Dochodzi 4 w nocy i jestem świeżo po seansie. Film tak mnie wciągnął, że o spaniu nie pomyślałem nawet przez sekundę. Potrzebowałem jedynie przerwy na dotlenienie płuc mentolem. Historia zaciekawiła mnie w takim stopniu, że zaraz po przeczytaniu 'Fifty shades of Grey' sięgam za trylogię 'Millenium'. Co raz bardziej przekonuję się do Daniela Craiga, podoba mi się jego gra, w końcu coś odstającego od tego, do czego nas przyzwyczaił. Postać Lisabeth rewelacyjna- i tyle. Scenariusz świetny , muzyka nadaje dreszczyku emocji, akcja rozkręca się stopniowo. Sam film trzyma w napięciu. Ostatnia scena mnie rozczarowała, oczekiwałem czegoś innego. 
Tak czy siak, z czystym sumieniem polecam. 
 
ps. wybaczcie za tak suchą recenzję ale mój mózg po wyłączeniu telewizora przestał funkcjonować. peace!