanie Cię ogarnie. Ale z tego co widziałem, to łatwa była ta matura, więc Ty na pewno dobrze ją zaliczyłaś bo się do niej przygotowywałaś. No muszę Ci powiedzieć, ze Twoja mama jest bardzo mądrą kobietą i powinnaś się jej słuchać!:D O, to super że chcesz te wolne dni wykorzystać na naukę jazdy - w sumie lepiej teraz niż np w listopadzie. Strach się bać na ulicę wychodzić:) Co do mojej obrony pracy magisterskiej to będzie, gdy napiszę pracę. A pisanie też nie idzie, lecz stoi w miejscu od 6 miesięcy:/ I zawsze sobie mówię: "ale za tydzień to już się biorę", "no po świętach zacznę pisać", "teraz mam komputer zepsuty, ale jak naprawię to zaraz siadam i piszę", "znowu sesja, nie ma czasu na pracę magisterską, po sesji zacznę". Jest po sesji, więc mówię "w wakacje zacznę pisać, obiecuję"! Nie takie rzeczy zresztą obiecywałem:D Choć też już mam wymówkę dlaczego np dziś nie mogę nad tym pracować - właściciel mieszkania w którym żyłem 4 lata powiedział że muszę w ciągu tygodnia się wyprowadzić. Niefajnie się przez to zrobiło, bo trudno znaleźć mieszkanie tylko na pół roku (bo tyle mi zostało studiów). Ale jako rockandrollowiec nucę refren "Like a rolling stone" Dylana pakując swoje graty i nie przejmuję się tym zanadto:) Natomiast za tydzień na openera jadę, więc znów pisanie pracy się odwleka. No sama widzisz jak mi się niefortunnie składa:D
A tak przy okazji, to udało mi się wygrać karnety na openera w radiu. Już drugi rok z rzędu. Ale Ty się nie odzywałaś, to wziąłem i jeden sprzedałem a drugi oddałem za free. Ech...
Niestety - moje oczy są... są... No dziś są szare. W dowodzie też mam szare, choć czasem błękit z nich wychodzi:) Ale Ty na pewno masz brązowe oczka!
Damianek - tak mówiły o mnie wszystkie ciotki zazwyczaj jeszcze łącząc to ze słowem "aniołek". Jak miałem ze 4 lata, to może i było miłe, lecz gdy ma się te dwa iksy i słyszy o sobie "aniołek" to niepokój ogarnia czy aby ze mną jest wszystko w porządku (po czym przypominam sobie coś, czego one nie wiedzą i się uspokajam:D). U nas Eweliny zawsze skracało się do "Ewcia".
Bezludna wyspa byłaby fajna, choć jak dla mnie jedynie jako odskocznia od codzienności. Dwutygodniowe pustelnictwo byłoby w porządku, lecz na dłuższą metę brak możliwości porozmawiania byłby straszny. Choć to trochę dziwne, bo na co dzień zupełnie nie odczuwam potrzeby kontaktu z obcymi. Ba! Irytują mnie te wszystkie bacie, które siadają obok mnie w autobusie i zagadują "Oj, ledwo doszłam. Starość nie radość". Uśmiecham się serdecznie (a niech ma!) ale raczej nie odpowiadam, bo mam wrażenie, że zaraz zacznie mi opowiadać co ją boli i gdzie strzyka:) Też masz takie nastawienie do obcych, czy po prostu jestem socjopatą?:D
To fajnie, że nie jesteś jak niektóre kobiety, które szpiegują swoich przyszłych mężów na tych zabawach. Niezbyt dobrze to rokuje na przyszłość... Ja generalnie należę do typu ludzi, którzy ufają partnerom (sam byłem po tej "sprawdzanej" stronie i się uczuliłem na to, by nie podejrzewać kogoś o zdradzanie na każdym kroku) dlatego nie miałbym nic przeciwko tej ostatniej zabawie w stanie "wolnym". Pod jednym warunkiem - imprezują obie strony albo żadna.
Przymiotnik "zgorzkniały" przypomniał mi pewną historię, której byłem uczestnikiem. Siedzieliśmy czwórką znajomych w barze. Rozmowa zeszła na seks analny, bo koleżanka usilnie chciała się dowiedzieć jak to jest. Oczywiście prawie przez cały czas śmiała się i zadawała swoje pytania dosyć głośno. Aż w końcu jeden z siedzących w knajpie "stałych bywalców" powiedział, że my studenci jesteśmy za głośni i tylko się piwa napijemy to od razu o świństwach rozmawiamy. Na to mój kolega odpowiedział "No ale pan jest zgorzkniały". Jeden z kolegów tego oburzonego powiedział wtedy: "No widzisz Stachu? Zgorzkniały jesteś" i go wyśmiali:D
Taka mała dygresja:D Choć biorąc pod uwagę treść tematu tego wątku, to nie większa dygresja, niż reszta naszych wypowiedzi:) A wracając do ad remu - staropanieństwo Ci nie grozi, już ja wespół z Twoją mamą o to zadbamy!:) Choć ja tak na poważnie to do ślubu jestem dość zachowawczo nastawiony - najpierw wolałbym kogoś NAPRAWDĘ dobrze poznać np mieszkając z wybranką kilka lat. To jest bardzo dobra weryfikacja dopasowania, bliskości i wyrozumiałości:)
Tej książki chyba nie miałem okazji czytać, choć pewności nie mam. Ja właśnie skończyłem "Życie a zwłaszcza śmierć Angeliki de Sance" Jacka Podsiadło i powiem Ci, że dawno się tak nie uśmiałem:) Zwariowany gość! Swoją drogą, to w wierszu "nieprzysiadalność" Marcina Świetlickiego występuje J.P., którym to właśnie jest Jacek Podsiadło.
A teraz idę pomyśleć czy mam wyrzucać koperty, czy też nie. A właśnie, bo chyba Ci tego nie mówiłem - zbieram koperty, w których ktoś do mnie prześle list czy też przyjdzie paczka z nagrodą wygraną w radiu. Taki jeden z moich małych fiołów:D
Jak to uściski na wakacje? Mam nadzieję, że to nie znaczy że odezwiesz się dopiero w październiku? Ja Cię ściskam co najwyżej do 30 czerwca - po tym terminie uściski tracą swoją ważność a więc już nie są tak gorące dlatego musisz się zgłosić po następne i przy okazji pochwalić wynikami:D Oczywiście wcześniejsze zgłoszenie się po świeże uściski jest możliwe i pożądane - tego nie można przedawkować:D
Hmm raczej nie zostanę kryzysową narzeczoną i nie ucieknę sprzed ołtarza, nie w moim stylu:) jak mogłeś tak nawet pomyśleć-nie ładnie!
O, gdybyś to powiedział mojej mamie co wyżej napisałeś miałbyś u niej dużego plusa i założę się, że zdolna by Ci była upiec nawet genialne orzeszki z nadzieniem (jej specjalność) jeśli nie jadłeś tego nigdy to uwierz mi, że jak raz spróbujesz będziesz chciał jeszcze i jeszcze:D
Kurcze co za zgred Cie wywalił z mieszkania-takiego porządnego obywatela! No ale jak widzę masz genialną postawę i optymistycznie podchodzisz do wszystkiego- typowa dusza rockandrollowca:D Masz już jakieś lokum? Machnij jakiś szałas- w sam raz na upalne dni- będziesz żywił się ekologicznym jedzeniem i obcował z naturą:D.Gorzej jak pada ale podejrzewam że twoja inwencja twórcza jest nie ograniczona:D dobra schodzę na ziemie:D
Hmm skąd jak znam takie wymówki:)Ale w sumie gdybym miała świadomość że za kilka dni jadę na openera też bym się nie mogła na nauce skupić- oczywiste:D Mówiłam już, że Ci zazdroszczę farciarzu? Dobra nie będę się powtarzać:D
Jednak moja intuicja mnie zawiodła-Twoja za to świetnie się sprawdza:D
Oj tak babcie(w szczególności) potrafią być wkurzające. Aczkolwiek ja mam u mnie przykład dziadka który (o zgrozo!)zazwyczaj jeździ wtedy co ja. Rzecz biorąc facet to wywiad wsi-wszystko wie, o wszystkim słyszał(kto z kim, jak, po co i dlaczego) i jeszcze wymaga żeby go słuchać a to już za wiele! Nie interesują mnie plotki co się dzieje, wole żyć w swojej błogiej ciszy i nieświadomości(przynajmniej w autobusie):D Także ja się staram jak jest możliwość zaszyć gdzieś na siedzeniu i słuchawki na uszach-byle dojechać na miejsce:)
Wiesz powiem Ci że z zaufaniem to jest trochę śliska sprawa-ja np. zawiodłam się strasznie na kimś i na początku jak to wiadomo jest ciężko z czasem mija ale jakiś uraz zostaje. Potem ciężej jest obdarzyć kogoś zaufaniem. No tak już jest-choć powiem Ci, że fajnie jak jest ta odrobina zazdrości w związku(takie dopełnienie), ale oczywiście przesadna zazdrość nie jest moim zdaniem na miejscu(i jak to powiedziałeś szpiegowanie na każdym kroku).
Hehe no cóż któż zrozumie studentów-na pewno nie” zgorzkniały Stachu”:D
Zgadzam się co do wspólnego mieszkania przed ślubem .Tak na prawde nie jest się w stanie do końca poznać tej drugiej osoby, ale przebywanie z nią na co dzień, zajmowanie Si ę zwykłymi (i tymi mniej) sprawami pokazuje czy to jest to! Wiesz, że moja siostra chodziła (z jej teraz obecnym mężem) 10 lat! Uwierzysz? powiedziała mu, żeby na nią czekał bo chce się nacieszyć młodością i wolnością no i…zaczekał:D Fajna sprawa-choć takie długie staże narzeczeństwa to teraz zdecydowanie rzadkość! A to moim zdaniem najlepszy czas w życiu zakochanych:D
Hehe a tak a propos humoru w książkach to nie wiem czy wpadła Ci w ręce taka książka Andrzeja Pilipiuka-„Kroniki Jakuba Wędrowycza”? Ten to dopiero przekręt-egzorcysta i producent bimbru-niezłe krzywe jazdy miał:D można się pośmiać:)
Oo koperty? Hm nieźle…:D ile już masz-pochwal się:D
A uściski jeszcze nie straciły daty ważności-już je odebrałam i są gorące tak jak mówiłeś:D co racja to racja tego nigdy za wiele dlatego przesyłam ich jeszcze więcej do następnego razu:D Na razie nigdzie się nie wybieram na wakacje- moje długie nieodpisywania mogą mieć tylko jeden powód- zepsuty komputer:D także liczę na wyrozumiałość:D
Ojej, to z taką rekomendacją gdy spotkam teściową, to koniecznie muszę jej powiedzieć parę miłych słów aby tych orzeszków spróbować!:D A tak w ogóle to co to jest, bo prawdę mówiąc pierwsze słyszę...
No przepraszam, ale skoro przeskoczyliśmy okres "poznawania się" i zostaliśmy małżeństwem, to mogę nie wiedzieć co jest w Twoim stylu, a co nie. Ale nadrabiam zaległości i obiecuję więcej nie wątpić:D
No właśnie jeszcze nic nie znalazłem konkretnego. Myślę, że jak już 15 lipca będzie zakończony pierwszy termin rekrutacji i studenci zaczną konkretnie szukać mieszkań, to i oferty się posypią. A najlepsze jest to, że myślałem, iż pomieszkam sobie z siostrą przez te pół roku, bo kilka miesięcy temu kupiła sobie mieszkanie w bloku i mieszka tam sama, lecz okazało się, że nie mogę liczyć na jej pomoc:/ Dlatego jak już mówiłem - ciesz się że masz taką siostrę, bo w przydziale mogła Ci się trafić taka jak moja:)
Ciemne włosy, piwne oczka... ech...:D No piękną mam żonkę, nie da się ukryć:D
Plotki, no tak. Moja mama pracuje w takim wiejskim sklepie spożywczym, więc musi się nasłuchiwać jak te wszystkie kobiety schodzą się poranną porą by kupić chleb i obgadują mieszkańców wszystkich okolicznych wsi.
A skoro już narzekamy na takich ludzi, to ja często widuję taką parę: dziadek z babcią. Oboje ok. 70 lat, on na oko 50kg ona ponad 100. Dodatkowo ona jeździ na wózku, a właściwie to on ją pcha. Gdy wsiadają do autobusu ona robi krzyk, że nikt jej nie chce ustąpić miejsca (choć ktoś zawsze ustępuje, lecz nigdy to, gdzie ona chciała siąść). Gdy pewnego razu ona już siedziała a on wepchnął wózek do autobusu i chciał usiąść, przez przypadek najechał jej tym wózkiem na nogę. Ale to dosłownie tak odrobinę, że większość, to by tego nawet nie poczuła. A ona zaczęła się na niego wydzierać: "Aaaaa! Moja noga! Nie dość że mnie bolą nogi, to jeszcze ty mi je przejeżdżasz. Najlepiej to żebym je sobie ucięła albo w ogóle umarła. Wtedy byłbyś zadowolony". A ten dziadziuś gdy tylko zauważył, że ją tym wózkiem niechcący najechał, usiadł obok niej, wziął jej dłoń w swoją (co prawdę mówiąc w ich wieku nie zdarza się często) i zaczął przepraszać. Natomiast ona niewzruszona cały czas prawiła mu takie kazania. Koszmar! Za każdym razem gdy sobie przypomnę ten jej potworny krzyk z takiego błahego powodu to mi się przykro robi tego dziadka - przez cały dzień pcha ją przez miasto a ona mimo wszystko stale do wszystkich (a więc i do niego) ma pretensje.
No obecnie to akurat ten okres narzeczeństwa trwa o wiele dłużej niż kiedyś, bo przynajmniej w mojej okolicy na salę czeka się 2 lata:) Lecz masz rację - to jest akurat podyktowane koniecznością a nie świadomym wyborem. 10 lat? Jestem pod wrażeniem! Moje 3 siostry cioteczne wychodziły za mąż po 6, 7 i 8 latach "chodzenia" ze sobą. Heh no tak - zazdrość bywa fajna, ale w granicach rozsądku. Natomiast wspólne mieszkanie "na kocią łapę" to świetny test - kłótnie o to, kto wynosi tym razem śmieci, kto zmywa naczynia, nie posprzątał skarpetek czy nie dokręcił pasty do zębów. Proza życia:) Ale oprócz tego właśnie można się przekonać jaka jest druga połówka 24/7. Bez makijażu, bez sztucznych uśmiechów itp. Ale efekty tego testu mogą być różne - ja po roku mieszkania z kobietą stwierdziłem że to nie ta (ostatnio pisałem dlaczego) więc nie ma sensu się wzajemnie męczyć i oszukiwać. Jasne - byłem z nią 3 lata, czyli całkiem długo, ale gdy wychodząc do łazienki nie mogłem zostawić telefonu bo wtedy czytała mi sms-y, to się robiło bardzo nie-tak-jak-powinno-być. Oczywiście na początku zastanawiałem się czy dobrze zrobiłem, ale później doszedłem do wniosku, że to i tak długo by pewnie nie potrwało.
Ale było - minęło, jakiś taki zamulony ten post mi wyszedł. To żeby rozminować nastrój odpowiem - jasne że znam Jakuba Wędrowycza!:D Czytałem "Kroniki", jakiś zbiorek, w którym powtarzało się kilka opowiadań z "Kronik" a także całkiem niedawno skończyłem "Pola trzcin". Fakt - strasznie abstrakcyjny humor, ale to akurat lubię:D W tej ostatniej książce już nawet poducza swojego wnuka do fachu egzorcysty:) Dodatkowo występuje Dracula, Stalin, Lenin i Trocki oraz wiele innych ciekawych postaci:)
Nie no - dużo nie mam, bo w sumie około 70, ale biorąc pod uwagę fakt, że zbieram te, w których przychodzą do mnie nagrody np z radia, "Przekroju" czy też "Filmwebu" (raz) lub z innych źródeł, to uważam że i tak nieźle:)
Niestety nie wiem kiedy w ogóle coś napiszę, bo nie mam pojęcia, czy internet będzie miał zasięg jak się już sprowadzę na wieś. Ale jakby co, to będę rodzicom truł, że net jest mi potrzebny do pisania pracy:D Dlatego ja również z góry się usprawiedliwiam:D
Jak to się nie wybierasz? a ten wypad w Bieszczady? Rozumiem, że pogoda nie zachęca do spania pod gołym niebem, no ale całe wakacje taka nie będzie!:)
Coś muszę pokombinować z tymi uściskami, byś się od nich uzależniła i chciała jeszcze i jeszcze (jak ja orzeszków z nadzieniem):D Bo ze skracaniem terminu ważności na dłuższą metę nie przejdzie - zaczniesz je przechowywać w lodówce, co znacząco obniży ich właściwości grzewcze. Hmmm to wymaga dłuższego zastanowienia... :D
witam! pisze w piękna,gwieździsta choć chłodną noc.Obecnie się zasłuchuje- deep purple "sometimes I feel like screaming"
mmm...są powody do mruczenia;D I pełna mobilizacja do napisania wiadomości-natchnienie:D Aczkolwiek miałam druga kuszącą opcję co do dzisiejszego wieczoru-czyli genialna książka Kinga "Christine" wciągła mnie na całego .Lubie czuć dreszczyk przed snem:D Co nie znaczy że lektura okazała się ważniejsza niż napisanie do Ciebie:) W kolejce czeka jeszcze kilka:) Tak wiem ze to dziwne-wakacje a ja książki czytam-tez się czasem nie poznaje:) aczkolwiek nie odpuszczę sobie zerknięcia chodź na jeden rozdział przed snem:) Przed chwila właśnie wróciłam ze świeżego powietrza- przebiegłam w sumie niewielki dystans także nie ma się czym chwalić:)Ostatnio tez złapałam fazę na wycieczki rowerowe także sobie śmigam tu I tam .Zdradzę Ci ze mam takie fajne sekretne miejsce-lubię tam jechać wieczorkiem ale widoki są mmm cudne-zwłaszcza zachody <taa dusza romantyka się we mnie budzi:D Tak na marginesie wieczorami czuć już zbliżająca się jesień-przykre ale coraz bardziej realne. No cóż wróciłam do żywych<raczej mój komputer-do tej pory moje przesiadywania ograniczały się do korzystania z neta koleżanek:)Co tam w ogóle u Ciebie słychać-umieram z ciekawości na pewno masz dla mnie przygotowane już cale opowiadanie a no I oczywiście nie darowałabym ci gdybyś nie zdał mi relacji jak wrażenia z opener’a? mogę jedynie snuć domysły ze zabawa była genialna:) Mi wakacje lecą strasznie szybko.Na szczęście wypełnione po brzegi także nie mam czasu na nudę:)Miałam Ci dać znać co do mojej dalszej edukacji także-tadam! Dostałam się na translatorykę angielska na PWSZ.W sumie mam mieszane uczucia bo z jednej strony ciesze bo bardzo podoba mi się ten kierunek a z drugiej martwię ze sobie nie poradzę.Zobaczymy jak będzie i ile tam przetrwam -chciałabym do końca rzecz jasna:)
Musze się pochwalić ze po kilku wizytach nad jeziorem nareszcie zmobilozowałam się i nauczyłam pływać-a jak dla mnie nie lada wyczyn to był:D także z czystym sumieniem mogę powiedzieć że jestem z siebie dumna:D Do doskonałości jeszcze daleko ale jak na początek żabka I pływanie na plecach to coś:)heh chyba tak późno nauczyłam się pływać po traumie z dzieciństwa gdzie jako mały szkrab wypadłam z kola ratunkowego.No nic lepiej późno niż wcale:)tak jak już wspominałam Ci kiedyś wybrałam się w końcu do upragnionych Bieszczad. Byłam z kuzynami w górzance u ich
znajomych w domku:) pogoda fatalna bo lalo cale 5 dni no ale nie chciałam marnotrawić czasu
na bezsensownym siedzeniu w domu i w płaszczach przeciwdeszczowych wlokłam chłopaków za sobą
po wiosce.Biedaki hehe:) doszłam do wniosku ze muszę tam wrócić jak przestanie padać bo
zgubiłam w błocie 6.50 PLN!;P hehe no i na materialistkę wyjdę:D
Jestem tez w trakcie prawka:D właściwie to niechybnie zbliża się mój koniec-czyli egzamin. Zostały mi jeszcze 4 godzinki do wyjeżdżenia.super się jeździ:) Choć początki były "genialne"-mówiłam mojemu instruktorowi drogiemu ze choć przez weekend będzie mógł odpocząć I porządnie się odstresować aż do następnej jazdy rzecz jasna ze mną:D jego stałe teksty na początku to: "czemu ty na znaki nie patrzysz ty je w ogóle widzisz?" albo: "nie szarp tak tych biegów -gdybyś tak szarpała chłopaka za rękę od razu by cie rzucił":) taaa a to drań jak mi groził:D już się na szczęście wyrobiłam ale jak to że nikt nie jest nieomylny toteż jeszcze sporo błędów robię-niekiedy błachych i oczywistych:) zdecydowanie moja słabością są (o zgrozo)znaki STOP że tez się nie zatrzymuje na nich...ludzkie pojecie przechodzi:D w poniedziałek pójdę sobie egzamin ustalić także pewnie z miesiąc będę musiała czekać. Może tata da mi się przejechać swoja Skodzinką chociaż wątpię-jest jego ukochanym autem I każdy zły ruch nim wywołuje jego gniew:D także zobaczymy czy da mi się do niego zbliżyć-będę musiała go jakoś przekupić…mm może jakaś czekolada czy coś:D chyba na każdego działa:D
Przesyłam ci moc ogromnych uścisków-a od naszego pisania bardzo dużo ich się uzbierało (nie ukrywając ze tez chce takie dostać-podejrzewam że zaczynam się uzależniać od tego a to tylko i wyłącznie z Twojej winy:D:D )nasuwa mi się tak teraz piosenka na zakończenie "czasami lepiej jest spać w cieniu ogrodów dzikich traw we śnie budować nowy świat czami lepiej spać. niech ci się przyśnią a dzikie drzewa niech ci się przyśni kwiatów rój niech ci się przyśni leśny skrzat niech ci się przyśnie ja tylko zaśnij":D( to taki fragment na dobranoc pozdrawiam gorąco:*
Hej!
No co prawda opowiadania przygotowanego nie mam, ale czekałem z utęsknieniem aż w mojej skrzynce pojawi się mail ze zdaniem, że w temacie "genialny!" pojawiła się nowa odpowiedź:) Sprawdzałem skrzynkę kilka razy dziennie (więc mi również status uzależnionego się należy:D).
Gratuluję studentko dostania się na wymarzony kierunek! Byłem pewny, że Ci się uda! Kamień z serca po prostu:) A na razie nie zadręczaj się że sobie nie poradzisz - skoro chciałaś iść na ten kierunek, to na pewno będziesz miała motywację do tego, by wszystko pięknie zaliczyć. Kierunek który się lubi nie ma prawa być trudny!:) Ale to są studia licencjackie, czy jednolite magisterskie? Nie żeby to miało jakieś znaczenie, po prostu babska ciekawość:D Choć jeśli licencjackie, to przynajmniej u mnie na studiach mieli naprawdę dużo przedmiotów:/
Wow, to te wakacje można powiedzieć są dla Ciebie pełne zmian - studia, nauka jady, pływania. Swoją drogą ja będąc w podstawówce jeździłem na basen i uczyłem się pływać, ale nie za bardzo mi to wychodzi. Tj umiem utrzymać się na wodzie, ale przemieszczać już nie, więc dryfuję jak kłoda:D Będziesz musiała nade mną popracować pod tym względem moja droga żonko:D
Oj, to może weź poproś tatę, żeby odkręcił Ci znak STOP i przyniósł do domu. Powiesisz go sobie w pokoju i w ten sposób nauczysz się go dostrzegać:) Gdy ja zdawałem prawko w Radomiu, to instruktor kazał mi zapamiętać jedno miejsce, gdzie był zakaz skrętu w prawo a egzaminatorzy kazali tam skręcać. Oczywiście nikt tego nie chciał robić, bo zakaz, ale sęk w tym, że pod znakiem była tabliczka mówiąca, że zakaz obowiązuje jedynie samochody ciężarowe. Oczywiście ten tekst był napisane teką małą czcionką, że trzeba by było się zatrzymać przed tym znakiem by to przeczytać, bo jadąc nie dało rady. Ulubione miejsce uwalania egzaminowanych. Na szczęście byłem przygotowany na ten manewr:D
Może tatę spróbuj urabiać tak, że np zaoferujesz się, że do sklepu pojedziesz i mu przy okazji wieeelkie pudło ptasiego mleczka przywieziesz:D Ogromna motywacja:) Jeszcze zamrugaj słodko swoimi dużymi, pięknymi piwnymi oczami to już nie odmówi na pewno!:) Pod takim spojrzeniem faceci topnieją jak masło na słońcu:D
Ech, jak zazdroszczę Ci tego wyjazdu w Bieszczady! Też bym sobie tak pochodził po wioskach i górach. Nawet w deszczu!:) ech... Ja niestety tkwię u siebie na wsi, ale też sobie wycieczki robię, bo oprócz dotleniania serwowanego przez rodziców z okazji żniw, często chodzę sobie do lasu. Nawet właśnie przed chwilą z niego wróciłem, bo na wieczór powietrze się wilgotne zrobiło i myślałem, że będzie burza. Ale aż szkoda było wychodzić z tego lasu. Też tam mam takie swoje miejsce, gdzie leży złamane drzewo, w gałęziach którego można posiedzieć i świetnie wypocząć:)
Jak już pisałem, pomagam rodzicom w żniwach a poza tym cały czas czytam tę przeklętą książkę, która ma mi pomóc w pisaniu pracy. Oczywiście czasem wykręcam się przed np odkurzaniem mówiąc, że się uczę a w rzeczywistości np film oglądam, ale to takie tam małe kłamstewka:) Mikołaj na pewno nie weźmie tego pod uwagę gdy będzie liczył dobre i złe dzieci:D Na "Dwa Brzegi" niestety w tym roku nie pojechałem, bo akurat przez ten czas byłem potrzebny w domu. Ale za to opener...
Opener był fajny, choć w zeszłym roku byłem bardziej zachwycony (może dlatego, że zeszłoroczny opener, był moim pierwszym). Jak dla mnie koncerty Faith no more i The Prodigy były rewelacyjne(na YT jest pełno filmików - obłęd!). A że przy tym pierwszym stałem przy barierkach, to Mike'a Pattona miałem na wyciągnięcie ręki (dosłownie, bo sobie wycieczkę w stronę publiczności zrobił). The Kooks i Placebo też zagrali super. Bardzo się zawiodłem na Kings Of Leon. Weszli, zagrali i poszli. Zresztą to było zmorą tego festiwalu - było pełno gwiazd, które dawały koncerty jakby od niechcenia i miało się wrażenie oglądania tego show w telewizji a nie na żywo. Poza tym trochę ludzie mnie wtedy wkurzyli, bo tłoczyli się jak bydło. Nie mówię o wpychaniu się pod scenę, bo to normalne, ale o rozpychaniu się przez kilkadziesiąt osób w jednym kierunku, co sprawiało, że ludzie tracili równowagę(a niektórzy przewracali)jak kostki domina. To samo było na Arctic Monkeys. Dodatkowo tam sprzęt padł, przez co przerwali koncert na 10 minut. Ale mimo to na AM też się dobrze bawiłem.
Akurat pogoda dopisała, bo deszcz przestał padać w momencie gdy zacząłem rozkładać namiot, potem przez czas festiwalu nie padało(z wyjątkiem kilku mżawek)aby rozpadać się, gdy był czas wychodzenia z pola namiotowego. Poza tym zakochałem się w gitarach fendera, na których miałem okazję tam pograć, poopalałem się na plaży, po czym chłodziłem się w morzu i przez cały pobyt najadłem się kabanosów na cały rok:D Ale tak wszystkiego od razu nie będę Ci opowiadał, bo w końcu Cię to zanudzi albo mi anegdoty się wyczerpią i będzie niefajnie bardzo:D
No może jeszcze opowiem Ci jedną historyjkę:) Po jednym z koncertów poszedłem pod jakiś płotek siąść na chwilę, bo tego wieczoru czekały mnie jeszcze inne koncerty. i tak siedzę i patrzę, a tu karta sobie leży(a karty były środkiem płatniczym na terenie festiwalu). No to sobie podniosłem tę kartę, siedzę z nią w ręku, ale nikt nie mówi że zgubił, nikt się nią nie interesuje więc stamtąd odszedłem. Skierowałem się do budki heinekena sobie piwko kupić na orzeźwienie i przy okazji sprawdzić czy karta nie jest pusta. Piwo kupiłem bez problemu co oznaczało, że na niej jest jeszcze trochę kasy. Poszedłem więc do takiego specjalnego punktu, gdzie podawali saldo kart i okazało się, że jest na niej....100zł:D
Jaki morał tej opowieści? Jeśli następne wakacje spędzimy razem, to nie zgubisz 6,5 lecz z takim szczęściarzem jak ja na pewno znajdziesz jakieś pieniądze na ulicy!:D (tu przemawiam do Twojej materialistycznej części duszy:D)
"Christine" nie czytałem, ale kiedyś oglądałem film i pamiętam, że się bałem tego czerwonego cadillaca:) Poszukaj jeszcze "Carrie" - jedna z najlepszych książek Kinga. Ja ostatnio przeczytałem "Kroniki zapowiedzianej śmierci" G.G. Marqueza, którą kupiłem za niecałą złotówkę:)
A o narastające zapasy zapowiedzianych uścisków się nie martw - na pewno będę szukał okazji, by swoje długi w tej dziedzinie spłacić (i odebrać rzecz jasna należną mi część):D Powiem Ci(choć pewnie tego nie zrozumiesz, gdyż nie byłaś małym chłopcem... Bo nie byłaś,prawda?:D ), że oczekiwanie na to aż napiszesz, mogę porównać z moim dziecięcym oczekiwaniem na dostawę komiksów w kiosku:D A na to czekałem jeszcze bardziej niż na gwiazdkę!:) Muszę coś wykombinować, by jeszcze bardziej uzależnić Cię od moich uścisków... Mam nadzieję, że Twoi rodzice nie będą mi mieli za złe, że zrobiłem z Ciebie uściskomankę:D
Skoro Ty zakończyłaś lirycznie, to ja gorszy nie będę i zacytuję Ci fragmenty piosenki, która od kilku dni nie może się ode mnie odczepić:
"Pójdziemy ze sobą powoli obok
Do końca wszystkiego żeby zacząć na nowo
Bez słowa i snu w zachwycie nocą
A bliskość rozproszy nasz strach przed ciemnością
Będziemy tam nago biegali po łąkach
Okryją nas drzewa gdy zajdą wszystkie słońca
I czując Cię obok opowiem o wszystkim
Jak często się boje i czuje się nikim
Pójdziemy ze sobą powoli obok
Do końca wszystkiego żeby zacząć na nowo
W deszczu maleńkich żółtych kwiatów
W spokoju przy sobie nie czując czasu
Twoje łzy miażdżą mi serce
I usycham i kwitnę
I ciągle chce więcej"
Tak więc z niekłamaną przyjemnością ściskam Cię bardzo mocno i serdecznie! Słodkich snów żonko! :*
Hej! Kurcze jak napisałeś,ze kilka razy sprawdzałeś skrzynkę w oczekiwaniu na wiadomość ode mnie to od razu mi się cieplej na serduchu zrobiło-poważnie:D Oczywiście tradycyjnie odpisuje z “lekkim” poślizgiem;)Mam nadzieje,ze łaskawie ujdzie mi to płazem;) powiem tylko na swoja obronę,ze zaczynałam ta wiadomość pisać chyba z 7 razy ale za każdym razem albo komp mi się zawieszał albo ktoś mnie wzywał. Tak zwana złośliwość rzeczy martwych;) Tak czy inaczej mówiłeś,że żniwa masz także pewno wieczorami przychodzisz zmęczony i marzysz tylko o chłodnej kąpieli i łózko;D Ja na szczęście dawno jestem po- chętnie bym Ci pomogła na pewno znalazłbyś mi jakieś twórcze zajęcie;) Ja właśnie jestem w trakcie malowania fundamentów domu.Słonce grzało wczoraj i dziś niemiłosiernie -także spiekłam się na raka. Wczoraj nie mogłam spać cala noc -nie wiedziałam na który bok się obrócić, a o spaniu na plecach nie było mowy;)Na pewno znasz to uczucie- darmowe solarium;D Najfajniejszy w takich wypadkach byłby oczywiście jakiś lekki masaż balsamem mm;D Mężusiu drogi chyba będę musiała Cię zatrudnić na etat:D Tylko czy tak bezinteresownie czy za jakaś nagrodę?:D Musisz to jeszcze na pewno przemyśleć;) Ja tak po cichu liczę jednak na odpowiedz pozytywna;)
Nie no skoro wierzyłeś we mnie, ze dostane się na studia to nie miałam innego wyjścia;)Tak ja mam licencjackie...dużo przedmiotów mówisz..eh..czyli zapowiada się hard core..nie wiem jeszcze jak to będzie ale mam w planach na jakieś korki się zapisać i myślę już od września. Zresztą gdybyś teraz już moja mamę słyszał...”ucz się już bo jak sobie poradzisz na pierwszym roku.” tak wiem martwi się o mnie I ma w sumie dużo racji. Chciałabym się wziaść powoli za naukę choćby słówek ale łatwiej powiedzieć trudniej zrobić-zwłaszcza w moim przypadku;) Ja mam przerwę w “myśleniu” od maja także nie wiem jak ja się zmobilizuje do czegokolwiek;)
Nie no to jak umiesz się utrzymać na wodzie to już polowa sukcesu-mi ta sztuka długo przychodziła z trudem.Bałam się położyć na wodzie bo myślałam,ze od razu polecę na dno jak kamień;) ale skoro jesteś na takim poziomie to jeszcze dołożyć machanie rekami, Nogami i będzie super.Chętnie zostanę Twoim osobistym instruktorem:D Mam jednak takie przeczucie, ze będziesz składał
zażalenia co do metod mojej nauki:D Sama nie jestem w tym za dobra-także podejmujesz ryzyko na własną odpowiedzialność;)
Z tym znakiem STOP to nie głupi pomysł:D zawiesiłabym sobie go nad łóżkiem I wpatrywała się w niego (zamiast w zdjęcie jakiegoś przystojnego aktora) godzinami, możne wtedy by coś podziałało:D
Osz widzę mężusiu,ze ujawniłeś przy okazji swoja słabą stronę-jedno spojrzenie I jesteś gotów wszystko dla mnie zrobić hehe;D Będę to musiała często stosować. Mój tata jednak nie ulegnie takiemu spojrzeniu-znam go zbyt dobrze;D ale możliwość schrupania ptasich mleczek to dopiero argument;) Sklep mam zaledwie 300 metrów(możne coś więcej) od domu także byłaby masakra gdym w całości nie powróciła (I samochód) z takiej “trasy”:D
Kurcze to następnym razem zabieram Cie ze sobą w Bieszczady! Będziemy chodzić choćby I po deszczu:D
Właśnie przeglądałam kilka filmików na YT z opener’a. Nie ma co przyrównywać tego co widzę w kompie do tego co na żywo;)Dostałeś jakiś autograf szczęściarzu?;) Wiesz to,ze ludzie się rozpychają i myślą, ze są jedyni to chyba normalka na tego typu koncertach. Można jedynie im współczuć głupoty;)
Raz na koncercie (nie pamiętam to chyba Coma grała) poszłam do przodu- na szczęście moje stopy nie zostały rozdeptane dzięki glanom:D ale wolałam się jednak wycofać I spokojniej bawić z tylu;)
Grasz na gitarze? Super !chłopak z gitara:D Tak okazyjnie sobie grasz czy masz może swoja własną?:)
Kurcze to spacery z Tobą to sama radość I-to już szczęście nie będzie mnie opuszczać:D Moja materialistyczna cześć duszy cieszy się bardzo;)
Jej to skoro tak tych uścisków dużo to ja dołożę jeszcze….. Ogromne buziaki:D(następny powód do uzależnień);) Rany no chłopczykiem nie byłam(zresztą takie rzeczy mówi się chyba przed ślubem a nie w trakcie co nie?);) I niech zgadnę oczekiwałeś na komiksy Kaczora Donalda? Bo ja je uwielbiałam mam na strychu cala stertę:D Jeśli tak to po części Cie rozumiem:D
Nie skądże znowu placebo rodzice mieliby za złe uściski od ich zięcia:D? Są raczej zadowoleni bardzo:D
Pozdrawiam Cie oczywiście jak zawsze bardzo serdecznie;):*
Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć,
Tęskność zawrotna przybliża nas.
Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwóch planet,
Cudnie spokrewnią się ciała nam.
Jest już za późno!
Nie jest za późno!
Jest już za późno!
Nie jest za późno!
chodzi za mną cały czas ten kawałek na pewno dobrze go znasz:)
dobranoc:*
tak p.s tylko tak czytam teraz jeszcze raz mojego posta i patrze i patrze.. i zastanawiam się o co chodziło mi z tym słowem "placebo" na końcu....hmm kto to wie?:) coś chciałam napisać ale nie wyszło :)
Witam! Ależ żonko - no na Ciebie miałbym się złościć? Toż czekanie na Twój post to jak oczekiwanie na prezent mikołajkowy - a gdy się go dostanie, to radość wszechogarniająca:D
No właściwie to żniwa również skończyłem:) I nawet nie było tak strasznie jak pisałaś ale mimo wszystko to było upierdliwe gdy przez pół dnia trzeba było czekać na kombajn lub też wszystko rzucać bo chmura nadciąga... Choć gdy ostatnio z ojcem reperowaliśmy prasę (popsuła się dosłownie kwadrans przed końcem pracy na ostatnim polu) to 2 dni wyjęte z kalendarza:/
Ojej, to pewnie po takim 'raku' to teraz Ci skóra z plecków schodzi... To żonko w ramach małżeńskiej solidarności i współczucia masaż balsamem (a podobno i kefir jest dobry!) zrobiłbym z wielką chęcią i tak często jak tylko byś miała ochotę a mam nadzieję że chciałabyś często, bo lubię to robić, więc możemy się umówić, że masaż będzie również dla mnie nagrodą:D A co do znania tego uczucia - ja właściwie teraz podczas openera na plaży opalałem się po raz pierwszy. Tzn bynajmniej nie jestem blady jak Dracula, lecz zawsze byłem opalony bo sporo czasu spędzałem na powietrzu a tym razem po raz pierwszy tak celowo się opalałem:)
Fakt - z zapasem powietrza w płucach potrafię utrzymać się na wodzie i nawet jak pomacham rękami i nogami to przepłynę kilkadziesiąt centymetrów. Tyle że wtedy nadchodzi moment w którym chcę zaczerpnąć powietrza i wtedy właśnie mój styl zmienia się z kraula na klauna i zaczynam tonąć desperacko łapiąc powietrze:) Pewnie coś robię nie tak ale potrzeba mi kogoś (w domyśle: Ciebie), kto by mi powiedział co:) Moja prywatna ratowniczka... Specjalnie będę się topił żebyś mnie ratowała!:) O! Będę też mdlał byś musiała stosować metodę usta-usta!:D
O, a jakiż to przystojny aktor wpatruje się na Ciebie leżącą na łóżku? Czyżby to był Johnny Depp?
Ech - no niestety(przynajmniej dla mnie) takimi spojrzeniami można mnie baaaardzo łatwo przekonać... Nawet do zmywania naczyń!:D A Ty masz jakąś tego typu piętę Achillesową(oprócz słodyczy:D)?
No widzisz - te 300 metrów to może być kolejny argument dla którego powinien Ci dać ten samochód - na takim odcinku drogi to trzeba się naprawdę postarać żeby mieć wypadek:)
Nie, niestety w tym roku nie miałem takiego szczęścia jak w poprzednim kiedy to złapałem pałeczkę rzucaną przez perkusistę The Raconteurs. Ani autografu ani pałeczki ani nawet kostki:/ Przypomniałem sobie, że na koncercie Theriona złapałem butelkę wody, z której pił jeden z wokalistów i przez pewien czas stała na półce jako 'święta' dopóki mama nie podlała nią kwiatków:D I tyle było z pamiątki:D Co do Comy to się trochę dziwię ludziom, bo na mnie ich muzyka działa tak, że mam ochotę ją chłonąć a nie skakać. No ale są gusta i guściki. Może akurat mój jest tym guścikiem:)
Gitarę mam od roku ale nie zawsze mam czas na niej sobie pograć więc niezbyt dobrze mi to wychodzi. Co prawda zagram parę kawałków, jakieś najsławniejsze riffy ale nie uważam się za osobę umiejącą grać na gitarze. Ponadto to jest gitara klasyczna i w dodatku kiepskiej jakości co mnie trochę demotywuje prawdę mówiąc. Ale od kiedy przekonałem się że na elektryku grać pod pewnym względem jest łatwiej, to jeszcze bardziej zapragnąłem taki fajny zestawik posiadać:) Ostatnio na YT zobaczyłem gościa grającego na pianinie motyw przewodni z Requiem For A Dream(który jak pamiętam miałaś obejrzeć) i tak się zapaliłem, że odkurzyłem stary keyboard siostry i zacząłem grać(choć całości niestety nie umiem jeszcze a i to tylko jedną ręką, bo keyboard ma za mało skal żebym mógł grać z akordami na dwie:/ ). A Ty grasz na jakimś instrumencie?
Akurat z komiksów to wolałem te bardziej 'męskie' czyli Spider-man, Batman, Superman... Ale Donalda też czasem czytałem a w szczególności lubiłem taką część w środku gdzie były podawane takie sprytne przepisy na różne rzeczy np jak daleko rzucić jabłkiem (nabić na patyk) czy robić porządne bańki mydlane lub dinozaury z paper mache:)
A tak na koniec co do tych studiów - ja jedynie wiem jak to wygląda na mojej uczelni, więc nie bierz tego jako pewnik i nie martw zawczasu bo może akurat u Ciebie będzie mniej przedmiotów niż w tzw. starym systemie. Może z korkami zaczekaj aż się zorientujesz na jakim poziomie jest nauczanie, co będziecie mieli w podręcznikach itd. Niedawno na YT znalazłem ciekawy kanał - HotForWords. Mnie te filmiki spodobały się bardzo, bo akurat takie ciekawostki językowe to coś co uwielbiam (a Tobie być może się to przyda). Aha - i od razu zastrzegam - nie oglądam tych filmików ze względu na 'panią nauczycielkę':D
Co prawda domyśliłem się co miałaś napisać, ale skąd się tam placebo wzięło to też pojęcia nie mam...
Dziś sąsiadka przyniosła całą skrzynkę malin więc obżerając się nimi tylko jedno mi przyszło do głowy tego wieczoru(choć też to pewnie znasz):
W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.
Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.
Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.
I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.
I nie wiem, jak się stało, w którym oka mgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,
A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.
Śpij słodko moja żonko! Gorące i namiętne uściski i buziaczki na dory sen:*
w każdym razi mi sie podobał było kilka naprwade fajnych scen. cóż gusta są różne.
Co by nie mówić nie lubię kiedy w horrorach sa dziwne stworzenia bo to tworzy klimat nierealistyczny co powoduje ,że się nie boję jednak w tym filmie mimo tych dziwnych ludzików napięcie bylo, nwet oglądałam kilka razy i również mi się nie znudziło, no i trzeba przyznać ,że zapamiętalam ten film mimo ,że zawsze jest tak ,że coś obejże a potem już nie pamiętam o co w filmie chodziło....
Tak! mi też się podobał. Oglądałam dwie części i czekam na 3 ! polecam film jest naprawdę świetny!. Polecam tak ,że Wzgórza Mają Oczy (1,2 )<-- film jest bardzo podobny do Wrong Turn ! Pozdro ;*
M.
tak oglądaŁam Wzgórza mają oczy i obie części mi się podobały.Nie miaałam okazji jeszcze obejrzeć drugiej częście Drogi bez Powrotu, ale zamierzam to nadrobić;)