Jako wielki fan książkowej i filmowej trylogii jestem totalnie załamany jakością tej produkcji. Film jest nudny, wewnątrz-agencyjne gierki są nieciekawe, zawiłe i nieintrygujące. Akcja jest powtarzalna (pościg etc.), a tych świetnych starć z innymi agentami, które publiczność tak polubiła w poprzednich częściach, jest beznadziejnie mało, a one same są kiepskiej jakości. Odradzam oglądać. Już lepiej sobie zobaczyć jeszcze raz trylogię z Damon'em.
P.S. Za samą, totalnie bezsensowną, końcówkę film powinien dostać wielką tłustą 1.
Końcówka? No co chcesz, wątek przyczynowo skutkowy. Agent specjalnie UKRADŁ złoty zegarek by go potem komuś wręczyć :)
Ten film jest okrutnie słaby, zgadzam się.
xD
Albo super zabójczy agent bez uczuć i emocji, który na wku*wie leci ranny na motorze i daje się zabić kopniakiem ;D
No tak dla zabicia czasu ....i aby potem z rodziną móc przy choince wspominać te chwile śpiewając KOKODŻAMBO JAJA JE.
Co do końcówki zgadzam się z Tobą, ale cała reszta... jak na mój gust klimatem najbliższa Ludlumowej "sagi". Mnie osobiście Matt Damon nie przekonywał...no może w jedynce, ale ostatnia z nim część to w moich oczach porażka... no ale to moje zdanie:)
Kurde, tak spojrzałem na Twój profil i wychodzi że lubimy ten sam rodzaj kina, a tu taka rozbieżność w odbiorze. Ten serial " bad boys..." co go opisujesz muszę namierzyć, brzmi zachęcajaco.
Heh. Ja podpatrzyłem u Ciebie "Palacza zwłok", thx.
Co do różnej interpretacji; wiele osób nie polubiło samej facjaty Damona (wyglądał trochę zbyt młodo jak na takiego agenta) i użycia samego "szkieletu" powieści w filmie. Mnie się to akurat spodobało, a do Matt'a się przyzwyczaiłem i tak oto narodziła się jedna z moich ulubionych trylogii ;).
najlepszy Bourne i najbliższy Ludlumowi to był Bourne z Richard Chamberlain z 1988, już nawet nie trzeba wspominać, że te wszystkie młodzieniaszki udające doświadczonych agentów którzy we krwi mają już zapisane zachowanie zwyczajnie powodują wielki rechot.