PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=125487}

Duma i uprzedzenie

Pride & Prejudice
7,7 171 122
oceny
7,7 10 1 171122
7,2 15
ocen krytyków
Duma i uprzedzenie
powrót do forum filmu Duma i uprzedzenie

Jestem facetem. Muszę jednak wyznać, iż od lat jednym z moich "guilty pleasures" było oglądanie serialu BBC z 1995 r. z Jennifer Ehle i Colinem Firthem. Wynika to zapewne z mojego romantycznego wnętrza przykrytego być może nieco cyniczną skorupą :-) Zakupiłem niegdyś nawet ten serial na płytach DVD na brytyjskim Amazonie. Nie wiem, czy jest drugi facet, który dokonał takiego zakupu samodzielnie :-) Serial ten zawsze wydawał mi się najlepszą wersją "Dumy i uprzedzenia".
Do oglądania filmu przystąpiłem więc bez wielkich nadziei. A jednak. "Duma i uprzedzenie" z 2005 r. jest świeżą i znakomitą interpretacją tej klasycznej fabuły. To wersja zapewne bardziej odległa od książki, ale wydaje się, że bliższa prawdzie uczuć, no i bardziej romantyczna. Miłość Elizabeth Bennet i Darcy'ego jest tutaj tak naprawdę miłością od pierwszego wejrzenia. O tym, że zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia tak naprawdę uświadamiamy sobie przecież już po fakcie. Miłość taka nigdy nie jest jednak od początku pełna – to „pierwsze wejrzenie” to dopiero początek fascynacji prowadzącej do pełnego rozkwitu uczucia. Tutaj, jak wiadomo, pomiędzy bohaterami stoją różnice urodzenia i okoliczności poznania, które powodują, że odrzucają odruchowo rodzącą się pomiędzy nimi fascynację. Nieprzyjemne słowa Darcy’ego, które podsłuchuje Elizabeth, były przecież odpowiedzią na delikatną sugestię Bingleya, iż powinien się nią bliżej zainteresować. Darcy odruchowo reaguje, broniąc się przed tą sugestią, nieświadomie wywołując reakcję Elizabeth, która pozornie zaostrza stosunki pomiędzy nimi, ale tak naprawdę powoduje wzbudzenie u Darcy’ego jeszcze większego zainteresowania Elizabeth. Dalej film świetnie pokazuje rodzące się uczucie pomiędzy nimi poprze delikatne gesty (jak podanie ręki Lizzy wsiadającej do powozu) czy spojrzenia. Kulminacją tego jest scena tzw. „pierwszych oświadczyn Darcy’ego”. Oczywiście sceneria, czyli deszcz, jest można powiedzieć wyświechtana (jak to się pięknie mówi po angielsku „cliche”). Deszcz z jednej strony oczyszcza ale z drugiej zdejmuje maski, rozmywa makijaże. I tutaj w deszczu mamy chwilę prawdy, ale nie do końca. W scenie tej genialnie pokazano dystans pomiędzy raniącymi, ostrymi słowami a fizyczną fascynacją i przyciąganiem pomiędzy bohaterami. Darcy oczami pożera wręcz usta Lizzy (ta zresztą też po chwili wydaje się pożądać pocałunku) a na jej twarzy po jego odejściu nie widać radości i ulgi z pozbycia się niechcianego adoratora, a raczej smutek i cierpienie. Być może to zachowanie nieodpowiadające ludziom tej epoki, gdzie kontakt fizyczny przed ślubem był praktycznie wykluczony poza przelotnym dotykiem w tańcu (choć raczej w rękawiczkach), ale z drugiej myślę, że jednak prawdopodobne i obrazujące intensywność uczuć.
Mathew MacFadyen na nowo zinterpretował postać Pana Darcy’ego, nie próbując naśladować kreacji Colina Firtha. Wyeksponował wrażliwość czy introwertyczność bohatera bardziej niż dumę, czy wyniosłość, które na początku charakteryzowały postać graną przez Firtha. Twórcy filmu zrezygnowali też ze sceny kąpieli w stawie, która tak zelektryzowała niegdyś kobiecą widownię w Wielkiej Brytanii i na świecie, pozostawiając wyłączność na nią Colinowi :-) Mathew zagrał pięknie mężczyznę szczerego, szlachetnego o gorącym, żarliwym uczuciu, o czym świadczą również emocjonalne komentarze kobiet w większości zachwyconych jego grą w tej produkcji. Co do Keiry Knightley zapewne nie będę obiektywny, bo zawsze podobała mi się jako kobieta. Moim zdaniem jest tutaj właściwą osobą na właściwym miejscu i o właściwym czasie. W chwili premiery filmu miała 20 lat, a więc tyle, ile książkowa Elizabeth. Jest tutaj młoda, piękna, radosna i kipiąca emocjami. Podobnie jak Mathew świetnie pokazała rodzące się uczucie i rozterki Elizabeth. W filmie na uwagę zasługuje również Donald Sutherland świetnie grający relację ojciec-córka, Rosamund Pike jako ciepła i wrażliwa Jane, no i oczywiście Judi Dench, jako wyniosła i apodyktyczna Lady De Bourgh.
Która ekranizacja jest lepsza? Dla mnie, o dziwo, jednak ta z 2005 r. Ma większy ładunek emocji i bardziej realistycznie pokazuje budzenie się uczucia pomiędzy głównymi bohaterami. Ma piękne romantyczne świetnie nakręcone sceny - takie jak pierwsze oświadczyny Darcy’ego czy drugie oświadczyny o świcie, których oglądanie dostarcza niezapomnianych wrażeń i zapewne nigdy się nie znudzi. Całości dopełnia piękna fortepianowa muzyka budująca nastrój filmu. Serial BBC z 1995 r. wydaje się być w tym porównaniu bardziej koturnowy. Nie oznacza to jednak, że stracił on na wartości. Wciąż będę z przyjemnością wracał do mojej płyty DVD i oglądał go jako bliższe książce (już chociażby z uwagi na format serialu i łączny czas trwania) i nieco inne (zapewne dla wielu lepsze) ujęcie tej klasycznej książki Jane Austen.

darek_3

Pierwsza ekranizacja DiU, jaką widziałam, pochodzi z 1980 roku. To dzięki niej poznałam tę i kolejne powieści Jane Austen, co oznacza, że bardzo mi się podobała. Dzisiaj... niekoniecznie :) Ale obejrzenie jej ostatnio ułatwiło mi ustalenie, dlaczego do filmu z 2005 wracam z taką przyjemnością.
Masz rację pisząc o ładunku emocji, jaki niesie film. Mam wrażenie, że dziś podchodzimy do powieści Jane Austen zbyt literalnie, zapominając, że nie tylko bohaterów obowiązywały konwenanse, ale też - że autorka trzymała się ustalonej przez siebie konwencji. To dziwne pomyśleć, że DiU powstawała w tym czasie, co rozbuchane emocjami poematy Byrona. Austen nie chciała pisać o uczuciach w konwencji sentymentalnej ani romantycznej - ale to nie znaczy, że ludzie, których opisywała, tych uczuć nie mieli.
Jej bohaterzy są jak Jane Bennet - nawet ich najbliżsi nie wiedzą tak naprawdę, jakie mają uczucia. Uczuć nie powinno się pokazywać, w zasadzie nie powinno się o nich mówić. Twarz powinna zakrywać maska grzecznej obojętności. I tak właśnie przedstawieni są bohaterowie dwóch seriali, z 1980 i 1995 roku. W tym pierwszym pan Darcy pozwala sobie na zmianę wyrazu twarzy dopiero, gdy usłyszy zapewnienie Lizzy o uczuciu do niego.
Tyle że tak naprawdę bardzo trudno jest nie wyrażać uczuć mimiką, spojrzeniem, gestami, mimowolnym ruchem głowy... I to pokazuje film Wrighta. Pokazuje ludzi tak, jak mogłaby pokazać ich Jane Austen, gdyby wyszła poza konwencję. Przy tym są to ludzie znacznie bliżsi nam sposobem zachowania. Łatwiej nam ich zrozumieć i polubić, bo są podobni do nas.
I jeszcze jedna uwaga: dialogi są w filmie cudownie wyważone. Mówi się dokładnie tyle, ile trzeba. Serial z 1980 jest potwornie przegadany... Chociaż kończy się dokładnie tym samym zdaniem pana Benneta :)

ocenił(a) film na 10
ACCb

Zgadzam się w 100%. Wersji z 1980 r. nie oglądałem. Widziałem tylko zdjęcia i fragmenty na Youtube, które sugerują, że mieliśmy tutaj do czynienia z czymś w stylu dawnego polskiego teatru telewizji. Wyglądało to na produkcję o niskim budżecie kręconą w studiach przy sztucznym świetle i bliską literalnej treści książki. Wersja z 1995 r. byłaby więc zdecydowanym krokiem na przód.
"Duma i uprzedzenie" Jane Austen często jest nazywana powieścią o ekonomii i miłości. Pisze się, że miłość taka, jak jest rozumiana przez Austen jest zupełnie inna od tej rozumianej przez nas. Miłość faworyzowana przez Austen miała być wytworem rozsądku i rozważnego doboru partnera w oparciu o jego cechy osobowości, zaś bliski współczesnemu rozumieniu miłości opartej lub przynajmniej rozpoczynającej się namiętnością byłby związek Lydii z Wickhamem poddany krytyce przez wszystkich bohaterów powieści i samą autorkę. Myślę, że to nie do końca prawda i jest tak, jak napisałaś. Narrator w powieści Austen jest wszechwiedzący, ale tylko w zakresie dostrzegalnym na zewnątrz. Austen nie opisuje wewnętrznych przeżyć bohaterów. O zmianie stosunku Darcy'ego do Elizabeth dowiadujemy się w książce szybko, ale tylko dlatego, że zdradzają to jego wypowiedzi skierowanego do Caroline Bingley. Myślę, że w ogóle proza z przełomu XVIII i XIX wieku nie zajmowała się wiwisekcją psychologiczną postaci (choć być może jestem w błędzie), już nie mówiąc o XX-wiecznym strumieniu świadomości. Twórcy filmu z 2005 r. być może więc znaleźli kod do właściwego odczytania znaczenia tej powieści, a nawet jeśli nie, to uczynili tę klasyczną fabułę bliższą i bardziej zrozumiałą współczesnemu widzowi, a przede wszystkim bardziej wypełnioną emocjami.

ocenił(a) film na 10
darek_3

Przeczytałem właśnie książkę Jane Austen w oryginale. Myślę, że to powieść niełatwa w interpretacji a jej sens trzeba odczytywać między słowami. Moim zdaniem zarówno wersja serialowa z 1995 r. jak i w szczególności film z 2005 r. są lepsze od książkowego oryginału, który tonie w opisach konwenansów obyczajowych angielskiej "landed gentry" z końca XVIII wieku. Oczywiście jest bardzo ciekawy tekst pod kątem poznania obyczajów i klimatu epoki. Pod tym względem książka będzie zawsze górowała nad adaptacjami filmowymi. Jednak pod względem opowiadania historii, która przykuwa uwagę widza, adaptacje przewyższają książkę, która swoją olbrzymią popularność (pierwsze bądź drugie miejsce w plebiscytach na najlepszą książkę w historii literatury angielskiej) zawdzięcza w dużej mierze właśnie im.
Myślę, że "Duma i uprzedzenie" to tak naprawdę powieść o odkrywaniu samej siebie przez Elizabeth Bennet. Charakterystyczne jest to że przez całą pierwszą połowę książki (do pierwszych oświadczyn Darcy'ego) narrator prawie nie informuje nas o wewnętrznych przeżyciach Elizabeth. Rodzące się u Pana Darcy'ego uczucia do niej są od razu wyłożone niemal "na tacy" przez jego wypowiedzi i bezpośrednie informacje narratora o jego przeżyciach. Elizabeth pozostaje enigmą do czasu kiedy słyszy zaskakująca dla niej propozycję małżeństwa ze strony Darcy'ego. Dopiero wtedy zaczyna analizować swoje uczucia i myśli. Myślę, że interpretacja przyjęta, przez twórców filmu z 2005 r. jest prawidłową i zgodna tak naprawdę z duchem książki. Już od pierwszego spotkania Elizabeth i Darcy'ego pojawiła się pomiędzy nimi fascynacja i fizyczne przyciąganie, o czym nie mogła wprost napisać Jane Austen. Warto jednak zwrócić uwagę, że w książce wszystkie rozmowy pomiędzy Elizabeth a Wickhamem przytaczane przez Austen dotyczą Darcy'ego. Rozmowy na jakikolwiek inny temat są tylko skwitowane ogólnym opisem. Elizabeth jest obsesyjnie wręcz zainteresowana wyjaśnieniem prawdziwości zarzutów Wickhama wobec Darcy'ego. Wickham nigdy nie jest przez nią traktowany poważnie i mamy wyraźne informacje, że nigdy się w nim nie zakochała, zaś jego nagłą zmianę obiektu zainteresowania na Pannę King, która odziedziczyła spory majątek przyjmuje ze stoickim spokojem. Wreszcie, jak czytamy w książce, po odrzuceniu oświadczyn Darcy’ego Elizabeth płacze pół godziny – odrzucenie oświadczyn Pana Collinsa nie wywołało podobnej reakcji. W końcowej części książki, kiedy Darcy i Elizabeth wspominają historię swojej znajomości oraz kiedy Elizabeth rozmawia na ten temat ze swoją starszą siostrą pada stwierdzenie, że kochała Darcy’ego od dawna, ale nie tak mocno jak teraz, zaś jej stwierdzenie, że kochała go od czasu kiedy zobaczyła posiadłość w Pemberley (na co powołują się niektórzy przeciwnicy ekranizacji z 2005 r.), jest żartem.
Reżyser filmu Joe Wright w komentarzu do niego wyraźnie stwierdza, że przyjął koncepcję widzenia świata oczami Lizzy, która powoli dojrzewa i z czasem zaczyna widzieć wyraźnie to czego nie dostrzegała na początku. Rozwijające się uczucie jest pięknie pokazane poprzez spojrzenia, gesty czy też przelotne dotknięcia, aż do sceny pierwszych oświadczyn, którą reżyser nazywa „car crash scene”. Tutaj duży udział mieli sami aktorzy Keira Knightley i Matthew Macfadyen i świetna chemią ekranowa jaką mieli. Na przykład „prawie pocałunek” w scenie pierwszych oświadczyn, nie był w scenariuszu, a pojawił się naturalnie w czasie przesłuchania kandydatów do roli Darcy’ego w interakcji pomiędzy Keira i Matthew.
Taka koncepcja filmu moim zdaniem o wiele lepiej przekazuje istotę fabuły „Dumy i uprzedzenia”. Film który miałby niewolniczo naśladować książkę, musiałby mieć chyba z 10 godzin (bo przecież wersja z 1995 r. również zawiera skróty) i prezentować przykładowo dwa obiady tygodniowo w Rosings Park w czasie sześciotygodniowego pobytu Elizabeth u Charlotte i jej męża Pana Collinsa :-). Adaptacja z 2005 r. (również z 1995 r. choć w mniejszym stopniu) ociepliły też postaci Pana i Pani Bennet, którzy w książce przedstawieni są dość surowo jako niemal dysfunkcjonalna rodzina, a wypowiedzi Elizabeth na ich temat brzmią bardzo ostro.
Reasumując, film z 2005 r. moim zdaniem przekazuje istotę fabuły „Dumy i uprzedzenia” bez niewolniczego odtwarzania książki. Ma olbrzymi ładunek emocjonalny czyniący go jednym z najlepszych filmów romantycznych w historii. Odświeżenie tej historii czasami balansuje na granicy realności zachowania bohaterów w tamtej epoce, ale o wiele ważniejsza jest tutaj siła przekazu, a ta niewątpliwie była bardzo duża o czym można się przekonać między innymi, widząc całe mnóstwo „fanowskich” filmów o bardzo dużej liczbie wyświetleń na YouTube zawierających sekwencje z tego filmu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones