Mogę coś pomylić, więc jeśli ktoś jest specem w tej dziedzinie to bardzo proszę o pisanie!
Wielu z nas uważa siebie za Ateistów. Nie wierzycie w Boga i jest wam z tym dobrze. ALE! Jesteście wierzący!!! Tak przynajmniej doszli do wniosku pewni badacze (wg jakiegoś popularnonaukowego pisma). Otóż ateizm jest kwalifikowany jako religia. Religia w nic. Wierzycie, że nic nie ma ponad światem więc to jest religia. Dlatego mimo,że prawie każdy wokół nas mówi, że jest ateistą mamy statystyki, że 98% ludzi jest wierzących, mimo że ateistów jest na pewno więcej niż 5% na świecie. Nie wiem jak oni to liczą, ale wiem, że bycie niewierzącym jest piekielnie trudne. Zapraszam do dyskusji!
A czy wszystko musi zostać opisane w internecie? :)
Możemy brnąć dalej w bezsensie "Ojcze" i stwierdzić że Księgę posiada tylko Wielki Szaman oraz jest ona ukrywana przed Świętą Inkwizycją bla bla bla... To że Stary i Nowy Testament znajdujesz po wpisaniu w wyszukiwarce nie dowodzi jego prawdziwości.
Jaca777 ,
cyt "Załóżmy więc że masz racje. Nie ma Boga. Czy jest to możliwe? " I to jest sedno sprawy i dobrze postawione pytanie.
Uważam ,ze Boga w jakiego wierzą wyznawcy nie ma .Jednocześnie jeżeli jakaś Świadomość / Nieświadomość stworzyła Wszechświat to ma w głębokim poważaniu istoty zamieszkujące planety ,ich wierzenia ,rytuały itd. I proszę nie stawiać znaku równości pomiędzy Bogiem judeo -chrześcijańskim, islamskim itd a Świadomością lub Nieświadomością - to są dwie skrajnie różne sprawy .
Więc ,wykluczam jako prawdziwe teorie kreacjonistów ,jednocześnie wykluczam prawdziwość teorii głoszonych przez ewolucjonistów. Myślę ,że te dwie teorie są tak bardzo skrajne ,że pomiędzy nimi jest mnóstwo miejsca na możliwości ,o których nawet nie śniliśmy . Bezkrytyczna wiara w Boga lub Teorię Ewolucji uniemożliwia poszukiwanie Swojej Prawdy.
Davix84
Jeżeli moje teorie będę propagował, będą chwytliwe ; znajdę osoby ,które mi uwierzą ; znajdą się osoby ,które będą w mniej lub bardziej pokojowy sposób popularyzowały te teorie , za 2000lat moje teorie będą przyjmowane jako jedyna prawda ( przynajmniej w pewnych kręgach ). Za dwa tysiące lat istnieje szansa ,że będziesz w stanie oddać życie za prawdziwość moich teorii .I nagle to co uważałem tylko za możliwe ,Ty po 2000lat będziesz nazywał Prawdą
Pamiętajmy ,że drzewiej było łatwiej ,żeby w/w scenariusz mógł się ziścić - dzisiejsze religie są bardzo mocno okopane.
I tak , w dużej mierze dzieci w szkołach naucza się używając manipulacji .
Jeśli odkryję środek, który spowalnia lub eliminuje starzenie się, to będę o tym wszystkim mówił, podobnie ŚJ mówią innym np. jak osiągnąć życie wieczne na podstawie Biblii, ponieważ chcą się dzielić tym co sami poznali, odkryli. Czy jest to chwytliwe? Nie powiedziałbym. Sam głoszę ludziom i widzę jak na słowo: Biblia, Jezus, Bóg itp. ludzie reagują tak jak wampiry na krucyfiks w filmach:) Prawda jest jedna a wiele teorii na temat prawdy. Chodzi zatem o to by wśród stery takich teorii odszukać prawdę. Studiowałaś/łeś Biblię ze ŚJ? Jeśli nie, to skąd wiesz, że się mylą? Jeśli ktoś ze Świadków studiuje z kimś Biblię a ten ktoś nie chce nim zostać (bo być ŚJ nie jest łatwo) to nie ma problemu, każdy ma wolną wolę, nikt nikogo nie zmusza, nie ma hipnotyzowania:) czy odmawiania zaklęć:) same logiczne argumenty, argumenty z Biblii.
No. Tak wygodniej. Jednak zakład Pascala daje mi lepszą perspektywę niż Twoje podejście. Taka jest moja droga i (jak sądzę) prawda więc o niej będę przekonywać tak samo jak Ty będziesz przekonywać do swoich poglądów. Pytanie tylko kto Cię będzie pamiętał za 2000 lat? albo choćby za 100... Kto odda życie za coś co niczego nie daje w zamian?
Zakład Pascala daje Ci lepszą perspektywę? Ok .Ja osobiście jej nie widzę ,ponieważ Pascal pominął to o czym pisałem - brak tego co pomiędzy. Pewnie nikt nie będzie mnie pamiętał za 2000 lat ,Ciebie też pewnie nie. Ale czego to dowodzi? Niczego . Podałem tylko przykład jak światopogląd i teorie mogą się zmieniać w czasie gdy znajdą podatny grunt. Gdy znajdą się wyznawcy.
"Kto odda życie za coś co niczego nie daje w zamian? " - no właśnie kto? Może ludzie wierzący ,bo ja z całą pewnością nie.
Davix
Ciągłe nachodzenie i powtarzanie pewnych teorii u wielu ludzi powoduje ,że z automatu mogą przyjąć za prawdę to co im się mówi .Większość z nich jest zgubiona, nieszczęśliwa ,odczuwa pustkę w życiu . Dokładnie te same metody przekonywania /manipulowania od lat stosowane są np. w polityce .Też używane są na pozór logiczne argumenty ,też nie ma zaklęć - jednak ludzie biorą te teorie jak swoje.
cyt ."Studiowałaś/łeś Biblię ze ŚJ? Jeśli nie, to skąd wiesz, że się mylą?" Odwróćmy pytanie ,skąd Ty wiesz ,że ja się mylę ,bo przecież jako ŚJ jesteś tego pewien.
Nie spotkałem jeszcze kogoś kto przyjmuje z automatu tego co mówią ŚJ a co ważne nikt nie może zostać ochrzczony by być oficjalnie ŚJ, jeśli nie rozumie czego naucza Biblia. Każdy kto studiuje z nimi Biblię jest zachęcany do samodzielnej analizy, do zadawania pytań, a nawet do polemiki z tym co mówią ŚJ. Jeśli przyjdzie do Ciebie ŚJ i powie: "musisz mi wierzyć" to go wygoń, każdy prawdziwy Świadek Jehowy mówi: "zobacz co jest napisane i zdecyduj czy wierzyć". Ludzie są nieszczęśliwi i zagubieni bo żyją bez Bożego kierownictwa dlatego kiedy przychodzimy i pokazujemy co Bóg radzi w swoim spisanym Słowie a potem ktoś zaczyna się do tego stosować i staje się szczęśliwy to upewnia się, że to prawda.
Jeśli uważasz że takie same metody stosują ŚJ co politycy to widzę że nic nie wiesz o Świadkach. Poza tym gdzie politycy używają logicznych argumentów do przekonywania?:)
Na głupotę ludzi nic zresztą nie poradzisz. Każdy kto wierzy politykom na słowo jest głupi i każdy kto wierzy na słowo Świadkom jest głupi. Ludzie na ogół bez zastanowienia wierzą w to co słyszą, co jest modne, popularne. Kiedyś wierzyli bezmyślnie kościołowi teraz wierzą bezmyślnie naukowcom. Ostatnio np. rozmawiałem z jedną kobietą, która jest ateistką i pytam się jej "jak zatem powstał świat, człowiek", a ona mi odpowiada: "po prostu, powstał embrion a potem cały człowiek" Została widocznie zmanipulowana przez naukowców:) To samo jest z większością katolików, rodzice wybrali za nich religię, ochrzcili ich bez ich zgody, a kiedy dorośli nie sprawdzają nawet czy ta religia w którą wierzą, czy ten kościół któremu wierzą jest prawdziwy.
jestem tylko przelotem. może czasem jeszcze coś napiszę, jeśli dyskusja załapie coś ciekawego.
no i załapała. zakład Pascala jest dla ludzi o wyjątkowo małych horyzontach intelektualnych (oczywiście nie mam zamiaru nikogo obrażać ale...), konkret:
stosując się do zakładu Pascala nie wierzysz - udajesz. a jeśli już zgodnie z pierwszą (a może i drugą, to bez różnicy) częścią scenariusza, Bóg powraca na Ziemię, Sąd Ostateczny itd. dochodzimy do punktu kulminacyjnego - skoro Bóg jest wszechwiedzący, nie zauważy że tylko udawałeś to wszystko, aby dostać się do Nieba?
nawet jeśli nie wierzysz, żyj zgodnie z religią. jeśli byś nie miał jakichś wątpliwości, nie odwołałbyś się do Pascala.
PS do wszystkich którzy lubią fajne balladki. polecam płytkę Raphael'a "Caravane" :) po francusku...
Słuszna uwaga. Oczywiście masz racje. Ja jednak nie zakładam że ktoś będzie na tyle głupi żeby myśleć 'jest Bóg i co najlepsze da się go oszukać'. Tak myślą ludzie którzy zamiast Boga szukają spokoju sumienia...
Zakład Pascala nabiera większego sensu na tle reszty jego wypowiedzi zawartych w 'Myśli Pascala'. Bardzo Ciekawy zbiór zapisków fizyka, dotyczące jego sposobu postrzegania świata i Boga. Polecam.
Zakład Pascala ma sens tylko wtedy gdy przyjmujemy, że tylko ateiści i tylko jakaś jedna religia uznająca, że Bóg nagradza życiem wiecznym wg określonych reguł (np. chrześcijanie) może mieć rację. Poza tym przyjąć trzeba że wierzący nie udają wiary gdyż gdyby udawali byliby w gruncie rzeczy ateistami.
Ja jednak nie zgadzam się z zakładem Pascala z innego powodu. Pascal mówi o tym, że wierzący tracą życie doczesne a zyskują wieczne bo np. poświęcają czas, energię na sprawy związane z wielbieniem Boga. Ateiści jednak potrafią zmarnować życie doczesne goniąc za bogactwem czy karierą. Chodzi mi o to, że to czy ktoś zmarnował życie czy nie, jest sprawą subiektywną i każda nasza ocena drugiej osoby i jej życia jest zniekształcona przez nasze poglądy. Dla mnie wyznacznikiem tego czy marnujmy życie (oprócz tego co mówi Biblia) jest poziom naszego zadowolenia z życia. Co ciekawe wielu psychologów zauważa że o wiele większy odsetek osób głęboko wierzących jest szczęśliwa i dostrzega sens w życiu niż osób niewierzących.
Widurr14 ,przytoczył bardzo ciekawy przykład wiary w Wielkiego Szamana czy też Wszechboga.
Ta wiara miałaby te same podstawy co każda inna wiara , w każdego innego Boga. Wystarczy tylko odpowiednia liczba wyznawców i promocja .
davix ,
cyt. "Chodzi mi o to, że to czy ktoś zmarnował życie czy nie, jest sprawą subiektywną (...)"
Prawda może być tylko jedna ,wersje " prawdy" natomiast mogą być różne .Ocena człowieka przez człowieka
zawsze będzie subiektywna ,ponieważ mamy za mało danych . Natomiast gdyby znalazła się we Wszechświecie jednostka mająca wszystkie dane to jej opinia o tym ,czy ktoś zmarnował życie byłaby opinią obiektywną. Tak więc człowiek wierzący czy nie ,może oceniać swoje "prawdy" tylko i wyłącznie subiektywnie ,więc nie ma żadnych podstaw do mówienia o poznaniu Prawdy Prwdziwej
CYT. "Co ciekawe wielu psychologów zauważa że o wiele większy odsetek osób głęboko wierzących jest szczęśliwa i dostrzega sens w życiu niż osób niewierzących."
Wielu psychologów uważa również ,że oddawanie się marzeniom polepsza życie . Natomiast dawni myśliciele twierdzili z całą stanowczością ,że jest kompletnie na odwrót .
"Natomiast gdyby znalazła się we Wszechświecie jednostka mająca wszystkie dane to jej opinia o tym ,czy ktoś zmarnował życie byłaby opinią obiektywną."
Taką osobą jest Bóg. W swoim spisanym słowie - Biblii napisał kiedy marnujemy życie i jaka jest prawda.
"Wielu psychologów uważa również ,że oddawanie się marzeniom polepsza życie."
Który psycholog tak twierdzi? Psychologowie zawsze nawołują do zachowywania równowagi. Możesz marzyć i próbować realizować marzenia ale również musisz stąpać twardo po ziemi.
W Twojej subiektywnej ocenie taką osobą jest Bóg, w mojej subiektywnej ocenie Bóg o jakim piszesz nie istnieje.
"Psychologowie zawsze nawołują do zachowywania równowagi." w marzeniach - dopisek mój.
Czy to nie jest namawianie do poddania się marzeniom?
"Możesz marzyć i próbować realizować marzenia ale również musisz stąpać twardo po ziemi"
Stąpanie twardo po ziemi w 50% i oddawanie się marzeniom w 50% { bo przecież to jest równowagą (?) } wzajemnie się wyklucza. Mamy marzyciela ,który buja w obłokach przez połowę swojego życia
Dyskusja chyba schodzi na jakiś dziwny tor... Nie da się żyć marzeniami. To chyba oczywiste. Osoby poświęcające swoje życie marzeniom w sposób bierny, zazwyczaj kończą wąchając klej albo inny szajs, lub po prostu do niczego nie dochodzą bo marzenia to wszystko o czym myślą.
Zupełnie czym innym jest dążenie do spełnienia marzeń ponieważ jest to aktywna forma pogoni za wyobrażeniem szczęścia, która zazwyczaj powoduje uczucie samozadowolenia i spełnienia bez względu czy dane marzenie jest w zasięgu ręki czy też jest kwestią długiej i żmudnej pracy.
Nie zauważyłem takiego rozgraniczenia w Waszej dyskusji więc dlatego je wprowadzam.
Szczerze zadziwia mnie Twoja sposób percepcji siły wyższej. W żadne dyskusji do tej pory nie wyjawiłeś skąd Twoje wyobrażenie lub jakie one są. Może skusisz się by uchylić mi rąbka tajemnicy?
dzięki :) w końcu ktoś mnie docenił. można bez problemu uznać, że owa religia jest bardzo skrajna i wręcz napastliwa, ale mój psychiatra twierdzi, że popadam w skrajności.
Jaca , "Zupełnie czym innym jest dążenie do spełnienia marzeń ponieważ jest to aktywna forma pogoni za wyobrażeniem szczęścia, która zazwyczaj powoduje uczucie samozadowolenia i spełnienia bez względu czy dane marzenie jest w zasięgu ręki czy też jest kwestią długiej i żmudnej pracy."
Masz rację - wyobrażenie szczęścia. Pogoń za marzeniami nigdy nie da szczęścia ,da tylko chwilowe zadowolenie ,które minie . Więc cyrk zaczyna się od nowa - nowe marzenie ,nowa pogoń za realizacją ,kolejny zmarnowany czas. Ilu znasz ludzi ,którzy tyrają w pracy ,żeby zrealizować kolejne marzenia - samochód ,wycieczka ,łódź ...Kupują kolejne przedmioty i są szczęśliwsi? Nie są. To daje tylko chwilową radość.
Niedługo będą budować mi dom ,sprawia mi to radochę, jednak mam pewność ,ze szczęścia w życiu mi to nie da .Żadna materialna rzecz szczęścia dać nie może ,więc marzenia o posiadaniu kolejnych rzeczy jest marnowaniem życia.
Jaca ,już kiedyś wspominałem ,że nie wykluczam prawie niczego ,prawie - bo wykluczam Boga ,w którego wierzy ludzkość .Dziwi mnie ,że świat stać tylko na dwa poglądy -albo Bóg ,albo ewolucja
A ja ciągle nie wiem jaki jest Bóg w którego wierzysz? Czy też po prostu wierzysz (jesteś przekonany o istnieniu) w Boga nie myśląc o tym że skoro jest to pewnie czegoś chce.
Wykluczam jednostkę -Boga ,która interesuje się tym o czym piszą "święte księgi" .Natomiast jeżeli istnieje jakakolwiek świadomość (dla mnie to nie nie Bóg),to ma ludzkość głęboko w dupie .Więc po mnie może spodziewać się tego samego. Moja odpowiedź jest wciąż taka sama ,Boga nie było ,nie ma i nie będzie
Prowadzicie niezwykle interesującą dyskusję, do której niniejszym dopisuję się na końcu, bardziej aby nie zgubić wątku (gdy znajdę czas -zanalizuję wszystkie wypowiedzi i spróbuję rozwiać wątpliwości). Ogólnie zgadzam się z @matoole (trudno wyobrazić sobie, że: wszechmocy Bóg każący budować arkę, albo palący Sodomę -czyli działający jak człowiek, ze skutkami ubocznymi, co najdziwniejsze -namaszczający jakieś luźne opowiadania jako świętą księgę, którą mało kto potrafi zrozumieć /a co gorsze, na bazie której kwitną wojny, rozłamy, konflikty i nie kończące się spory takie jak choćby te na FW/ <lol> Gdyby nie ukształtowanie całej kultury na tę modłę i silna indoktrynacja od kołyski -to mało kto, a z pewnością nikt rozsądny, nie traktował by tego inaczej jak legendę, bajkę. Jako jedną z mitologii niezbędnych naszym przodkom w zrozumieniu świata i co najważniejsze w calach wychowawczych <obawianie się niewidzialnego Boga, który patrzy i zapisuje, ale sam jest dobry więc ma sługę od brudnej roboty -zbuntowanego anioła, któremu oddał nasz świat w prezencie, bo nas kocha ale chce być sprawiedliwy -ach co ca niedorzeczna historia, nie nadająca się nawet na bajkę dla dzieci -no chyba, że zostaną wcześnie poddane tej całej obróbce psychicznej -czytać 'praniu mózgu' jak w typowej sekcie tj. religii).
Mam nadzieję, że kiedyś nadejdą czasy gdy będzie zabronione wmawianie takich bzdur bezbronnym dzieciom, nie mającym krytycznego odniesienia do rzeczywistości. Ludzki umysł już jest tak skonstruowany, że wszystko odnosi do swej bazy wiedzy -jeśli nie ma tam prawie nic to za prawdę przyjmie każdą bzdurę, która następnie stanie się podstawą światopoglądu, odniesienia do rzeczywistości i nie da się jej łatwo wyplenić /o tym była mowa w Intercepcji -raz zaszczepiona komuś idea jest bardzo trwała i rzutuje na całe dalsze życie -innymi słowy religia jest jak wirus, ofiary, ofiar zarażają kolejne i ponieważ wszyscy tak mają myślą, że są zdrowi -bez kontaktu z kimś z zewnątrz nie ma szans na wyleczenie z tej mentalnej, psychicznej niewoli -Nawet jest jak byk w biblii: 'Szukajcie prawdy, a ona was wyzwoli' -ale mało kto myśli samodzielnie, to bardzo wygodne, słuchać np. księży i wierzyć w bajki zamiast przejąć odpowiedzialność za swoje życie, użyć rozumu i zastanowić się kto ma racje i co jest możliwe i jak dla mnie dobre -bo chyba kościół nie zabrania jeszcze myślenia -bo wiem, że strasząc bajkowymi postaciami skutecznie zniechęca do czytania i zainteresowania wiedzą 'tajemną', która w rzeczywistości jest świetnie zorganizowaną nauką, ale sęk w tym, że na tym, iż wyjaśnia tajemnice duchowości, działając na tym samym gruncie co kościół, czyli będąc dlań zwyczajnie zagrażającą utratą autorytetu konkurencją -i tak dokładnie się stało ze mną, tylko dzięki literaturze wyrwałem się z tej wielkiej sekty, którą zwą KK -mimo, że byłem bardzo ortodoksyjny -prawda wyzwala, wiedza otwiera oczy -teraz nie mam ANI CIENIA wątpliwości, że kościoły i religie są jak typowe sekty, które gdzieś kiedyś wykiełkowały jako małe idee i rozrosły się dzięki odpowiedzi na potrzeby ciemiężonych i biednych ludzi, udziału w polityce, kompromisy i fuzje z poganami, w końcu dzięki terrorowi i sile militarnej, docierając do współczesności dzięki ogromnemu dorobkowi, kreowaniu całek kultury, edukacji, sztuki i co najważniejsze opanowaniu do perfekcji sztuki manipulacji, w tym zastraszania wymaganiami boga, piekłem, szatanem itp. -stąd ten zakład Pascala, w wyniku zwykłego lęku -a co będzie gdy mają rację -choć te historyjki /dogmaty/ to przeważnie głupoty do kwadratu bez krzty logiki -tyle, że nie dojrzy tego ten kto jest pod wpływem sekty -właśnie one mają właśnie to do siebie, że upośledzają obiektywne myślenie -czynią z ludzi swych niewolników, ślepo ufnych -zrozumiał bym jeszcze gdyby była z tego jakaś kopyść -może dobre samopoczucie, ale w gruncie rzeczy jest to życie w strachu, poczuciu nie pewności, naznaczeniu grzechem pierworodnym itp. (nawet gdyby rozdawali w kościołach pieniądze nie byłbym przeciwny wpajaniu filozofii opartej na kłamstwie ... szkoda słów, bo tak można było by długo, oj długo -mowa tu o filmie niezjawiającym kulisy historii kościoła, więc zachęcam ufających w nieomylność papieży, do sięgnięcia do dzieł obiektywnych historyków, nie związanych z tą narcystyczną, stale wybielającą się, strukturą.
Historię kościoła, radykalnych zmian w doktrynie, sporów /nawet miedzy papieżami/ czyta się jak komedie:) Czy wiecie, że dopiero na którymś soborze, gdzieś w połowie dziejów tej organizacji, odrzucono reinkarnację -wcześniej, przed najazdem tej nowej wiary na Polskę, uznawali ją powszechnie nasi przodkowie (od Światowida). To taka ciekawostka -jeśli słucha się tylko oficjalnej wersji wiadomości znając tylko obowiązkowe minimum z lekcji historii, to potem łatwo paść ofiarą manipulacji, jakiejkolwiek władzy, czy sekty, czy partii i ideologii). Naprawdę religie są niebezpieczne -moi byli znajomi z tej sekty użyli argumentu -przecież mamy tylu świętych, męczenników oddających życie za wiarę -no właśnie mówię im -wasza religia potrafi tak pomieszać ludziom w głowie, że dla niej się zabijają -czy to nie jest strasznie tragiczne -dla nich to jest plus -bo to co mówi sekta jest ważniejsze niż życie!
Przepraszam, że rozpisałem się tak jakbym miał za słuchaczy katolików -zakładam na taki temat rzuci okiem, nie jeden wąchający się chrześcijanin, katolik, protestant, jehowy, czy jakikolwiek inny -np. wierzący jedynie w piekło -co jest chyba wynikiem nie całkowitego wyrwania się ze szpon religii. Żyjmy, życiem codziennym, uczmy się, doskonalmy nie przejmując żerującymi na lękach sektami i im podobnymi głosicielami końca świata, którego przetrwanie jest obwarowane jakimiś /znowu zabawnymi/ warunkami.
Wystarczy tylko pomyśleć, iż jeśli przyjmie się istnienie Boga stwórcy to jako DOSKONAŁY, wszechwiedzący i wszechmogący zaprojektował ten świat, w tym i człowieka tak jak chciał w związku z czym wszystko co się dzieje MUSI BYĆ jego wolą. Zwyczajnie DOSKONAŁOŚĆ nie ma możliwości BŁĘDU, nie może być mowy o nieprzewidzianych efektach, awarii, pokrzyżowaniu planów -w tym potrzeby czynią przez nas pokuty, umartwiania się i jakiś warunków do spełnienia! Całe nieporozumienie bierze się z postrzegania bytu doskonałego ze swojej ułomnej perspektywy:) Nawet gdybyśmy byli na miejscu Boga, czy mieli byśmy podstawy, sumienie karać swój ukochany lud, swoje dzieci za własne zaniedbanie, za błędy wychowawcze? Oczywiście, że nie -to byłby sadyzm.
Czy Bóg istnieje? Jaki jest, co sobie myśli, czy ma coś do nas -to pewnie sobie wyjaśniliście w tej dyskusji, której całej jeszcze nie przeczytałem. Aby pogodzić wszelkie skrajności wyrobiłem sobie na ten temat oryginalny pogląd:) Gdzie każdej ze stron sporu przyznaje się racje:) Bo wszystko jest względne -także i Boga istnienie.
Oto jedne z czterech nasuwających się przykładów.
Istnieje owszem -np. w naszej wyobraźni (tak samo jak wszystko w co uwierzymy, a to determinuje nasze życie, wyraźnie na nie wpływa, a wiec jest udziałem naszej rzeczywistości, mimo, iż nie widoczne, a istniejące jedynie w naszej głowie, w modelu świata:)
Nie istnieje -jak łatwo się domyślać -bo nie został złapany za rękę, bo nie ma go w książce telefonicznej, bo nie przeprowadza się na nim eksperymentów, nie włoży do próbówki i pod mikroskop (nie da się go doznać, zobaczyć, ani zmierzyć -najwyżej możemy porozmawiać z naszym umysłem, który lubi płatać figle -ot np. opętanie -byłbym skłonny twierdzić, że rodzaj choroby psychicznej wywołanej właśnie przez sektę, wpojonym i zbyt głęboko zinterpretowanym strachem przed szatanem -umysł potrafi tworzyć, czerpiąc z głębi możliwości, z podświadomości i dalej, gadać językami, opowiadać bajki, udawać kogoś innym głosem, jak w hipnozie okazywać zwiększoną siłę, a agresja i przeświadczenie, że jest się kimś innym to normalka w chorobach psychicznych -ludzie słyszą jakieś głosy, myślą, że ktoś kradnie im myśli, wydaje im się, że są napoleonem:) Normalność, którą wypaczono zbyt silnie przyjętą sugestią leczy się w ten sam sposób, kapłan lub osoba świecka utwierdzająca, iż ma moc sprawczą, odprawia niby zaklęcia, robi wrażenie posiadania mocy sprawczej, nakazuje i nawet wdaje się w dyskusje jak w przypadku znanej dziewczynki -która podała się min za Hitlera, na końcu idąc za wzorem świętych popełniła jak gdyby samobójstwo /autosugestia/ dla dobra dusz cierpiących -bo tak jej wmówiono, że oddanie siebie, wyrzeczenie to najlepsza sprawa -gdyby przeżyła, to trafiła by zapewne do zakonu -zmarła i ksiądz trafił do więzienia (o ile pamiętam -bo był sądzony w sprawie tegoż egzorcyzmu /zamiast kontynuacji leczenia/).
To może nie były zbyt dobre przykłady, więc tak na poważnie o Bogu.
Istnieje i nie istnieje jednocześnie.
Nie istnieje w naszym świecie fizycznym, materialnym (z czym wszyscy się zgodzą).
Istnieje w swoim nam nie znanym (nie mającym większego związku z naszym).
Wiec wilk syty i owca cała (ateista i wierzący).
W świecie ludzi Boga nie ma.
W świecie Boga nie ma ludzi.
I nigdy, przenigdy się nie spotkają!
Właśnie z tego oczywistego powodu (bo należą do zupełnie innych światów).
Zresztą jest napisane o tym nawet w Biblii (nie możliwością jest spotkanie za życia,
a wiadomo, że po śmierci nie jest się już człowiekiem, tylko duchem -więc jeśli już mówić o ew. spotkaniu, to nie człowiek ale duch spotyka ducha w jego świecie, czyli już w swoim:)
Duch jest niezaliczany i wieczny jak wiemy (też min z przeróżnych św. ksiąg, min. z Biblii).
Więc jeśli już mieli byśmy się spotkać z Bogiem będąc tymi duchami po śmierci to na równi DOSŁOWNIE i to jest w oficjalnej teologi katolickiej -czy zacytować księdza profesora M.Sari)? Chciałbym przez to powiedzieć o tym, że jeśli by nawet uprzeć się kurczowo trzymania religii to można dojść do bardzo różnych wniosków od obiegowych wyobrażeń, tradycji -czyli mitologii powtarzanym dzieciom przez rodziców lub na lekcjach religii).
Nie wiem jakim cudem, ale teolodzy doszli do takich tajemnic, o których wierzący nie mają pojęcia -dlatego jeden z księży, słusznie zauważył udzielając wywiadu w jakimś świeckim radu, że wiedz religijna przeciętnego katolika /czy chrześcijanina/ jest na poziomie przedszkola.
O.k. przyznam się, iż w moich poszukiwaniach bazowałem także na Biblii (bardzo podobają mi się nauki Jezusa:) Stąd nie wykluczam, a nawet jestem przeświadczony, że w religii jak w każdej legendzie jest ziarnko prawdy (w każdej nawet więcej niż jedno -stąd różne wierzenia maja wspólne elementy, jak np. życie po śmierci tyle, że w innej, bezcielesnej formie -mówiąc konkretnie -czystej świadomości). Tu przydało by się kilka słów o materii..
jednak nie będę zaciemniał wchodząc w szczegóły -tylko wzmiankuję, że:
Z perspektywy potencjalnego jedynego Boga, my jako ludzie nie istniejemy (bo też dla ducha nie istnieje żadna materia:)
Nie wiem, nie mogę się zdecydować czy pisać dalej..
Proszę doradźcie mi, czy głosić tu takie herezje narażając się na ataki wyznawców sekt, którzy i tak mają klapki na oczach więc tym bardziej nie będą zdolni do zrozumienia czegoś co już nie wydaje się tak oczywiste jak niedorzeczności oficjalnej mitologii/ bo tu, zapuszczając się w zagadnienia istoty rzeczywistości trzeba by już odrobinkę pomyśleć -aby nie uznać tego za spekulacje oderwane od rzeczywistości.
Nie da się opowiadać o przyrodzie komuś kto całe życie spędził w bunkrze (jak w seks-misji). Więc chyba na tym zakończę zadając pytanie -dlaczego komuś miało by tak bardzo zależeć na tym czy Bóg istnieje czy nie (jeśli już wyjaśni się kwestie, że o ile istnieje nie ma możliwości aby w jakikolwiek sposób mógł sam siebie ukarać, czyli skarcić swego ducha, czy córkę duszę, którą z siebie stworzył:) Nie ma ani możliwości ani potrzeby bo spotkanie z Bogiem jest w zasadzie uświadomieniem sobie bycia nim (tak jak to wyjątkowo za życia uczynił Jezus, choć zapewne byłą to cząstkowa, niezwykle marginalna świadomość -w przeciwnym razie historia inaczej by się potoczyła, nie było by ani zwątpienia, ani porażki i ucieczki, ukrywania się -choć to pewnie kwestia dyskusyjna -jak sam fakt kim był Jezus -przyznam nie wiem, ale jest to bez większego znaczenia, bo dla sprawnie myślącego człowieka do oceny prawdziwości wypowiedzi nie liczy się autorytet jaj autora ale jej treść, którą potrafi zanalizować, w pewnym zakresie, na ile pozwala wiedza i intuicja łatwo odróżniając prawdę od flauszu). Przypomnę, że Jezus przemawiał do prymitywnych ludów, gdzie i tak go nie rozumieli, gdy idąc na wielki kompromis bazował na ich zastanej tradycji (wiary w Szatana i kapryśnego Boga). I tak w ich barbarzyńskie wierzenia wprowadził istną rewolucję -miłości bliźniego jako najważniejsze przykazanie (zastępujące mściwość, oko za oko..). Więc nie łudźmy się, stary testament zupełnie nadaje się do lamusa, a nowy to anachronizm -aby mógł spełnić swą rolę wychowawczą w tamtych czasach ciemnoty -jest jak bajka dla dzieci, mocno naciągany, potem domyślnie zanim spisany wiele razy przekręcany jak plotka, spodziewam się, też że przed ostatecznym zatwierdzeniem w formie biblii, świadomie zmodyfikowany dla potrzeb umocnienia władzy kościoła, który skoro nie obawiał się mordować i torturować w imię Boga niewinnych ludzi, to z pewnością miał śmiałość zmodyfikować tu i ówdzie tekst mający być świętym prawem na, którym miałby opierać swą przyszłą tyranię.
To było by na tyle -kolejnym razem będzie oszczędniej -sam długie teksty wrzucam na syntezator mowy, Ivona :-)
Mam nadzieję, że tym opowiadaniem pomogę komuś choć zdystansować do sekty, bo wiem, że wyrwać się zeń, nie tak łatwo -to przeważnie dłuższy proces, zdobywania wiedzy, dojrzewania świadomości -tym niemniej do jego przyspieszenia zawsze przydadzą się wątpliwości:)
Małe dopowiedzenie -owe me dwa wpisy powinny być połączone odwrotnie -ta wypowiedź do @matoole, a ta dłuższa zawiera elementy odnoszące się do @jaca777_2.
Teraz do tematu -dlaczego najpopularniejsze są dwie skrajności (wiara i ateizm).
Inne są tłamszone, jako umożliwiające wolność jednostce, a te dwie skrajności są celowo propagowane gdyż na nich można najwięcej zyskać (zarabiać i umacniać władzę, autorytet).
Po pierwsze -jak powiedzenie -dziel i żądz (ważne aby maksymalnie skłócić ludzi, podzielić na wrogie obozy -jak w polityce, w każdym mieć swoich najgłośniej krzyczących na drugich).
Po drugie najlepiej zarabia się na strachu -gdy ludzie się czegoś boją, to nawet gdy ich nie stać oddają wielkie kwoty (przysłowiowy wdowi grosz -poją się piekła, przychodzą, dają na tacę, a nawet zostawiają całe majątki kościołowi). Z drugiej strony ateiści boją się nicości po śmierci, a wiec 'carpe diem'. Obkopują się za życia, tę jedyną, którą chwilę istnienia, chcą sobie wypełnić dobrami materialnymi, bo tak wpojono im postrzeganie szczęścia (napędzają rynek, pozwalają bogacić się tym którzy to wszystko zapewnią -łapczywie konsumują). Za to w kościele odwrotnie, pokutują, poszczą, wyrzekają się dóbr dodając co zbywa na świątynie (oczywiście kościół nie może powiedzieć, że samo zarabianie jest złe, bo wtedy wierni nie mieli by go z czego utrzymać:) Na wschodzie inaczej sobie to organizują, boją się kręgu reinkarnacji, do przesady wyrzekają się zbytku więc w skrajność poszło ubóstwo (np. w łatwo podbitych Indiach -wegetacja zamiast postępu cywilizacji). Wg. mnie to też złe zrozumienie religii/wiary.
Po trzecie -dla ugruntowania władzy, budowania autorytetu, zaufania (jasne zasady, prawa -czarne lub białe, nie ma miejsca na spekulacje: dwie wersje -jest bóg lub nic nie ma).
Po czwarte -skrajność, radykalizm jest idealny do manipulacji ludźmi, jak sekty (do wtłaczania ideologii).
Po piąte -powiedzenie prawdy ludziom spowodowało by, że struktury kościoła, albo alternatywy (ubezpieczenia na życie, szpitala itp) nie były by już niezbędne. Z jednej strony nie korzyli by się, nie wyrzekali, bojąc potępienia z drugiej nie przywiązywali by przesadnej wagi do materialnego wymiaru życia). Czyli byliby wolni, samodzielni i szczęśliwi -autentyczni takimi jak ich stworzył Bóg czy doskonała natura, zaskakująca precyzją i geniuszem przyroda -czyli coś w stylu raju na Ziemi.
Po szóste -człowiek lubi sobie komplikować życie, stwarzać przeszkody, wyzwania, poligony do pokonywania. W sumie gdyby nie zakłamanie rzeczywistości i wykrzywianie psychiczne przez religie i materialistyczne filozofie to życie byłoby zbyt łatwe. Tak to mamy mnóstwo zadań, na własna rękę szukamy prawdy, uczymy się, pracujemy wydajniej, dorabiamy -innymi słowy są problemy, jest podciśnienie, popychacz do ciągłego rozwoju (w raju musiało by być strasznie nudno -i mało komu by się tyle chciało:) Podsumowując -dzięki skrajnością, mamy jakby stan wojny, też uczymy się wymiany poglądów, dyskusji, poznajemy świat, szukamy argumentów -używamy rozumu (który zastał by się w raju z wyobrażeń chrześcijan - proste prymitywne prace na roli:)
Po siódme -na miejscu Boga /o ile istnieje;/ byłbym ciekawy, jak to wszystko się ułoży rozplącze -dzięki owym dwóm kreującym nasze życie skrajnością poglądów duchowych -żyjemy w niesamowitym chaosie, cywilizacja zamiast pomóc to jeszcze pogorszyła sprawę -ile ludzi tyle poglądów, ile państw tyle zwyczajów, przepisów, praw, nakazów -mimo, nowoczesnego systemu edukacji, roi się od oszustów, kłamców, tu słychać o wojnach, tam o zamachach, napadach, strzelaninach szaleńców. TV, gry, internet i mnóstwo innych form rozrywki, narkotyki, proszki na wszystko. Bezwzględny system, windowane ceny żywności, leków -jeśli chorujesz i masz kasę żyjesz, jeśli nie przytułek i umierasz. Ekonomia stała się wykładnikiem, celem działania -nie dobro ogółu, życie człowieka (przykład korporacji nastawionej na wynik finansowy ilustruje działanie jakby całej machiny systemów -zarówno po jednej jak i po drugiej stronie, bo od pieniędzy i siły władzy zależy przetrwanie w tym wilczym świecie, gdzie im większy stopień głupoty, lub podsyconych uczuć nienawiści lub lęku, tym łatwiej manipulować ofiarą, co sprawnie robią religie -stad nawet mówi się o fanatyzmie i wojnach religijnych oraz ideologie tylu komunizm, faszyzm, nasz obecny ateizm -nie ma może takich spektakularnych żniw ofiar, ale podobno, wg. kościoła aborcja, eutanazja, dalej rzesze umierające z głodu lub ofiary przestępców ateistów, w tym dowódców wojskowych, polityków posługujących się służbami specjalnymi, a bezpardonowo niewysyłających na tamten świat swoich obywateli, bo nie wierzą w sprawiedliwość, w coś po śmierci -więc przyjęli zasadę do celu po trupach, jeśli ja cię nie zjem, ty mnie.
Te wymienione jakby w siedmiu punktach powody, wydają się determinować zdecydowaną przewagę skrajności poglądów -które przede wszystkim są najbardziej opłacalne dla żerującej na owczarni władzy (świeckiej i kościelnej -chciało by się, rzec -mafie podzieliły strefy wpływów i umówiły się atakować tylko dla zachowania pozorów, aby nie zniszczyć, nie zdyskredytować poglądów przeciwnej strony, bo nie będzie wroga, którym też korzystnie jest straszyć -biedny uciskany kościół, dzięki presji się jednoczy i staje się hermetyczny jak sekta -zresztą mają namacalny dowód na działanie szatana, który ich atakuje -np. przez masonerię -ha, a w wcześniej w średniowieczu było zupełnie odwrotnie -to kościół wykonywał egzekucję na wg. niego heretykach bo samodzielnie myślących, poza dogmatami wyznaczonymi za jedyną wykładnię prawdy). Można się zastanawiać do czego druga strona miała by zachować kościół skoro ateistów nie za bardzo da się nim straszyć jako zagrożeniem -bo raczej budzi śmiech, jako ciemnogród. Ano po prostu szkoda nie wykorzystać tak fenomenalnej, gigantycznej struktury, przez którą można sprawować rządy dusz. Nie trudno się domyślać co się stało przez wieki konfliktu ciemnogrodu z niezwykle postępowa, pro rozwojową organizacją, najprawdopodobniej dysponującą wiedzą, o której się nie śni przeciętnym. Po prostu kościół został skutecznie odgórnie z inwigilowany, czytaj przejęty -co nawet mi, wydaje się dość łatwe.
Agenci oddają życie dla sprawy, są wyselekcjonowani, jakby wytresowani -łatwiej jest zostać super księdzem z możliwością awansu, niż ryzykować gdzieś w trudniejszych do przewidzenia świeckich strukturach pałając się szpiegostwem gospodarczym lub politycznym. Przejęcie władzy w takiej piramidzie jak kościół to tylko ustawienia odpowiedniej liczby zaufanych ludzi na jej wyższym poziomie decyzyjnym. Takie przedsięwzięcia realizuje się systematycznie pokoleniami (skądinąd wiem, że są narody w ten sposób planujące inwazję:) Nie o takiej rozmytej świadomości jak nasza i życiu dniem dzisiejszym, gdzie liczy się prywata, a co najwyżej projekt do realizacji za życia pomysłodawcy.
Podsumowując -kościół jest lepszy od broni atomowej, tak jak propaganda lepsza od czołgów, dlatego zamiast go niszczyć trzeba było go przejąć (co nie wiem do jakiego stopnia się już udało, ale podobno wystarczająco aby kreować jego przyszłość, reformy z pewnością musiały by też mieć na uwadze w ogóle jego przetrwanie -sam stawiał bym na odwilż, coś w stylu ostatniego soboru gdzie, odrzucono straszne, a odkryto miłe i kochające oblicze swojskiego Boga:) Człowiek odczuwa pragnienie duchowości, mistycyzmu, wspólnoty, pocieszenia w niesczesaniu, miłości -choćby wyobrażonej ze strony bóstwa, o ile dana wspólnota jak KK jest sztywniacka i pozorna. Stąd takie żniwo zbierają przeróżne samozwańcze, sekty (kumpel mi opowiadał, że ktoś przez kilka lat w Polsce zebrał rzeszę wyznawców, w tysiącach). Wiec dzięki schlebianiu takim ludzkim pragnieniom, religia ma szansę przetrwać (założę się, że jeśli np. teraz wprowadzą jakiś dziwaczny radykalny nakaz, nowy dogmat, to za sto, czy paręset lat, prawie wszyscy będą myśleli, że to było od zawsze -i że to jest super święta esencja religii -tak jak my dziś myślimy o obecnych dogmatach kościoła, nie mając świadomości, że co sobór są wprowadzane zmiany, i że doktryna mimo pozornej stałości ewoluuje, a nawet bardzo się zmienia na przestrzeni wieków). Nawet gdyby nic nie zmieniali to i tak kościół jest super dla władzy -bo osłabia ludzi psychicznie i czyni z nich niewolników -bojących się niemal własnego cienia (baśniowych stworów z legend, opowieści o piekle -nawet ponadawali im nazwy:)
Znów się rozpisałem -być może sprawiam wrażenie nie tolerancyjnego, ale to moje poświecenie wynika nie z niechęci do kościoła, do którego już nie mam żalu /co innego było na początku gdy przejrzałem jak byłem oszukiwany/. Staram się przekazać co wiem z czystej empatii, bo żal mi ofiar, żyjących w strachu, w szponach tej czy innej ideologii, sekty.
Sam jako katolik stale miałem jakieś rozterki, np.: Czy myśleć o sobie, przyszłości, rodzinie -czy iść ku potrzebującym, a może zostać kapłanem -skoro to najlepszy sposób aby służyć Bogu, o ile słyszy się takie wyzwanie w sobie. Potem czy się bogacić, czy wegetować - wielbłąd szybciej przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty do królestwa niebieskiego. Potem czy chodzić na mszę co tydzień czy co dzień skoro Bóg błogosławi tym, którzy jemu się poświęcają. Potem czy założyć wspólnotę w nowej parafii, czy ewangelizować w internecie czy próbować zorganizowanego nawrócenia ŚJ. Potem czy rozmawiać o religii i namawiać do wizyt kościele dalszą rodzinę, ciocie, znajomych. Potem czy można mieć dziewczynę która nie wierzy. Potem czy aby spełniam wolę Boga, czy odpowiednio realizuję powołanie -a może powinienem robić coś dla ludzi, być politykiem, społecznikiem, bronić uciśnionych, angażować się w organizacje społeczne. Potem czy aby nie za mało się modlę, a może codziennie różaniec z Radiem Maryja aby było łatwiej przebrnąć te pół godziny, a może jeszcze modlitwy za dzieci nienarodzone, dusze.. Potem, a może źle się spowiadam, za mało czasu poświęcam na rachunek sumienia, który w ogóle najlepiej robić co dnia. Potem martwienie się o kościół, o kryzys wiary, o losy świata, o ludzi nie wyznających Chrystusa. Potem czucie się niegodnym, za mało kochającym Boga, aby prosić o coś dla siebie w modlitwie. Kurcze -życie normalnie jak w zakonie. To dlatego religia tak każe na każdym kroku myśleć o sobie, aby człowiek stał się jej sługą, emocjonalnie powiązany -podobno ŚJ mają zebrania 2x w tygodniu po parę godzin i jeszcze w tygodniu odbębnić ileś godzin chodzenia po domach -ich sekta też się stara angażować, aby wyznawcy nie wypadki z rytmu, aby się zżyli z religią.
Ile można by było dokonać w życiu gdyby nie zindoktrynowanie religią.
Zdaję sobie, sprawę, że niektórym jest ona potrzebna, jako pocieszenie.
Ale może przez to, że się jej trzymają tracą coś więcej -okazję do zmian w życiu.
Zamiast podnosić się na duchu, można uwierzyć w siebie i rozwiązać problemy,
nie robiąc z siebie ofiary, która cierpienie oddaje na chwałę Boga, albo za dusze zmarłych.
Jednym zdaniem -skrajności to opłacalny wyzysk, ciekawy bałagan w którym nie widać nie przychylnych ludziom zmian, możliwość napuszczania jednych na drugich, wzmocniona władza, bo poczucie ucisku, zagrożenia -w końcu, na każdego znajdzie się sposób -jak nie piekłem to nicością da się zastraszyć, zależnie od predyspozycji:)
Nie wspomniałem, iż ludzie nie są gotowi na prawdę (wiedzę środka).
Wygląda na to, że nie mają predyspozycji, nie dojrzali duchowo (stąd samorzutnie nie widać rozwoju tej opcji, godzącej skrajności -którą staram się reprezentować, jako 'wierzący -ateista')
Mam nadzieję, że pomogłem -po tej dawce 'humoru' religijnego, powinienem zrobić przerwę na co najmniej tydzień;)
Widurr 14 ,ale z ciebie leser .Ogólnie - Zjonizowany zgadza się z naszym poglądem na religie.
Ja nie przebrnąłem... Takiego masła maślanego nie czytałem od kiedy ostatnio sięgnąłem po 'Listy Marksa do Engelsa'. Całość można by streścić w 15 zdaniach.
Oglądnąłem 2 raz ten film. Zapraszam na mój temat. Czekam na odpowiedź odnośnie manipulacji w drugim rozdziale...
Nie jest to religia. Ateizm stanowi jej przeciwieństwo. Oznacza niewiarę w Boga (z greckiego "a" jako prefiks przeczący i "theos" czyli Bóg). Uważa jego istnienie za zwyczajny wymysł człowieka. W sensie teologicznym oznacza on zerwanie więzi z Bogiem i cofnięcie aktu zaufania wobec Niego. W religioznawstwie i socjologii tłumaczy się go jako zanik praktyk religijnych połączony z desakralizacją ludzkiego życia.