Dziwią mnie te wszystkie niepochlebne recenzje filmu, który ja uważam za całkiem
udany. Zanim wybrałam się do kina, była nastawiona sceptycznie do tego projektu. Film
Bourne'a bez Bourna ? To nie możliwe - pomyślałam, co gorsza ma zabraknąć w nim
M.Damona ?
Jednak gdy tylko seans się rozpoczął zauważyłam jak nieco mroczna, lecz intrygująca
muzyka wpada wprost do ucha, i pozostawia wrażenie niepewności. Zatem muszę
przyznać, że muzyka/ ścieżka dźwiękowa w tym filmie wspaniale współgra z budującym
się napięciem.
Później natomiast całkowicie obca twarz aktora, który zastępuję doskonale mi znanego
M.Damona, czyli jak dowiedziałam się zaraz po seansie : Jeremy Renner w roli Aarona
Crossa wypadł intrygująco.
W " Dziedzictwie " są nawiązania do poprzednich części o Bournie, jednak muszę
przyznać, że "dziedzictwo" , a raczej nowy agent operacyjny : Aaron jest bardziej
przyziemny facetem niż Jason Bourne. Jest on facetem z krwi i kości, uśmiecha się,
żartuje i przemawiają w nim ludzkie emocje np. względem pani doktor Marty. Seksowny,
znacznie bardziej przystojny, nowe zaskakujące , niespodziewane sceny - oraz budujące
się napięcie. Scena gdy Marta krzyczy by Aaron uciekał, a on z dachu ląduje wprost na
policjantów - była nieziemska. Zaskakująca, no i ta muzyka ! - poezja !
Film widziałam dwa razy, a nie często wybieram się na film ponownie , i to do kina !
To świadczy tylko o tym, że Jeremy Renner w roli Aarona Crossa wypadł doskonale, i ja
jestem na tak !!
Po tym filmie przestałam uważać, że Bourne jest nudny, to tyle jeśli chodzi o moją opinię.
Film mi się podobał i nie rozumiem, dlaczego ludzi go tak nisko oceniają. Pewnie dlatego bo to Bourne, a w filmie go nie ma. Nie należy go traktować jako swoista kontynuacja trylogii. Po prostu taki spin - off, mocno powiązany z serią. Minusem dla mnie jest brak dobrego zakończenia. Wiadomo pewnie kontynuacja będzie. W kolejnej części Jason mógłby się spotkać z Aaronem.