Zacząłem czytać książkę, która jest pierwowzorem. Gdzieś tak w 1/3 tekstu nie wytrzymałem i po prostu ją odłożyłem. Nigdy nie sądziłem, że jakaś książka będzie w stanie wzbudzić we mnie takie obrzydzenie do ludzi. To ja już wolę poczytać Medaliony, niby większa masakra, a jakoś tak nie odrzuca... A do filmy nawet nie podchodzę, za duża trauma :)
Książka nazywa się tak samo jak film
http://allegro.pl/dziewczyna-z-sasiedztwa-wyd-2011-jack-ketchum-i2927548636.html
Ludzie potrafią być bestiami. A ludzie o religijnej fiksacji i motywacji do nawracania i wychowywania potrafią być bestiami wyrafinowanymi. Przeczytaj sobie co społeczeństwo uczyniło z niejakiego Carla Panzrama i jak temu społeczeństwu się odpłacił.
Jeśli chodzi o książkę to miałem podobnie. Niby książka nie odbiega wiele od tego co pokazane w filmie i wiedziałem co i kiedy się stanie. Ale Ketchum tak operuje słowem, tworzy tak sugestywne obrazy, że autentycznie bodajże pod koniec 45 rozdziału zrobiło mi się słabo. Tak słabo, że tylko dzięki temu, że mam muzę relaksacyjną na MP3 nie musiałem wyjść z pociągu, aby ochłonąć i nie zemdleć. To mi się jeszcze nigdy w życiu nie zdarzyło a trochę już żyję.
Zgadzam się. Do tej pory nie sądziłam, że książka może wzbudzać tak silne emocje. Ketchum bardzo dosadnie przedstawił potworną stronę natury ludzkiej, a film (choć bardzo drastyczny) nie odda wszystkich negatywnych uczuć podczas czytania owej książki.
Ludziom o słabych nerwach zdecydowanie odradzam.