Oglądam po raz pierwszy i szczerze powiedziawszy - film napewno angażujący, mimo że intryga jest bardzo prosta, można powiedzieć że wręcz banalna. Nie oglądałem wcześniej żadnych dramatów sądowych, więc nie mam porównania (nie wiem jak z "Zabić Drozda"), ale całość w swej prostocie po prostu ciekawa. Każdy przysięgły ma własny powód - stereotyp, nienawiść, stosunki z własnymi dziećmi. Wszystko świetnie pokazuje jak przyziemny był (i może jest) system prawny w USA. Wciąż jednak nie rozumiem co takiego zrobił, że jest na tak wysokim miejscu w rankingu (nie żebym się tym rankingiem kierował).
Cóż, z początku potraktowałem film i jego zakończenie rzeczywiście zbyt płytko. Końcówka po prostu mnie z początku zawodziła, mimo wszystko z jakiegoś powodu oczekiwałem ostatecznego wyjaśnienia (może dlatego, że film do tego momentu był banalny, może faktycznie pozwolił nam poznać postacie i ich relacje, ale to wciąż była prostota i wszystko było widzowi szczegółowo wytłumaczone). Dlatego pod koniec myślałem, że scenariusz po prostu idzie w złym kierunku, że reasonable doubt to nie wszystko, trzeba się cofnąć i wyjaśnić wszystko (przysięgły nr 3 zwrócił uwagę na interesujący fakt (cytuję z pamięci) - "a co jeśli świadek nosił np. okulary słoneczne? od tego też mogły powstać te charakterystyczne ślady", jednak wszyscy kompletnie o takich szczegółach zapomnieli i po prostu chcieli to zakończyć). Z początku rzeczywiście tego nie zrozumiałem, zakończenie wydawało mi się po prostu happy end'em, ale teraz rozumiem w jakim stanie niepewności nas pozostawiło i jak niebanalny film jest naprawdę. Cóż, tym razem przejechałem się z początku na werdykcie zaraz po obejrzeniu i nie zamierzam tego więcej w ten sposób rozgrywać. Mimo wszystko jednak, uważam że film nie zasługje na 6 miejsce w rankingu (ale co można powiedzieć o rankingu, w którym "Nietykalni" są na 3 miejscu, więc to nie wygląda w tym przypadku tak tragicznie...)