Wczoraj byłam w kinie na Dziedzictwie Bourne'a, szłam tam z lekkim niesmakiem, że film o
Bournie będzie bez Matta Damona, ale mimo wszystko z kina nie wyszłam żałując tych 2
godzin i kilkunastu złotych. Film może nie należał do fenomenalnych i z pewnością
widziałam wiele lepszych, ale najgorszy również nie był. Jednym słowem - średniak. Ze
względu na moją upierdliwość dopatrzyłam się tam kilku szczegółów, które były mało realne
np. człowiek spadający z motoru, jadąc na nim ok 100 km/h, który a) nie robi sobie
jakiejkolwiek krzywdy, b) jego brania są takie, jakby je przed chwilą kupił.

Ale ogólnie rzecz biorąc jest to film, który mogę polecić jako formę relaksu przed
telewizorem w jesienny wieczór. Jest to kino łatwe i takie, które się szybko i płynnie ogląda, z
resztą jak większość z tego gatunku.

PS. Nie nastawiajcie się, że będzie tam tylko ciągnięta historia Bourne'a, bo jedyne co wiąże
ten film z poprzednimi trzema to temat projektu, postać przewodnia jednak zupełnie inna. :)