PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30701}
8,7 239 tys. ocen
8,7 10 1 238767
9,0 92 krytyków
Dwunastu gniewnych ludzi
powrót do forum filmu Dwunastu gniewnych ludzi

No cóż...

ocenił(a) film na 5

Moje dzisiejsze starcie z tuzinem gniewnych panów było, co by nie mówić, ciężkie. Pierwsze pół godziny filmu to przerzucanie się argumentami przez obydwie strony, następnie krótki przerywnik w toalecie, po czym ma miejsce wymiana dokładnie tych samych argumentów (nawet używają dokładnie tych samych zdań). W kilka godzin odtworzyli sześciodniową rozprawę przy czym ujawnili mnóstwo okoliczności przeoczonych lub pominiętych w sądzie. Skoro ich werdykt ma być jednomyślny to po co ich jest aż 12? Wiadomo, że w sytuacji gdy opinie będą podzielone, przeważą ci inteligentniejsi, bardziej wygadani i bardziej zdeterminowani (padło nawet w pewnym momencie pytanie pod adresem pana nr 8, czy przypadkiem nie jest akwizytorem). W miarę upływu czasu zacząłem odnosić wrażenie, że to morderstwo nie ma znaczenia. Stało się jedynie wymówką dla batalii między obozami "guilty" i "not guilty". Nie wiem czy twórca chciał pokazać ułomność tego systemu czy jego doskonałość. Brak jakiegokolwiek napięcia, bo finał był dość przewidywalny. Z utęsknieniem czekałem, aż wszyscy nieprzekonani się przekonają i film dobiegnie końca.

Ode mnie 5/10, nic więcej.
Pzdr

dittohead

Może Lumet chciał pokazać zawodność tego systemu, bo popatrz - na początku prawie wszyscy twierdzą, że młodzieniec był winny morderstwa, a potem okazało się, że nawet widzowi ciężko jest uwierzyć w to, że on się faktycznie tego dopuścił. Najlepiej oceniona recenzja dla tego filmu dobrze wyjaśnia wiele rzeczy, polecam.

Nie wiem, dlaczego jest ich 12. Może to przez to, że niekiedy ta liczba jest uznawana za harmonijną i doskonałą - jest 12 Apostołów, 12 miesięcy, 12 braci Józefa usw. Może to po prostu jakiś amerykański zwyczaj i tak się utarło. Skoro w momencie dyskusji przeważą ci inteligentniejsi i bardziej utalentowani detektywistycznie, to chyba dobrze, nie?

Dziwne, że narzekasz na brak napięcia, kiedy miażdżąca większość, która ten film oglądała, wśród największych zalet wymienia właśnie je (tak jak mało kto ocenia ten film tak nisko, ale ganić cię za to nie zamierzam). No ale może ono być różne - niektórzy wolą patrzeć, gdy główny bohater obrywa po mordzie i potem cudownie wygrywa, albo oglądać sceny pościgów, ale niektórzy potrafią dostrzec emocje w pozornie tak prostym filmie jak ten, który wcale taki banalny, jak się może wydawać, nie jest. Nic osobistego, nie wiem nawet, jak oceniłeś więcej filmów, niż te kilkanaście obrazów, które podajesz do publicznego wglądu.

Trudno, żeby finał nie był przewidywalny. Ale czy to naprawdę wada? Czy jakiekolwiek inne zakończenie byłoby lepsze dla tego filmu? Nie sądzę też, żeby ujmowało to napięciu - uważam, że pod tym względem "Dwunastu gniewnych ludzi" jest lepszy niż niejeden dreszczowiec.

Przyznam, że gdy zobaczyłem to zdjęcie, który trzymał przysięgły numer 3 (to przedstawiające jego i domniemanego mordercę) i obserwowałem, jak osobiście podchodził do tej sprawy (dobrze, że zauważyłeś motyw walki między obozami), dopuściłem do siebie możliwość, że to on jest mordercą i skazując chłopaka chce po prostu uniknąć odpowiedzialności. Kto wie, może to naprawdę on? W filmie tego nie pokazano.

Ale to pewnie przez to, że przypomniał mi się odcinek "Monka", w którym jeden z ławników okazał się mordercą.

ocenił(a) film na 5
Evangarden

Czy oskarżony był winny, czy nie, trudno powiedzieć. Skoro zbitka przypadkowych osób nie zajmująca się na co dzień tropieniem morderców wykazuje większe umiejętności śledcze niż ci, którzy z racji zawodu się tym trudnią to zastanawiam się co w takim razie działo się przez 6 dni trwania tej rozprawy. Pewnie nie bez znaczenia jest, że chłopak pochodził z biednego środowiska pogardzanego czy nawet znienawidzonego przez "porządnych" obywateli (przysięgły nr 10 się kłania) ale mimo wszystko trochę to dla mnie przesadzone.

Pewnie, że dobrze, że przeważą inteligentniejsi ale ich werdykt ma być jednogłośny i tutaj się sprawy troszeczkę komplikują. Wcześniej czy później garstka osób pozostających w opozycji zmieni zdanie nawet jeśli nie będą przekonani tylko po to, żeby wydostać się z tego pokoju i odetchnąć świeżym powietrzem. Pan nr 8 zdołał przekonać pozostałych do swoich racji nie dlatego, że dowody jakie przedstawił były jednoznaczne i niepodważalne, bo takie nie były, można było je interpretować w obie strony i w dalszym ciągu miały sens. Przekonał ich tym, że miał większą charyzmę i umiał swoje zdanie przedstawić w sensowny sposób, natomiast ci, którzy dążyli do skazania chłopaka, potrafili jedynie drzeć japę.

Strzelaniny, pościgi i odskakujące mózgi to nie jest moja ulubiona pożywka w kinematografii (jasne, czasami oglądam) ale chyba zawsze, kiedy ktoś daje klasykowi ocenę niższą niż "wypada", to takie rzeczy wychodzą, więc spodziewałem się, że będę musiał odpowiadać na tego typu argument. A to jak oceniłem inne filmy niż te, które podaje do wglądu nie ma teraz znaczenia, przecież mówimy o tym konkretnym obrazie.

No i tutaj się zasadniczo różnimy bo moim zdaniem to zabija całe napięcie, a te okoliczności, które zostały wyciągnięte przez przysięgłych podczas ich posiadówy żadnego nie budują. Ten film powstał taki, jakiego go widziałem, więc dywagacje na temat jakiegokolwiek innego zakończenia też są bez sensu. "12 gniewnych ludzi" po prostu do mnie nie trafiło.

użytkownik usunięty
dittohead

"Skoro zbitka przypadkowych osób nie zajmująca się na co dzień tropieniem morderców wykazuje większe umiejętności śledcze niż ci, którzy z racji zawodu się tym trudnią to zastanawiam się co w takim razie działo się przez 6 dni trwania tej rozprawy."

Mógłbym coś napisać, ale najprościej będzie: JAKIE TO MA ZNACZENIE DLA SZTUKI?

dittohead

Nie wiadomo, czy tak znowu trudno powiedzieć, czy oskarżony był winny, skoro wszystkie dowody w sprawie zostały przekonująco podważone - i to w taki sposób, że można zaryzykować stwierdzenie, że tak naprawdę nie miał nic na tego młodego chłopaka. Nie zgadzam się z tym, że pan nr 8 przekonał pozostałych tylko dzięki swojej niewątpliwej charyzmie. Nie zgodzę się też z tym, że jego argumenty nie były wystarczająco mocne. Bo były. Wystarczy tylko przywołać sytuację ze staruszkiem i jego "15 sekundami", kiedy zdrowy człowiek przebył trasę od łóżka do drzwi w czasie niemal trzykrotnie dłuższym. Dlaczego adwokat nic nie robił, domyślił się Davis, przypuszczając, że pogodził się z porażką albo nie widział żadnych szans na ocalenie oskarżonego i dlatego wykazał bierność. Mógł też być zwyczajnie kiepskim obrońcą, a biorąc pod uwagę sytuację materialną chłopaka, pewnie przydzielono mu mecenasa z urzędu. W dodatku sam sobie odpowiedz, czy w dzisiejszych czasach nie wydaje się osądów pochopnie, a ludzi ocenia po wyglądzie, grubości portfela czy pochodzeniu? Tak jest - w dzisiejszych czasach. To tylko udowadnia, że ten film nigdy się nie przedawni. Zawsze będzie aktualny.

Przypuszczasz, że wcześniej czy później niektórzy zmienią zdanie tylko dlatego, bo nie będą mogli wytrzymać w dusznym pokoju. Zapewniam cię, że tego nie zrobią. Przecież taka sytuacja miała miejsce w filmie. Przysięgły numer 7 zmienił zdanie na "niewinny" właśnie z tego powodu i natychmiast został ochrzaniony przez osobę ze swojego "obozu" (co warto podkreślić) - również niewierzącą w winę chłopaka.

Bez sensu to była twoja uwaga na temat przewidywalności filmu. Równie dobrze możesz z tego samego powodu położyć grubą krechę na całym "Memento" i poszczególnych odcinkach seriali kryminalnych, w których morderca jest znany jeszcze przed wyświetleniem napisów początkowych (np. w "Detektywie Monku") albo już na początku główny bohater wie, kto zabił, ale musi to udowodnić (też "Monk"). Dramaty sądowe mają to do siebie, że finał jest znany - ale co z tego, skoro dotarcie do niego zazwyczaj nadrabia ten "ubytek" z nawiązką.

Akcja to nie tylko wizualne efekty. W "12 Gniewnych ludzi" jest wprost porywająca - przysięgli zmieniają zdania, wahają się, kłócą się, niektórzy nie wytrzymują nerwowo, co jakiś czas obie strony podają mocny argument za lub przeciw posłaniu oskarżonego na krzesło elektryczne, który wyprowadza jedną lub drugą stronę na prowadzenie w dyskusji. W dodatku każda z postaci jest inna. Każda prezentuje odmienny typ charakteru, każda ma jedną podstawową wadę - jeden jest porywczy, drugi nie potrafi się przyznać do popełnionego błędu, trzeciemu jest wszystko jedno itd. Wszyscy razem zebrani do kupy wyglądają może trochę groteskowo, ale z pewnością jest to zaleta filmu.

Tu już nawet nie chodzi o to, że dałeś klasykowi niską ocenę (to nawet swego rodzaju ewenement, zwykle krytycy dają 1 albo 2), ale o to, że to, co ci się nie podoba w filmie, można łatwo obalić, bo z pewnych względów tego nie zauważyłeś, albo cię to po prostu nie rusza.

ocenił(a) film na 9
dittohead

Jeśli chodzi o liczbę 12. Proponuje sprawdzić ile osób liczy ława przysięgłych w amerykańskim systemie prawnym.

"Stało się jedynie wymówką dla batalii między obozami "guilty" i "not guilty" "
Ależ o tym jest ten film! Tyle razy, ten który bronił chłopaka, mówił, że nie wie czy on jest winny czy nie. Być może jest! Ale czy człowiek ma prawo wydać na kogoś wyrok jeśli istnieją jakiekolwiek wątpliwości? O tym mówi ten film. Czy lepiej wysłać mordercę na wolność czy zabić człowieka, którego wina jest jedynie wysoce prawdopodobna, więc nie jest pewna? A to oznacza, że na X skazańców stracimy Y niewinnych ludzi. Czy to nie zmienia nas w morderców? O tym jest ten film. Czy mamy prawo prewencyjnie zabić? Być może Ty byś był tą niewinną ofiarą systemu. Może ktoś, Tobie bliski (?) Pomyśl o tym.
Ten film jest nieprzeciętny bo właśnie nie skupia się na rozstrzygnięciu sprawy, ale na tym, że jej rozstrzygnąć nie można. I trzeba za to wziąć odpowiedzialność.

"Wiadomo, że w sytuacji gdy opinie będą podzielone, przeważą ci inteligentniejsi, bardziej wygadani i bardziej zdeterminowani"
Chyba właśnie ten film ostrzega: tak wygląda władza większości !!! W tym przypadku decydowała jednogłosowość. Ale w sprawach karnych mniejszej wagi prawo w USA dopuszcza większość np. 9/12. O tym przestrzega ten film!!! Poza tym czy w każdej ławie znalazła by się jedna tak zdeterminowana osoba, która nie ugnie się pod presją?! Odpowiedź przynosi życie.

Może po prostu trudno jest polskiemu widzowi przetrawić ten film, bo mamy inny system prawny. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
dittohead

ale przecież taka jest prawda :D prokuratorowi zależy tylko na wsadzeniu gościa za kraty, nie obchodzą go fakty. Obrońca z urzędu kładzie laskę na sprawę, bo i tak nie przyniesie mu ona pieniędzy, a tylko może zrazić opinię publiczną, broniąc zaciekle "mordercy". Potem dwunastu kolesi, z których większość spieszy się do domu ma ocenić jego winę. Tak to właśnie wygląda.

a wymówka do batalii między obozami guilty i not guilty - przecież dokładnie o to chodzi! że tym ludziom bardziej zależało na tym, żeby wykzać "ja mam rację!" a nie uzyskanie sprawiedliwego wyroku.

ocenił(a) film na 10
dittohead

Masz racje. Morderstwo nie bylo wazne zupelnie. Postacie celowo sa przerysowane, a caly film jest o ludziach, a nie o morderstwie. Obejrzyj jeszcze raz, ale pod katem jak latwo nam (ludziom) szybko wyrobic sobie zdanie i jak latwo nami manipulowac, i jak latwo przekladamy wlasne zycie/doswiadczenia na innych.