Jeden z przysiegłych po godzinie flmu opowiada historię o swoich (chyba) rodzicach. Ojcec
przebywający w gettcie zakochał się w pięknej Litwince, nastepnie po czasie pobrali się i
spłodzili 11 dzieci, a na końcu rozstali się.
Moje pytanie jest takie, co w tej opowieści jest niezwykłego, że wszyskich
pozostałych zatkało?
Te teksty, że; "wszystko się może zdarzyć"; "Widziałem jej zdjęcie"; "mama nie była taka słodka".
Do tego dochodzi niespójność, że pierw mówi o matce jako o nieurodziwej kobiecie, a
potem opowiada o przepięknej Litwince (o swojej mamie)
Zupełnie nie rozumiem, w którym miejscu ta historia jest niesamowita.Ktoś mi wyjaśni?
Matka tego człowieka i poznana w getcie kobieta to różne osoby. Matka nie była urodziwa, a ojciec był zniszczony obozami. Zakochał się w żonie/dziewczynie jakiegoś oficera niemieckiego, która istotnie była piękna. Wszystko się może zdarzyć dotyczy, bo na brzydkiego wychudzonego człowieka zwróciła uwagę urodziwa Litwinka.
Istota - Litwinka i matka przysięgłego to dwie różne osoby.
"z ojcem zjedli matkę"?!?!?!? - w oryginale jest "mama nie cukier" t.j nie tak atrakcyjna jak Litwinka
Przecież ojciec był Żydem z getta, a matka żoną oficera litewskiego oddziału SS!
Litwinka była matką, ale nie przysięgłego:) Ojciec zostawił syna i żonę (brzydką Żydówkę z niespecjalnym charakterem wg relacji jej syna) i związał się z Litwinką.
bo gdyby każdego który zmienił partnera/partnerkę/męża/żonę (niepotrzebne skreślić ewentualnie potrzebne dopisać) nazywać ku.wą to obawiam się że stanowiłoby to bardzo duży odsetek społeczeństwa :)
i co z tego? poza tym on rzucil zone dla innej. to nie jest normalne/moralne. nie mowimy o uzasadnionych rozwodach, typu maz leje zone i ta odchodzi i sie potem wiaze z kims innym bo to jest normalne
Dziwne rozumowanie. Dla ciebie, żeby był rozwód, ludzie muszą się tłuc. Moi rodzice rozstali się po przyjacielsku. Po prostu, nie wytrzymywali ze sobą, jako małżeństwo. A co w tym normalnego, że ten Żyd mógł być nieszczęśliwym w małżeństwie? Że facet mógł stracić uczucie do żony i zakochać się w innej? I jeśli przyjąć twoje rozumowanie, dlaczego to Litwinkę nazywasz kur*ą, skoro to on porzucił dla niej żonę? (Chociaż fakt, ona też miała męża, Niemca, ale to ta sama sytuacja - zakochali się i tyle)
malzenstwo to nie zabawa. zakochanie sie rowniez. widzimisie ludzi nie wsytarczy aby nazwac pewne rzeczy/zachowania/sytuacje normalnymi czy tym bardziej etycznymi. rozstanie przyjacielskie? brednie. skoro jest przyjazn ( a "byla milosc skor sie dwoje zwiazalo) to milosc jest dalej, trzeba tylko checi by poszukac.
co to ma do rzeczy? to ze on winny nie znaczy ze ona nie winna. jest nawet takie powiedzenie...
W życiu bywa różnie. Pewnie, małżeństwo to nie zabawa. Ale czasem nawet zbyt wielka różnica charakterów może doprowadzić do jego rozpadu. A co do następnej części, mianowicie "była miłość, skoro dwoje się związało" - miłości być nie musiało. Czasem ludzie za bardzo się spieszą, czasem robią to z innych powodów. Ale miłości być nie musi i małżeństwo =/= miłość.
oczywiscie. ale w czasach nieograniczonej wrecz wolnosci (obyczajowej rowniez) -bez opiniowania czy to dobrze czy nie- powinno jednak byc tutaj rownanie. bo potem pretensje mozna miec tylko i wylacznie do siebie ( i na kierowanie sie egoistycznymi pobudkami typu "milosc" itp moze byc za ponzno, np rodzina dzieci-ktorych nikt o zdanie nie pyta, a sa najmniej winne)