Wczoraj miałem okazję obejrzeć przedpremierowo w Cinema City film "Dziewczyna z Igłą", duńskiego kandydata do Oscara, wyreżyserowanego przez szwedzkiego twórcę mieszkającego w Polsce. Film powstał w Polsce, co sprawia, że niektórzy klasyfikują go jako polskie dzieło.
Ten film to prawdziwy cios w emocje. Emanuje czystym złem, bólem i cierpieniem, które wypełniają każdą scenę. Jest mroczny i brutalny, nie ma tu miejsca na nadzieję czy ulgę. Widz zostaje wrzucony w świat przypominający najgorsze czasy dzikiego kapitalizmu z lat 20. ubiegłego wieku. Nędza, wyzysk i bezradność to codzienność bohaterów, a cały film zdaje się być osadzony w zimnym, bezlitosnym świecie, gdzie człowiek człowiekowi wilkiem.
Co ważne, film został nakręcony w czerni i bieli, co stanowi niezwykle wymowny symbol. Ta stylistyczna decyzja jeszcze bardziej podkreśla surowość i beznadzieję przedstawionego świata. Brak koloru wydaje się oddawać brak nadziei, a jednocześnie nadaje filmowi uniwersalny charakter, jakby historia mogła wydarzyć się w każdej epoce i każdym miejscu.
Film porusza również niezwykle bolesny problem społeczny – los niechcianych dzieci, bękartów urodzonych z romansów, które w realiach tamtych czasów były skazane na samotność, biedę i odrzucenie. Reżyser ukazuje, jak te dzieci stają się ofiarami systemu, w tym pośredniczki adopcyjnej Dagmary Overbye, postaci, która istniała naprawdę. Overbye prowadziła fałszywy handel niemowlakami, obiecując oddać je do bogatych rodzin, a w rzeczywistości zabijała je. To kolejny element, który dopełnia obraz bezlitosnego świata, w którym jednostka musi walczyć nie tylko o przetrwanie, ale także o swoją godność, w którym życie ludzkie jest traktowane jak towar, a najbiedniejsi nie mają najmniejszych szans na ratunek.
Brudne ulice, surowe wnętrza i chłodna, monochromatyczna kolorystyka budują klimat, który przypomina niekończący się koszmar. "Dziewczyna z Igłą" to niełatwe kino, ale dla tych, którzy odważą się z nim zmierzyć, pozostawia głęboki ślad.
Jednym z najsmutniejszych elementów filmu było gdy ranny żołnierz weteran wojenny mąż głównej bohaterki masakrycznie okaleczony (nie miał połowy twarzy) mąż głównej bohaterki zamiast dostać duże odszkodowanie od państwa, musiał iść do cyrku jako atrakcja cyrkowa żeby tak zarabiać na życie, a jego żona która była w ciąży z innym facetem traktuje go jako potwór będący wyrzutkiem wojny, mimo że to chyba jedyna pozytywna postać w tym filmie.
Film zrobił na mnie głębokie wrażenie, ani pozytywne, ani negatywne, po prostu duże wrażenie. Wyszedłem z kina wstrząśnięty, reżyser zaoferował film napakowany w maksymalny sposób emocjami - bólem, cierpieniem, smutkiem, biedą, nędzą, szarością.
XXI jak kobieta nie chce to nie ma dzieci i tyle w temacie antykoncepcja jest powszechnie dostępna tylko brakuje aborcji jak w USA i kary śmierci
Po pierwsze - Magnus von Horn, jest także polskim twórcą, jest obywatelem polskim, mieszka w Polsce i ma polską żonę, zanim coś takiego się powie lepiej sprawdzić, nie wiem w ogóle co narodowość ma do filmu, to projekt międzynarodowy, ludzie w Polsce pracują w międzynarodowych korporacjach i nie widzą problemu; po drugie - film opowiada o współczesnych problemach poprzez pryzmat historii, prawda jest taka że chodzi tutaj o wybór kobiety o decydowaniu o swoim macierzynstwie, że ma prawo sama do podjęcia decyzji, czy chce mieć dziecko, a że dziś w naszym kraju nie ma takiego prawa - to tylko można nas porównać do tej brudnej rzeczywistości; film na końcu zawiera nadzieję i światło - radzę jeszcze raz przemyślić zakończenie, podpowiem tylko, że kobieta dokonuje wyboru
Wybór to ona miała czy rozkładać nogi czy nie. Ciąża nie bierze się z powietrza. Skoro kobieta ma mieć prawo decydować o swoim macierzyństwie to mężczyzna powinien mieć prawo decydować o swoim tacierzyństwie.
Nie stawiałabym tu znaku równości - to kobieta przez 9 miesięcy jest w ciąży, poświęcając zdrowie swojego organizmu (ciąża to zawsze ogromne obciążenie organizmu i ryzyko powikłań zdrowotnych), więc jednak powinna mieć zdecydowanie więcej do powiedzenia w temacie swojej ciąży i swojego ciała od mężczyzny.
Nie stawiałabym tu znaku równości - to kobieta przez 9 miesięcy jest w ciąży, poświęcając zdrowie swojego organizmu (ciąża to zawsze ogromne obciążenie organizmu i ryzyko powikłań zdrowotnych), więc jednak powinna mieć zdecydowanie więcej do powiedzenia w temacie swojej ciąży i swojego ciała od mężczyzny.
Wybój jest taki, że jednak chciała. Chociaż wcześniej nawet głośno powiedziała, że Ereny nie chce.
Pominąłeś to, że przez rok nie dawał znaku życia, nie odpisywał jej na listy, a zapytany o to, dlaczego, stwierdził, że nie wie. Miała prawo iść ze swoim życiem dalej, skoro on zaginął i nie było po nim śladu. Inna sprawa to taka, że dla niej to dziecko było jedynie środkiem do celu - małżeństwa z bogatym facetem
Swoją drogą, miała nieźle porąbane w głowie, że myślała, że bogaty dziedzic, syn baronowej, się ożeni z jakąś biedną prostaczką z fabryki. Dobrze, że umiała pisać chociaż. Kiedy niedoszły mąż się wycofał, ona się pozbyła dzieciaka, bo już jej nie był potrzebny. Dalsze losy męża napawały mnie smutkiem - Karoline robiła, co chciała, a ten mąż i tak ją przyjmował. Czy traktowała go jako potwora? Ostatecznie go pocałowała na arenie tego cyrku/gabinetu osobliwości, nie wiem więc, czy aż tak ją napawał obrzydzeniem. Co do tego, że jego wygląd odstręczał ludzi - leżałam na oddziale, na którym ludzie tak wyglądali jak on. Pracowałam też w przychodni, gdzie przychodzili ludzie tacy jak on, zmasakrowani rakiem. Wszyscy w internecie macie buzie pełne frazesów o tym, że jak można nazywać ludzi potworami itd., a na sali kinowej ludzie udawali, że rzygali, w przychodni i w szpitalu inni pacjenci odwracali wzrok z obrzydzeniem. Niektórzy lekarze też z resztą byli nielepsi, choć jako pracownicy szpitala klinicznego powinni być chyba przyzwyczajeni do różnego stanu pacjentów, zwłaszcza onkologicznych, i nie okazywać ostentacyjnie tego, co myślą o wyglądzie tych biedaków.
Nie miała porąbane w głowie tylko takie było całe społeczeństwo. Poczytaj, że to był duży społeczny problem po 1 wojnie, że mnóstwo mężczyzn wróciło jako kalecy i byli wyrzutkami społeczeństwa bo te tak jak i dziś nienawidziło inności I chciało by każdy wyglądał tak samo. Jest pewien powód dla którego jakiś prezydent Stanów Zjednoczonych udawał zdrowego przez wiele lat a był kaleką.
Przeczytaj jeszcze raz mój komentarz: ,,Swoją drogą, miała nieźle porąbane w głowie, że myślała, że bogaty dziedzic, syn baronowej, się ożeni z jakąś biedną prostaczką z fabryki.". Porąbanie dotyczyło nie jej okaleczonego męża, tylko tego, że myślała, że ktoś tak wysoko postawiony jak ojciec jej dziecka będzie chciał się ożenić z kimś z nizin społecznych. Do tej pory jest to niezwykle rzadkie zjawisko, na szybko potrafię sobie tylko przypomnieć następcę tronu z Norwegii, który ożenił się z kobietą, która romansowała z jakimś dilerem czy gangsterem i miała z nim nieślubne dziecko.
Ale roku wracamy do faktu, że to była prosta nie wyedukowana dziewczyna. Nie ona pierwsza i nie ona ostatnia została oszukana przez bogatego. I tak, dobrze być mądrym i nie dać się nabierać. Ale nie każdy ma rodzica który mu niektóre rzeczy wytłumaczy. Czasami tak pragniesz bajki i odmiany losu, że przymykasz oczy na czerwone flagi. Ważne by jako społeczeństwo piętnować tego co wykorzystuje a nie tego kto jest oszukany. Ten mężczyzna co ja oszukał mógł mieć każda, był wykształcony, miał nad nią przewagę. Był przełożonym i miał nad nią autorytet. A ona była GŁODNA. Nie płacili jej jak należy.. Musiała zadbać o swoje przeżycie.