Potrafię przyjąć do wiadomości, że kino jest sztuką a sztuka bywa awangardowa.
Oglądałem ten twór jedynie dla ujrzenia młodego Ralpha Finnesa, który należy do moich ulubionych aktorów. Obejrzałem dwa razy, sądząc, że wyłuskam z tego jarmarku coś przydatnego. Rzeczywiście ciężko to się ogląda, a mądre przesłanki, nauka, ukryte prawdy jakoś umykają z treści przykryte, wręcz obrzucone, idiotycznymi kwestiami w kółko jak mantra, powtarzanymi. Zbyt tego wiele, zbyt wiele pstrokacizny, emocji, wrzasków, aby coś zrozumieć. Kicz, denna erotyka, goli ludzie, gołe dzieci.... naprawdę aż niesmaczne.
I przez jakieś 20 minut wrzaski po scenie, ewentualnie po widowni, że śliczny siusiaczek. I biegi z małym dzieckiem w rękach.
A później Fiennes, w stroju Adama. Może warto tylko dla tej sceny? :D
Nie, nie warto.