Całkiem nieźle dobrana obsada (jedni z popularniejszych komików Hollywoodu, jakby nie było) dawała nadzieję na niezłą produkcję, jednak na przeszkodzie w osiągnięciu sukcesu stanął jeden "szczegół" - skrypt.
Scenariusz nie obfituje w zbyt wiele śmiesznych scen, a łącząc wszystkie zabawne (i tylko zabawne) momenty udałoby się skompilować filmik trwający nie dłużej niż 2-3 minuty, idealny do umieszczenia na YouTube.
Do tego sporo nieprzetłumaczalnych gier słownych, przez co widz innej narodowości niż amerykańskiej/angielskiej traci połowę żartów, przez co kończy z przysłowiową ręką w nocniku...
"Grown Ups" obejrzeć oczywiście można, ale bez większych emocji. Nie jest to produkcja, na którą warto sypnąć groszem w wypożyczalni/nie daj Boże kinie. Za darmo tylko w przypadku niezbywalnego poczucia znużenia.