Goya jest tu tylko jednym z bohaterów, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że wcale nie pierwszoplanowym, a przynajmniej nie wyłącznie on. Próżno więc szukać tu biografii malarza od narodzin aż do śmierci, choć postać grana przez Skarsgard'a jest fantastycznie zarysowana i skupia na sobie uwagę. Forman opowiadając swą historię przedstawia jednak szerokie tło społeczne i całą akcję wplata w jakże burzliwe wydarzenia tamtego okresu. Mamy więc pokazaną walkę ludzi w obronie swoich ideałów, najpierw konserwatywnych, katolickich, a zaraz potem liberalnych i wolnościowych, "zgodnie z Deklaracją Praw Człowieka..." Jednak, mimo iż wartości po obu stronach barykady wydają się całkowicie sprzeczne, to metody perswazji pozostają takie same. Film pokazuje jak łatwo, w jednej chwili, spaść z tronu wprost do więziennego lochu i jak szybko sądzeni zamieniają się na powrót w sądzących. Ja osobiście utrwaliłem się jeszcze bardziej w przekonaniu, że żyjemy obecnie w, mimo wszystko, spokojnych i jakby nieco bardziej "humanitarnych" czasach.