„Dwa oblicza zemsty”, ekscentryczny western w reżyserii legendy Hollywood (za którą tą legendą, nawiasem mówiąc, nie specjalnie przepadam) jest na pewno filmem godnym uwagi, ale generalnie spodziewałem się po nim ciut więcej.
Tak jak napisałem, to dość nietypowy western, bo akcja jest bardzo powolna, a na dodatek rozgrywa się w znacznej części nad oceanem. Początek filmu i rozwinięcie akcji jest bardzo obiecujące i ciekawe. I mamy nadzieję, że tak będzie do końca seansu. Jednak z czasem, od momentu randki Rica z córką Dad’a film staje się nużący, akcja będzie dłużyć się niemiłosiernie, i to może przyprawić o ataki nudy nawet najbardziej cierpliwych widzów.
Plusy: to przede wszystkim gra aktorska Marlona i Karla Maldena. Przez większą część seansu odczuwałem niechęć do Rica – drażniła mnie jego oschłość, tajemniczość i napuszenie, a przede wszystkim jego chęć zemsty za wszelką cenę. Pod koniec seansu zdobył jednak moją sympatię. Brando bardzo dobrze zagrał tę postać, wiarygodnie oddał jej niejednoznaczność, a ponadto - mówię to bez ironii – to pierwszy film z tym aktorem, jaki oglądałem, w którym Brando się poruszał: biegał, chodził, jeździł konno, bo w „Ojcu chrzestnym”, „Czasie apokalipsy” czy „Wyspie doktora Moreau” z zasady leżał i siedział, z rzadka stał. No i Karl Malden: trzeba umieć dobrze zagrać czarny charakter, i ta sztuka się mu udała: jego Dad jest tak zły, okrutny i przebiegły, że sam przez moment chciałem go zastrzelić...
A więc w sumie dobry western, ale niestety nic więcej. 7/10.
P.S. Ostrzegam wszystkich przed zakupem filmu na DVD dystrybuowanego przez firmę Demel. Jakość obrazu w tym wydaniu jest skandaliczna.
''Tramwaj zwany pożądaniem'' i ''Na nabrzeżach'' to filmy w których się''rusza'' POLECAM