Złotego Lwa i Grand Prix Festiwalu Nowe Horyzonty to ja daję, owszem, ale sobie, że zdołałem nad wyraz patrząc na postawione przede mną zadanie cierpliwie wytrzymać do końca (skądinąd jednak ostatecznie całkiem frapującego), którego nadejście nieomal od pierwszej klatki boleśnie dłużyło się niczym bezkresne krajobrazy kalifornijskich bezdroży obserwowanych w filmie. Zerkając na pozostawione tu i ówdzie opinie rozentuzjazmowanych fanów aż dziw naprawdę bierze, że aż tylu (nie)żądnych przygód filmowych masochistów zdołał przyciągnąć. No cóż, trudno oprzeć się wrażeniu, że człowiek lubi się czasem poczuć elitarnie. Okazją ku temu trzeba przyznać 29 palm jest znakomitą.