Wyczyszczony ze wszystkiego co zbędne klasyczny „film jednego stołu”. To właściwie „tylko” bezbłędna reżyseria, mądry scenariusz oraz wspaniałe aktorstwo. Zróżnicowanych typów charakterologicznych jest tu dokładnie 12 i chyba tyle samo sposobów gry: od nadekspresji Lee J. Cobba po stoicki spokój Henrego Fondy.
Postać 8 Przysięgłego należy chyba do najwspanialszych w karierze Fondy. W porywający sposób przeciwstawia swoje opanowanie i cywilną odwagę woli zbiorowości, rozgrywając z każdym przeciwnikiem trudny intelektualno-emocjonalny pojedynek. To tym bardziej godne podziwu, że nie jest on szczególnie przekonany do swoich racji. Ma jedynie odwagę powiedzieć „nie wiem”. Gdy jego przeciwnicy objawiają niekompetencje, lub powodujące nimi kompleksy nie odczuwa z tego powodu satysfakcji. Po prostu w pełni zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności, która na nim spoczywa. Postać 8 Przysięgłego jest moim zdaniem jedną z najpiękniejszych w historii kina. Bez cienia „papierowości” uosabia prawość, wyrozumiałość i spokój, którym drąży zbyt pewnych siebie przeciwników.
Poza maestrią techniczną oraz koncertem aktorskich umiejętności „12 gniewnych ludzi” ma jeszcze jedną niezwykłą wartość, którą ośmieliłbym się określić jako „edukacyjną”. Nie znam drugiego filmu, który tak klarownie i nienatrętnie tłumaczyłby po co ustanowiono prawo oraz na jakich ideałach się ono opiera. Jednocześnie jest to pasjonująca lekcja nonkonformizmu.
Dlatego „12 gniewnych ludzi” powinien obejrzeć każdy.