Piekło powojenne, piekło psychiczne, rzeź niewiniątek. A to wszystko ubrane w archetypiczne postaci z baśni - dobra bestia, zła czarownica w domku z piernika (tutaj sklep ze słodyczami), książę na białym koniu, zła macocha (tutaj matka księcia), etc. Mamy też kadry - cytaty i odwołania.
Film miażdży, jak książka "Małe życie" H. Yanagihary: człowiek ma nadzieję, że za moment karta się odwróci, a tu jest jeszcze gorzej. Nagromadzenie smutku, brudu, mroku i beznadziei na jednej niewielkiej przestrzeni powoduje, że chce się wyjść z kina. Z drugiej strony niesamowite kadry powodują, że się człowiek męczy, ale siedzi dalej. Polecam? Nie polecam? I tak, i nie. Następny film, na jaki pójdę, to będzie strzelanka w stylu "zabili go i uciekł" albo na jakąś komedię. Bo kino to przede wszystkim rozrywka, a nie wieczny moralny niepokój.