Film wart zobaczenia, bo to pouczający przykład jak nie robić kina, do tego mocno inspirowanego wielkim reżyserem. I film nie tyle jest zły, tylko skrajnie niechlujnie zrobiony. Bo sam w sobie jest tu potencjał, są momenty, że widać, że pani reżyser może, co aż dziwne przy sakli całościowej indolencji.
hm... ja tu potencjału nie widzę. Niechlujstwa (które mogłoby być na obronę tezy o dobrym pomyśle i złej realizacji) też nie. Przeciwnie - pod względem warsztatowym wszystko wydaje się być na miejscu. Ten film jest po prostu okropny od początku do końca. Jest to kicz, ale nie zamierzony. Nie zła sztuka, tylko kicz.
Sprecyzuje, widzę potencjał na poprawnie zrealizowany film. Przykład dobrej inscenizacji sceny, która działa, w jeden ze scen postać postać wychodzi z knajpy zapalić, dochodzi do niej kolejna, później cała grupa, żegnają się, a ostatnia łapie taksówkę. Całość jest w jednym ujęciu. Wymagało to pewnego zaplanowania, timingu, co w skali całego filmu się wyróżnia. Scena w kinie prawie jest niezła, choć wciąż nieporadna. Ale obsadzenie samej reżyserki w roli głównej to był z jej strony strzał w kolano.