Film o tajnej amerykańskiej grupie rządowej która z dnia na dzień postanawia wyrżnąć z błahego powodu 100 ludzi. Niestety jednemu z nich, ciapowatemu, trochę nierozgarniętemu agentowi któremu wydaje się że bierze udział w zwykłym szkoleniu wojskowym udaje się przypadkiem przeżyć. Ów agent został zrekrutowany do tego "elitarnego" oddziału po wojnie z Iraku (w której nie powinien w ogóle brać udziału z powodu inteligencji na poziomie Foresta Gumpa). Pomimo że autorzy próbują nas przekonać że wydarzenia z dziedzictwa odbywają się w tym samym momencie co akcja poprzednich filmów z Jeasonem Bournem to jednak wiele faktów temu przeczy.

Treatstone które z początku było tajną i głęboko zakonspirowaną organizacją, która bardzo profesjonalnie podchodziła do tego co robi nagle została przemianowana na agencje rządową złożoną z 1000 ludzi. Jakby tego było mało to agenci którzy wcześniej byli po prostu dobrze wyszkolonymi ludźmi (z wypranym mózgiem ale jednak) teraz stali się "uniwersalnymi żołnierzami" którym podnosi się poziom inteligencji/siłę za pomocą tabletek. Do tego dochodzą zagadnienia czysto s-fi np. o programowaniu osobowości.

Co do filmu to jest dość irytujący z powodu w.w. fajtłapowatości głównego bohatera. Fabuła jest bardzo słaba, skupia się głównie na podróży agenta za tabletkami i długich nie wnoszących nic do filmu rozmowach. Sceny walki przerywane (Damon uczył się walczyć do filmu i kamera prawie nie przerywała ujęć) tak jak pościgi które są naciągane jak cały film.

Ogólnie gdyby film nie czerpał z poprzednich Bornów to przeszedł by bez echa. Słabizna, nie polecam. Można popsuć sobie humor.
4/10