Forman miał świetny materiał na film. Niestety tym razem wybitnemu reżyserowi nie do końca się udało.
Wreszcie ktoś podjął się pokazania tortur jakich dokonywał Kościół w majestacie wiary katolickiej. Demistyfikuje hipokryzję rządzącą organizacjami takimi jak Kosciól czy Panstwo. Forman nie bał się tego pokazać i za to ma plus.
Jednak coś w tym filmie nie gra. Brakuje tu harmonii i wywazazenia wątków. Milos nie zapanował po prostu nad ogromem materiału i wielowątkową fabułą. Chociaż wina leży tu też trochę po stronie scenariusza. Nie ma tu własnie tej wspaniałej harmonii, jaka była w jego najwiekszych filmach, tego perfekcyjnego zamknięcia precyzyjnej układanki, w ktorej wszystkie elementy były na swoim miejscu (np. Amadeusz)
I wreszcie mnogość tematyki? O czym jest ten film? O grzechach Kościoła? O charaktertystyce systemów totalitarnych? O ludzkiej naturze? O logice dziejów? Czy wreszcie jest to film o samym Goi? Właściwie to film o wszystkim po trochu. I to sprawia, że film jest nie do końca udany. Niepokojące jest też to, ze w filmie o malarzu Goi zabrakło tak naprawdę Goi.
Na koniec największa zaleta filmu ? fenomenalny Javier Bardem, który po raz kolejny pokazuje swoją klasę. Jego kreacja zachwyca maestrią i genialnym doborem środków wyrazu. Jego postać biskupa wysuwa sie na pierwszy plan i to ona zawlaszcza film. To dla tej kreacji warto zobaczyć jednak film.