Ej, tak swoją drogą to całkiem pasuje do filmu.
Ludzie stwierdzili, że film podoba im się tak na 6-7/10, ale zobaczyli "no kurde wszyscy oceniają tak wysok, to dam 9/10". Zmienili opinię tak samo jak przysięgli w filmie, hehe.

Ja też tak miałem zrobić, ale myślę, nie podobało mi się kilka rzeczy w filmie przede wszystkim to, że nie wiemy czy ten chłopak był winny czy nie, a tylko szukamy sposobu jak go wyciągnąć z celi śmierci. Oczywiście pomysł ciekawy, ale dla mnie to 6-7 jest zasłużoną oceną i nie bd zmieniał swojego wyroku, bo chcę iść na mecz i jest mi wszystko jedno. To jest trochę konflikt interesów zmuszać ludzi, żeby pro publico bono siedzieli i decydowali o czyimś życiu. Wiadomo, że połowa zagłosuje tak, żeby było szybciej, bo woli obejrzeć mecz niż siedzieć w dusznym pomieszczeniu i dywagować.

W tym filmie nie jest ważne, czy chłopak był winny. Chodzi o to, że dowody podaje się na winę, a nie na niewinność, a skoro wszystkie dowody obciążające chłopaka zostały podważone, to jedynym słusznym wyrokiem jest uniewinnienie. Natomiast przysięgłych się wybiera ufając im, że życie oskarżonego jest dla nich ważniejsze, niż mecze itp. Postawa przysięgłych w filmie została przedstawiona w negatywnym świetle.

Czy znasz jakąś profesję, która nie jest opłacana, a pracownicy wykonują swoje zadania dobrze? Gość, który zabawiał się w adwokata nie miał żadnego przeciwnika, który byłby tak biegły w sprawie, żeby utrzymać oskarżenie. Po prostu obrońcy bardziej zależało. Ciężko ludziom nie z sądu ocenić czyn jeśli jest dużo poszlak. Czasami nawet policja nie może skazać gościa, który ewidentnie coś zrobił, bo gość jest sprytny. Co tu więc mówić, że ten chłopak był niewinny jeśli większości zależało na meczu, a nie szukaniu winy czy niewinności.

Ale ostatecznie nie poszli na ten mecz i dalej rozpatrywali tę sprawę. Część z nich w trakcie meczu dalej utrzymywała, że chłopak jest winny. Czy nie mogli od razu przyznać mu racji i pójść na mecz ogłaszając, że chłopak jest niewinny? Chyba w takim razie jednak chcieli dojść do prawdy.

Film jest ogólnie o manipulacji i sterowaniu ludźmi. Nie dowiadujemy się czy chłopak był winny czy nie. Jeśli był winny to odegrał się niezły teatrzyk, a jeśli nie był to czemu obrona nie zastosowała argumentów, które wymyślił nie adwokat? Może dlatego, że jakby nie adwokat miał przekonać prokuratora, a nie zwykłych ludzi to by nie dał rady? Może sobie go odświeżę i spojrzę inaczej, ale póki co mam takie odczucia.

Adwokatowi, najprawdopodobniej przydzielonemu z urzędu, najwyraźniej nie zależało na sprawie chłopaka i pewnie nawet nie chciał jej prowadzić. Może na pierwszy rzut oka sprawa wydała mu się przegrana i nie podjął poważniejszej próby obrony chłopaka, który może i był winny, ale jego pierwszy prawdziwy obrońca, czyli przysięgły nr 8, porusza jedną z ważniejszych kwestii w filmie, czyli, że jeśli nie ma niezbitych dowodów na winę oskarżonego, to w świetle prawa jest on niewinny. Nie potrzebujemy tu informacji, czy faktycznie chłopak był winny. Moim zdaniem reżyser słusznie tego nie mówi wprost, pozostawiając widzowi możliwość oceny.

Często by przyznać winę nie chodzi by znaleźć niezbite dowody, bo wszystko można sfingować tylko połączyć motyw z przestępstwem i dowodami. Czasami jest słowo przeciwko słowu. Najważniejsza jest wina. Trzeba postawić się przed dylematem czy lepiej skazać 1 niewinnego i 50 winnych czy pozwolić tym 50 winnym chodzić sobie na wolności.

Ale tutaj ani motyw ani dowody nie były przekonujące.

A co jeśli to ty będziesz tym niewinnym? Też uznasz to za "mniejsze zło"?

Nie przypuszczam by ktoś mnie tak nie lubił by chciał mnie wkręcić w jakąś poważną zbrodnię, a też unikam takich sytuacji, w których mógłbym być w takie coś zamieszany. Jeśli jednak byłbym winni bo sytuacja zmusiłaby mnie do popełnienia przestępstwa, a zostałbym uniewinniony to pewnie za drugim razem nie dałbym się złapać.

Mi chodzi o sytuację, w której jesteś osobą niewinną, a mimo to oskarżoną i skazaną. "Najważniejsza jest wina. Trzeba postawić się przed dylematem czy lepiej skazać 1 niewinnego i 50 winnych czy pozwolić tym 50 winnym chodzić sobie na wolności." Może jestem egoistą, ale nie mam zamiaru zostać oskarżonym i mieć świadomość: "ok, mógłbym być gdzie indziej niż w więzieniu, ale oprócz mnie niewinnego złapali jeszcze 50 winnych. Uważam to za uczciwy deal". Jeszcze lepiej gdy decydują o moim życiu, a raczej jego odebraniu.

Trzeba mieć na prawdę pecha, by zostać niesłusznie oskarżony i skazany na śmierć. A jest wielu na których nie ma dowodów, a zasługują na karę tylko umykają prawu. Polecam obejrzeć Skazanych na Shawshank i Gran Torino.

Oglądałem oba. Żeby nie było nieporozumień. Nie chcę Cię uczyć o moralności itd. Po prostu nie zgadzam się z zdaniem, które wcześniej zacytowałem.

"ale jak dla mnie jest przykładem jak zmanipulować ludzi, aby wpoić im swoje myśli jako ich własne." Trafiłeś w sedno. Ten, który pierwszy głosował za uniewinnieniem prowadził psychologiczną grę z pozostałymi ławnikami. I to, że mu bardziej zależało niż pozostałym doprowadziło go do ostatecznego zwycięstwa.