Przymierzałem się by zobaczyć serie Millenium, a teraz mam problem. 
Nie wiem czy oglądać szwedzką czy zaczekać na filmy finchera. Czy jak obejrzę pierwszą 
wersje, to czy zepsuje sobie odbiór remake'u. Czy są tam jakieś tajemnice i zaskakujące 
zwroty akcji? 
Pomóżcie!
Powiem ci jak ja planuje zrobic, polecam ci tak zrobic. 
Przeczytaj ksiazki, wszystkie, nie ogladaj ani nawet zwiastuna wersji szwedzkiej, czy amerykanskiej, zanim nie przeczytasz ksiazek, potem obejzyj wszystkie czesci wersji szwedzkiej, a na koncu pojdz do kina na wersje amerykanska.
Jednak kusi mnie wersja Finchera bo on dobrym reżyserem jest. 
Dylemat duży, jestem bardziej kinomaniakiem niż molem książkowym więc nie wiem czy się skusze na czytanie powieści.
Ja się boję tego, co Amerykanie mogą zrobić z tym świetnym cyklem... Zdecydowanie obejrzyj wersję szwedzką, wg mnie rewelacyjna.
Jeśli bardzo nie chcesz czytać, to zaczekaj na Finchera, bo ja zasnęłam (dosłownie) na szwedzkiej wersji pierwszej części. W dodatku w momencie, w którym od książki nie mogłam się oderwać (miałam założenie późno w nocy 'do końca rozdziału' - czytałam jeszcze półtorej godziny). Oczywiście poprawka na znajomość fabuły wskazana, ale zaśnięcie w momencie, który w książce powodował 'wypieki na twarzy', uważam za zupełną dyskwalifikację ekranizacji. Niemniej jednak znam osoby, którym ta ekranizacja się podobała. 
Jeszcze zachęcając do przeczytania książki przed obejrzeniem filmu dodam, że jest ona napisana niezwykle filmowo. Zarówno na poziomie fabuły, jak również opisu poszczególnych, szczególnie tych 'zwrotnych' scen (tzn. tzw. 'zwrotów akcji). Dla osoby, która nie lubi czytać, grubość książki może wydawać się zniechęcająca, ale zapewniam, że czyta się bardzo gładko. 
Dzięki za radę, bardzo mi pomogłaś. 
W końcu znalazłem czas i zabrałem się za książkę i faktycznie była rewelacyjna. Łyknąłem książkę w dwa dni z czego właściwie drugiego dnia przeczytałem większą część. Zaraz zaczynam kolejną część. 
Co do szwedzkiej wersji również podzielam twoją opinie. Nudziłem się. Obejrzałem jedynie dlatego, że mi się podobała buzia Noomi Rapace, jednak nie tak sobie wyobrażałem Lis i z tego co widzę na trailerach, amerykanka bardziej pasuje do tej roli. Rezerwacje na premierę już mam, pozostaje czekać.
Oczywiście, że Ci zepsuje. To fabuła tego typu, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody. Już napisałam wyżej swoje zdanie, ale z pewnością musisz zdecydować, którą wersję 'skonsumować na czysto' . Jeszcze dodam, że Fincher z zapowiedzi wygląda świetnie.
Finchera bardzo lubię, tylko z tego powodu się waham. Jak czas pozwoli to będę chyba jednak próbował czytać. Dzięki za pomoc wszystkim;] 
 
Szwedzka kusi głównie z tego powodu, że mi się tam Noomi Rapace podoba;]
Najpierw przeczytaj książki, a dopiero potem bierz się za filmy... Szwedzka wersja jest genialna, ale jest kilka nieścisłości... Więc najlepiej przeczytać, a potem oglądać. Jednakże lubię tego reżysera i to bardzo, więc nie wiem jak z filmami, po prostu na który trafisz szybciej ten obejrz
Bez różnicy która wersję obejrzysz najpierw, to zepsujesz sobie tą drugą. Jest to film kryminalny więc są tam i tajemnice, i zaskakumjące zwroty akcji. Tylko końcówka jest podobno w amerykańskiej wersji trochę inna. Ja bym radziła najpierw obejrzeć szwedzką wersję.
Ja też radzę najpierw obejrzeć szwedzką wersję. Nie rozumiem tej egzaltacji wokół amerykańskiej ekranizacji na portalach internetowych i społecznościowych. Najbardziej podoba mi się ten ---> 
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/dziewczyna_z_tatuazem_finchera_od_piatku_w_po lskich_kinach_222353.html 
 
 zgadzam się w większości z autorem. No może z tą krytyką amerykańskiego kina przesadził, ale coś w tym jest, że Amerykanie za dużo żerują na kinie europejskim! pozdrawiam
jeśli wersja Finchera to remake wersji szwedzkiej, to Quo Vadis Kawalerowicza jest remakiem wersji LeRoya z 1951.
Szwedzka wersja jest po prostu nudna. Zazwyczaj tego nie robię, ale przed zakończeniem film po prostu wyłączyłem. Teraz jestem świeżo po premierze "Girl with the Dragon Tattoo" i jestem zachwycony. Nie mogę się doczekać kolejnych części.
Mam podobne zdanie. Wersja Finchera jest bardzo dobra. 
Craig wypadł świetnie. Rooney Mara przyćmiła Rapace, głownie tym, że lepiej pasuje do roli, jest młodsza, ma lepszą charakteryzację, a nawet jest lepiej ubrana, jednak co najważniejsze, bardziej pasuje do mojego książkowego wyobrażenia. 
 
Jednak by nie było tak słodko jest też parę minusów. Momentami wydawało mi się, że za dużo mówiła, zwłaszcza w początkowych minutach filmu. 
 
Na zagranicznym portalu ktoś napisał o postaci Lisbeth, że to tak skomplikowana osoba, że ani Oplev, ani Fincher, ani Blomkvist, a nawet sam Larsson nigdy jej w pełni nie ogarną i nie zamkną w jakiś określonych ramach.