Film był całkiem ciekawy, lekko nakręcony, ale uważam, że dorabianie do niego jakiejś niezmierzonej głębi jest pomyłką. Albo po prostu ja nic takiego w nim nie dostrzegłam. Dym owszem porusza wiele ważnych kwestii, problemów, ale brakuje mi w nim morału i czegoś co zapadało by tak na prawdę w pamięć. Może zdjęcia, może ta końcowa opowieść wigilijna, ale tak jak mówiłam, dla mnie to jest wyłącznie poruszanie ważniejszych kwestii, minimalna chwila zadumy.
Jednak mimo wszystko film ciekawy, lekko się oglądało. Najsympatyczniejszą postacią był chyba ten pisarz. Ja daje 7/10.
Zgadzam się. Całkiem przyjemny filmik, ale nie wywarł na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia. Taka sobie lekka opowieść o zakrętach życia.
Też przychylam się do powyższych opinii. Może dlatego, że i w filmach i w książkach wyżej cenie sobie fabułę i z niej wynikające treści, niż treści i do nich dopisaną fabułę.
Dla mnie najciekawszą postacią był Cyrus Cole, grany przez Whitakera.
Ludzie! Co Wy tak lubicie morały? Morały(czy przesłania) to najbardziej płytki poziom utworu, przeznaczony dla zagubionych widzów, którym nie chce się grzebać głębiej. Gdyby "Dym" posiadał morał, byłby filmem koszmarnym. Zresztą "Dym" nie został pomyślany jako głębokie dzieło, tylko taka właśnie lekka opowieść o meandrach codzienności, która może ulecieć jak dym z papierosa, ale może również uzależnić. Ja jestem uzależniony. Od czasu do czasu sięgam po "Dym", żeby odkrywać w nim kolejne pokładu smaku. N
ie smakuje Ci? Nie sięgaj więcej. Polubiłeś/łaś? Oglądaj, oglądaj, oglądaj.
W filmie praktycznie nic się nie dzieje, nie ma akcji i praktycznie nie ma nic co by mogło wciągnąć... i za to podziwiam ten film. Jest to dla mnie arcydzieło ponieważ tak jak wyżej napisałem - film nie powinien wciągnąć a jednak mnie wciągnął, nie potrafiłem się od niego oderwać nawet na chwileczkę. Film ten zajmuje honorowe miejsce na mojej półce bo jest naprawdę wyjątkowy.