Film jest rewelacyjny, uważam go za arcydziełu kinematografii, ale ponieważ niebezpiecznie zbliżył się do ideału, to muszę skrytykować niektóre wady.
1.Sprawa sądowa została źle przygotowana i widz ma wrażenie, iż skazany jest winny, nawet dowody, które pan Davis stara się obalić(i obala) ukazują, że taki splot wypadków nie jest prawdopodobny, a na wolność wyjdzie człowiek, który bardzo możliwe jest winny zbrodni, co więcej drugi raz nie będzie sądzony. Lepiej by było umieścić sprawę, jako kwestia uprzedzeń rasistowskich i zbrodnia jakiegoś murzyna, wtedy wytłumaczalne by były niekorzystne zeznania "białych".
2. Widział ktoś kiedyś korytarz, która ma 13 metrów...w blokach slumsów?
Trochę to bez sensu, mieszkałem kiedyś w dużym mieszkaniu i korytarz miał o wiele mniej.
3.Staruzek chwali się 20'20
a w pewnym momencie pyta się o godzinę, podczas gdy zegar wisi na ścianie.
4.Przysięgły numer 3(pan "krzykacz") za szybko zmienia zdanie na sam koniec, jest to torchę nielogiczne, zważywszy na upór, wobec sprawy.
5.Dowody
Podważenie dowodu z kinem, o braku alibi, było dla mnie śmieszne, na podstawie zeznań "mądrali", który miał sobie przypomnieć szczegóły filmu, który leciał, po jego seansie sprzed 4 dni, uznali, że chłopak nie może pamiętać o filmie, na którym był kilka godzin wcześniej.
Uznanie, iż sąsiadka nie może widzieć, kto jest sprawcą, bo nosi okulary, jest trochę infantylne, skoro ma wadę wzroku, to bardzo możliwe, iż okulary trzyma przy nocnym stoliku i na chwilę przed wyjrzeniem przez okno, założyła je, "I'm just saying it's possible".
Zeznania świadka, który słyszał kłótnie, kupno "zgubionego" noża i widoczny motyw zbrodni zostają pominięte i uznane za nieważne.
6. Cała procedura wydaje się być zła, gdyż albo wszyscy, albo nikt, to strasznie trudna metoda orzekania sprawy. Takie było prawo, choć teraz się zmieniło, to jednak jakoś to dziwnie wygląda, gdy się wezwie 12 różnych ludzi do spornej sprawy i ma się nadzieję na bezsporność.
Na koniec zaznaczam tylko, iż film naprawdę jest fascynujący i warto obejrzenia, takiej gry aktorskiej nie widziałem od 20 lat(odkąd żyję)
, a współczesne kino nie ma nawet z czym startować do takich filmów.
Dziękuję za uwagę, pozdrawiam.
Myślę że nieco źle odebrałeś ten film. Tu ni chodzi o to czy oskarżony jest winny, czy nie, bo tego tak naprawdę do końca nie wiadomo. Są tylko poszlaki na tak i poszlaki na nie. Film w świetny sposób przedstawia, jak można za pomocą technik manipulacji, przekonać ludzi do swojego punktu widzenia.
Arcydzieło pod każdym względem!
Ależ dobrze odebrłem...zobacz dokładnie o co mi chodzi...
Kilku elementów brakuje mu do ideału i je wyliczam...
kilka jest głupich, jeden poważny.
A ja ciągle uważam, że chłopak jest winny.
Osobiście się z tobą nie zgadzam. Możesz mieć swoje zdanie. Odpowiem ci jednak ja widzę twoje zarzuty:
1. Główną cechą tego filmu jest to, że widz może tylko domyślać się, czy oskarżony był winny czy nie! Właśnie dlatego przedstawiono sprawę sądową w takim świetle aby mogły zaistnieć wątpliwości. Skąd wiesz jak w tamtych czasach wyglądały sprawy sądowe? Może rzeczywiście obrońca oskarżonego zdenerwowany że dostał tak beznadziejną sprawę poddał się na samym początku?
2. To że mieszkałeś w dużym mieszkaniu z mniejszym korytarzem nie oznacza, że nie może on mieć 13 metrów. Zauważ, że mówimy tu o Ameryce - możliwe że korytarz miał 13 metrów.
3. Nie rozumiem o co ci chodzi :)
4. Pod koniec filmu, gdy wszyscy są przeciw niemu, denerwuje się na swojego syna - pewnie sam ma wyrzuty sumienia jak z nim postępował. Starał się pewnie za wszelką cenę posadzić na krześle oskarżonego aby w jakimś stopniu ulżyć swojej złości. Jest mozliwa taka szybka zmiana zdania gdy w przypływie złości drze zdjęcie syna - daje za wygraną i orientuje się, ile było w nim nienawiści!
5. Sam tutaj powiedziałeś "I'm just saying it's possible". Jak widzisz Davis nie był co do tego pewny. Jednak uważam, że jest to mozliwe. Przecież sam widziałeś jak wyjął kupiony dwie przecznice od domu oskarzonego identyczny nóż - sprawa staje się niejasna! I to właśnie jest cecha tego filmu - przypuszczenia! Jeżeli chodzi o sąsiadkę - przecież zeznała że zauważyła przez dwa ostatnie wagony posiągu zbrodnię. Nie sądzę żeby w tak krótkim czasie zdążyła założyć okulary. Co ty bys zrobił gdybyś w najmniej oczekiwanym momencie zobaczył zdrodnię? Zakładał byś okulary? To trochę nielogiczne... Najpierw musiałaby założyć okulary a potem zobaczyć zbrodnie! Za mało czasu!
6. Tak to wtedy musiało wyglądać - nie jest to jednak minus filmu. Przedstawiona została ówczesna rzeczywistość :)
P.S. Szanuję twoje zdanie jednak ja jestem trochę odmienego :)
pozdr
ja chcialbym sie odniesc do punktu pierwszego tylko. Temat rasizmu jest dla mnie przestarzały, zużyty i nudny. Ile mozna sluchac klepania o jednym i tym samym?
Dla mnie film bomba 10/10.
Pion3k, fajnie się czyta taką odpowiedź, naprawdę, teraz człowiek może usłyszeć jedynie(w zasadzie to przeczytać...)"głupi jesteś?", "Ja mam rację" w dyskusji, a nie na tym rzecz polega. Bierzcie przykład z Pionka.
A co do wszystkich podpunktów, to właśnie wymieniłem, czemu film nie jest tak do końca idealny...dla mnie :)
Statystyczny człowiek może uwierzyć, że słoń uciekł z zoo...potem dostał się na Air Columbia. Po drodzę rozwalił pudła, gdie była kokaina, ale już to, że wyskoczył z samolotu na spadochronie wyda się oszukane.
Dla mnie człowiek jest winny, pokłócił się z Ojcem, groził mu śmiercią, kupił nóż, nie pamiętał filmu, sąsiadka go widziała...Wszystko można podważyć, fakt, ale teraz ten człowiek wyjdzie na wolność, chociaż jest głównym oskarżonym zbrodnii. A co podtekstu rasistowskiego.
TERAZ jest wszystko oklepane, bo powstało mnóstwo filmów o tym, a pamiętajcie, że mówimy o roku 1957, tylko ta jedna rzecz by sprawiła, że gotów byłbym uwierzyć we wszystkie podważania dowodów.
Ale film jest doskonały i go wręcz uwielbiam...nie ma jednak miłośći bezwarunkowej he he.
Pozdrawiam.
Nie no, ja to wszystko oczywiscie rozumiem rozumiem. Po prostu filmy w ktorych robi sie z czarnych lub żydów męczenników mnie osobiscie bardzo nudza. Chyba za duzo sie tego naogladalem, a to jest wałkowane non stop. Oczywiscie nie mowie ze niema dobrych filmow o tej tamatyce, ale nie lubie jesli do jakiegos filmu jest to na sile wciagane.
Dla mnie ten film jest rowniez genialny. Ale ja go odbieram inaczej.
Dla mnie cala ta sprawa, ktora sie toczy jest no nie powiem drugorzedna, ale poltorarzedna. Wedlug mnie najwazniejsze sa tu postacie. To jak sie zachowuja wobec sytuacji w ktorej sie znalezli.
Bo mamy tu "pana krzykacza" czyli obraz "typowego" amerykanina, ktory sam mowi, ze jak widzial dziewiecioletniego syna, ktory uciekl z podworkowej bijatyki, to malo co sie nie pozygal. Pan krzykacz, ktory nie dba o to, co powiedzial przed chwila, byle tylko wygrac, byle postawic na swoim.
Jest i "fan bejsbola" i "speca od reklamy" ktorzy zachowuja sie jak choragiewki na wietrze. Niewazne po ktorej stronie barykacy, byle by mi mylo dobrze.
Kolejnym przykladem ludzkiej postawy jest nr1. Malutki czlowiek, z ktorego wciaz sie wysmiewaja, ktory prowadzi nudne zycie, ale ma na tyletwardy kregoslup, zeby postawic sie silniejszemu fizycznie przeciwnikowi.
Jest i nr8. Nasz buntownik. To przyklad czlowieka ktory pyta. ktory nie boi sie zadac trudnego, niewygodnego pytania. Ktory docieka dlaczego, po co.
Sadze, ze mozna wszystkich "gniewnych" scharakteryzowac unikalnymi i niepowtarzalnymi cechami, ktore pokazuja ludzkie charaktery. I wydaje mi sie, ze wlasnie o tym jest ten film. A nie o morderstwie, sadzie i calej tej otoczce.
W systemie anglosaskim (tzw. Common law - USA, UK...) tak to właśnie wygląda i fakt, ze to dziwny, czasami nieudolny system (ławników można np. przekupić, pewnie to nie takie łatwe, ale mozna).
Taka już tradycja i choć teoretycznie można - nie da się tego zmienić w praktyce.
Nie chodzi o ówczesne czasy, bo procedury są takie same i obecnie, wszystko zależy od losowo wytypowanych ławników (spośród obywateli spełniających pewne kryteria).
Może ta sprawa jaką ukazano w scenariuszu ma w pewnym stopniu krytykować system common law? W całej prawie Europie (Europie kontynentalnej - bez Wysp Brytyjskich, Skandynawii) wygląda to zgoła inaczej. Tu największe znaczenie ma profesjonalny skład sędziowski (w różnej liczbie, zależy od sprawy). Ławnicy też są, ale ich wpływ na wynik procesu jest bardzo niewielki. W takim (naszym) systemie przy "uzasadnionych wątpliwościach" sprawa nie mogła by się skończyć. A już na pewno nie karą śmierci (której obecnie w ogóle w Europie nie ma - także w UK ani Rosji).
Więc może też jest w jakimś stopniu krytyka kary śmierci? W takiej sprawie gdzie jest tyle wątpliwości alternatywa albo wolność (not guilty) albo śmierć (guilty) jest absurdalna i widzowie łatwo mogą zauważyć ten absurd...
To tyle...
Moim zdaniem podniesione zarzuty nie ujmują filmowi wiele. Krytykujesz na dobrą sprawę nie sam film ale system prawniczy w USA, który być może skrytykować chciał delikatnie sam Lumet w swoim filmie :)
A co zostało powiedziane, w filmie nie chodzi o to by #8 przekonał innych, że chłopak nie zabił. Dlatego to czy babka z naprzeciwka miała okulary, czy nie miała, czy koleś mógł pamiętać tytuł filmu czy nie nie jest w żadnym razie wadą filmu. Takie wręcz przesłanie tego filmu - być może. A skoro być może to nie na pewno, tym samym nie można orzec "guilty".
P.S.
1.
"Sprawa sądowa została źle przygotowana i widz ma wrażenie, iż skazany jest winny [...]"
I oto chodzi by widz miał takie wrażenie, po czym z czasem nabrał wątpliwości. Chyba nie zaprzeczysz, ze nie pojawiły się wątpliwości? Inna sprawa czy "bardziej winny" czy tez "bardziej niewinny" i jakie prawdopodobieństwo którego. Bardziej prawdopodobne, że winny - ale w przypadku "winny" musi być 100%, a gdy są uzasadnione wątpliwości trzeba orzec "niewinny". Nazewnictwo zatem mylące, i nielogiczne, ale film jest pod tym względem OK.
2. Skoro był plan mieszkania widoczny :) To penie takie mieszkania są :)
4. To jest chyba najważniejsza puenta filmu - on był na "niewinny" już wcześniej, zanim walnął ostateczną mowę. Po prostu upierał się dla zasady :)