Wyjątkowo zgadzam się bardziej z ekspertami niż z ogólną średnią ocen. Byłem w kinie z dwoma chłopakami. Wyszliśmy gdzieś w jeden trzeciej. Sceny okazały się zbyt przerażające dla jedenastolatków. Po dwóch latach zobaczyłem film z ciekawości na sieci. Okazało się, że sceny, które przeraziły dzieci, kompletnie nic nie wnosiły do akcji. Kolejne wątki przypominały bardziej sen, bo w zasadzie żaden z nich nie został rozwiązany. Absurdalność sytuacji dopełniała kobieta z brodą. Dlaczego? Po co? Nie było wyjaśnienia. Zwykły ukłon w stronę... zdziwaczeń. Nie jest to bajka dla dzieci, bo nic tutaj nie jest dobre ani złe. Nie ma wniosków i puenty. Wszystko dopełnia irytująca muzyka, która zamiast podkreślać nastrój i być podkładem do sytuacji, wyróżnia się, dominuje i zwyczajnie denerwuje.
Dziwi mnie udział Tomasz Kota i Witolda Dębickiego w tak słabej produkcji. Być może film miał wyższe aspiracje. Pani Cielecka w męskiej roli... cóż... tu akurat nie ma zaskoczenia.
Film ma kilka plastycznych ujęć, ale powtarzanie ich w kółko nie pozostawia dobrego wrażenia. Po pierwszym obejrzeniu fragmentu filmu dla tych ujęć dałem pięć punktów. Po przemęczeniu całego filmu został już tylko jeden.
To wg mnie najsłabszy film, jaki kiedykolwiek widziałem.