Podobnie jak Ulrich Seidl Bruggemann nienachalnie obnaża zbyt-totalne trzymanie się zasad religii. Lea van Acken tworzy nieprawdopodobnie realistyczną/przejmującą kreację w roli dziewczynki, która zastępuje sobie niedobór tej najbliższej miłości matczynej miłością do Boga wg Stowarzyszenia Św. Piotra...
Postawa bohaterki przeczy zasadom religii chrześcijańskiej - o czym mówi jej prawdziwie religijna Bernardetta. Maria umiera w grzechu ciężkim i dlatego nie może przyjąć komunii itd. Film nie jest antyreligijny lecz przeciwnie, głęboko i prawdziwie religijny. mało jest takich, stąd nieadekwatne komentarze świadczące o niezrozumieniu zasad chcrześcijaństwa.
Przypomnę tylko, że ten film ukazuje co najmniej RADYKALNY odłam chrześcijański, do którego należy bohaterka. Naprawdę niewiele dzieli RADYKALIZM od przejścia w FUNDAMENTALIZM. Na TO niebezpieczeństwo wskazuje reżyser. Szkoda, że tak trudno wyłowić jego ciche w formie, acz mocne w wymowie przesłanie.
Moim zdaniem Maria to karykatura chrześcijaństwa i jego zaprzeczenie. Ona odbiera życie (samej sobie) w zamian za jakąś usługę, usiłuje handlować z Bogiem któremu rzuca wyzwanie - w głowie się nie mieści, że ktoś może uważać ją za chrześcijankę. Nie spotkałam się w życiu z takimi "chrześcijanami". Każdy normalny ksiądz przywołałby taką osobę do porządku, jak zrobiła to Bernardetta. A tytuł "droga krzyżowa" jak również plakat z Marią w koronie cierniowej to kpiny i profanacja. Ona sama sobie tą koronę nałożyła powodowana pychą. A że była dzieckiem zaniedbanym i maltretowanym, to inna sprawa - cóż, szatan atakuje nas przez zranienia. Dla mnie istotny problem tego filmu to jego zakończenie: czy Maria, która z powodu grzechu nie mogła przyjąć Komunii Świętej, jest potępiona czy nie? Jej braciszek mówi. Bóg się zlitował nad jej błędem i wybaczył? A może to nie Bóg?...
Przerażająca historia, bo właśnie tak jak pisałem bazująca na mało-rozumnym fundamentaliźmie. Religie ZAWSZE były (i są!) niebezpieczne, kiedy zapomina się, że CZŁOWIEK = DUSZA + CIAŁO - często to drugie jest tak bezsensownie "poświęcane" w tzw. "imię" jak w tym filmie.// Motyw z odzyskaniem mowy przez braciszka uważam za niepotrzebnie banalizujący film