Uważam, że film jest duuużo gorszy od książki... Niestety, z całym szacunkiem do aktorów, producentów i wszystkich innych twórców..
książka to lekki akcyjniak pomieszany z kryminałem dla nastolatków,film też jakoś bez rewelacji jak na finchera ale i tak o niebo lepszy niż szwedzka wersja.
O niebo lepszy niż szwedzka wersja ?? Chyba coś ci się pomyliło . Oglądałeś w ogóle szwedzką wersję ?? . Amerykańska produkcja odstaje od szwedzkiej strasznie .
oczywiście że tak.to nieudolne szwedzkie kino którym jarają się znaffcy bo jest europejskie poza kreacją rapace nie ma tam absolutnie nic na co można zwrócić uwagę.
fincher idealnie wyciągnął wszystko z pierwszego tomu millennium a scena przy abbie rewelacyjna.
Prawda. Książką byłam zachwycona, natomiast po filmie czuję niedosyt. Mam wrażenie, że pominięto ważne informacje. Główne postacie były nieciekawe, wręcz bez charakteru.
O pracy Lisabeth w Milton Security. Film tak naprawdę nie ukazuje jak sprytną hakerką była ta dziewczyna.
Przede wszystkim- Blomkvist nie miał córki, dalej- pominięto jego romans z Cecylią Vagner, wypadek na moście miał zupełnie inny przebieg , po za tym nie było żadnej parady tylko obchody święta miasta i po trzecie Blomkvist nie jeździł do Londynu na spotkania z Anitą . Można by jeszcze znaleźć pare rzeczy . Amerykańska wersja jest strasznie źle zrobiona . W ogóle Craig jako Blokmvist to śmiech na sali , a Lisbeth też słabizna. AA i coś sobie przypomniałem jeszcze na koniec. Lisbeth nie odwiedzała Palgrema w szpitalu, gdyż do pewnego czasu była pewna że umarł . Każdy fan trylogii Millennium powie , że szwedzka wersja o wiele bardziej odzierdciedla książke niż wersja amerykańska
I TY jako FAN Trylogii Millenium Larssona twierdzisz, że Blomkvist nie miał córki????? To co z ciebie za fan? Typowy "znaFFca" od siedmiu boleści. Mikael MIAŁ córkę, Pernillę, której wątek szwedzki gniot całkiem pomija a ona przeciez odegrała kluczową rolę w rozwiązaniu zagadki morderstw. Szwedzki gniot pomija także romans Blomqvista z Cecylią a nawet z Eriką (!), która w szwedzkim gniocie jest jakąś nieciekawą kobiciną, szwedzki gniot nie wspomina o umowie Mikaela z Vangerem i wiele wątków traktuje całkiem swobodnie. Nyqvist jest wręcz odpychającym Blomqvistem, kompletny nudziarz, safanduła i ofiara. Nie taki był Blomqvist z powieści. Byl taki, jak portretuje go Craig - nie stronił od kobiet i one też uważały go za pociągającego faceta. Jedynie Rapace w szewdzkiej wersji daje radę, choć Rooney Mara też jest znakomita.
Ty chyba czytałaś jakieś inne Millenium . Znam książke na pamięć . Jaka PEMILLA ????? . Podaj mi numer strony gdzie taka osoba występuje chociaż w jednym wersie . Szwedzka wersja też pomija romans Blomkvista z Cecylią masz racje, ale romansu z Eriką nie pomija, radze obejrzeć dokładniej gdyż wcale także nie pomija umowy Blomkvista z Vangerem . Książke czytałem tyle razy , że nie zlicze. Tak samo szwedzką wersje filmu. Obydwie znam praktycznie na pamięć . I właśnie taki był w powieśći Blomkvist totalny nudziarz i ofiara losu co dokładnie zostało pokazene w szwedzkiej wersji . Jedynie jego zapęd do kobiet został dobrze ukazany w wersji amerykańskiej . A tak jak patrzyłem na grę Craiga miałem wrażenie jakby grał Bonda a zupełnie nie o to chodziło
To dziwne bo ja też wyczytałam, że miał córkę.. Przyjechała do niego i naprowadziła go na trop tych inicjałów i cyferek.. W tym wypadku zgadzam się z Karina_15 w 100%... Albo my, albo Ty czytałeś inną książkę, pozdrawiam.
P.S. Napisała bym Ci numer strony, jednak książkę pożyczyłam następnej osobie
Czy wy jakieś jaja sobie robicie czy co ?? Przecieżto Lisbeth wpadła, że te cyfry to cytaty z biblii po wcześniejszym przejrzeniu komputera Blomkvista
Naoglądałeś się szwedzkiego gniota, to masz.
Rozdział 17:
Harald Vanger had gone back to his cave by the time Blomkvist came out. When he turned the corner he found someone quite different sitting on the porch of his cottage, reading a newspaper. For a fraction of a second he thought it was Cecilia, but the dark-haired girl on the porch was his daughter.
“Hi, Pappa,” Pernilla Abrahamsson said.
He gave his daughter a long hug.
“Where in the world did you spring from?”
“From home, of course. I’m on my way to Skelleftea. Can I stay the night?”
“Of course you can, but how did you get here?”
“Mamma knew where you were. And I asked at the caf'e if they knew where you were staying. The woman told me exactly how to get here. Are you glad to see me?”
“Certainly I am. Come in. You should have given me some warning so I could buy some good food or something.”
“I stopped on impulse. I wanted to welcome you home from prison, but you never called.”
“I’m sorry.”
“That’s OK. Mamma told me how you’re always getting lost in your own thoughts.”
“Is that what she says about me?”
“More or less. But it doesn’t matter. I still love you.”
“I love you too, but you know…”
“I know. I’m pretty grown-up by now.”
He made tea and put out pastries.
What his daughter had said was true. She was most assuredly no longer a little girl; she was almost seventeen, practically a grown woman. He had to learn to stop treating her like a child.
“So, how was it?”
“How was what?”
“Prison.”
He laughed. “Would you believe me if I said that it was like having a paid holiday with all the time you wanted for thinking and writing?”
“I would. I don’t suppose there’s much difference between a prison and a cloister, and people have always gone to cloisters for self-reflection.”
“Well, there you go. I hope it hasn’t been a problem for you, your father being a gaolbird.”
“Not at all. I’m proud of you, and I never miss a chance to brag about the fact that you went to prison for what you believe in.”
“Believe in?”
“I saw Erika Berger on TV.”
“Pernilla, I’m not innocent. I’m sorry that I haven’t talked to you about what happened, but I wasn’t unfairly sentenced. The court made their decision based on what they were told during the trial.”
“But you never told your side of the story.”
“No, because it turned out that I didn’t have proof.”
“OK. Then answer me one question: is Wennerstr"om a scoundrel or isn’t he?”
“He’s one of the blackest scoundrels I’ve ever dealt with.”
“That’s good enough for me. I’ve got a present for you.”
She took a package out of her bag. He opened it and found a CD, The Best of Eurythmics. She knew it was one of his favourite old bands. He put it in his iBook, and they listened to “Sweet Dreams” together.
“Why are you going to Skelleftea?”
“Bible school at a summer camp with a congregation called the Light of Life,” Pernilla said, as if it were the most obvious choice in the world.
Blomkvist felt a cold fire run down the back of his neck. He realised how alike his daughter and Harriet Vanger were. Pernilla was sixteen, exactly the age Harriet was when she disappeared. Both had absent fathers. Both were attracted to the religious fanaticism of strange sects – Harriet to the Pentecostals and Pernilla to an offshoot of something that was just about as crackpot as the Word of Life.
He did not know how he should handle his daughter’s new interest in religion. He was afraid of encroaching on her right to decide for herself. At the same time, the Light of Life was most definitely a sect of the type that he would not hesitate to lambast in Millennium. He would take the first opportunity to discuss this matter with her mother.
Brawo! Trzeba pokazywać takim dyletantom gdzie ich miejsce ;) A Nyqvist jako Blomqvist może Craigowi czyścić buty.
Właśnie na odwrót Craig gra w tym filmie jakby grał Bonda a Blomkvist w powieśći to totalna ofiara losu co kdobotnie pokazał szwedzki aktor
Proszę Cię.... Blomqvist to jedna z najlepszych ról Craiga. W powieści wcale nie był nudnym, nijakim facetem, lecz walczącym o swoje, choć doświadczonym życiowo człowiekiem. I był atrakcyjny. Nie gadaj, że Craig gra Blomqvista jak Bonda, bo to bardzo niesprawiedliwe dla tego aktora, który grał w swoim życiu tak rozmaite role i żadnej nie schrzanił, tylko trzeba Go trochę znać.
WIdocznie inaczej wyobrażamy sobie Blomkvista. Ja z powieśći odebrałem go jako totalnego leszcza i ciamajde życiową, który rucha co popadnie . A co do Craiga to nie twierdzę , że jest słabym aktorem ( chociażby Dom Snów- zajebista rola ) , ale w Dziewczynie z tatuażem jak na niego patrzyłem to miałem ochote wyłączyć film , tak jakbym patrzył na troche słabszą wersje Bonda
Obejrzyj kilka filmów z Nim, to bardzo uznany brytyjski aktor charakterystyczny i jak widzę go w filmach, to za każdym razem ma wrażenie, ze oglądam Go po raz pierwszy. Obejrzyj coś, zanim ocenisz. Porównanie Blomqvista do Bonda jest bardzo nietrafione, zupełnie różne role. Dom Snów to nie jest szczyt Jego możliwości - wystarczy zobaczyć Matkę, Sylvię. Love is The Devil, Infamous i wiele innych.
Matka i Sylvia to melodramaty a od tego trzymam się z daleka . Natomiast Infaomus nie podobał mi się cały film więc na Craiga nie zwróciłem uwagi . A twierdzę, że zagrał tak jak Bonda, dlatego , że grał twardego faceta a dla mnie po przeczytaniu książki wyobrażałem sobie Blomkvista jako totalnego leszcza o wygladzie profesora Harvardu w okularkach . I zupełnie nie pasuje mi Craig do tej roli . Mamy zupełnie innego wyobrażenie Blomkvista dlatego tobie się Craig podobał w jego roli . Jak dla mnie ten szwedzki aktor zagrał właśnie idealnie taki zamulony nieoagrnięty typek - idealny Blomkvist
Matka to nie melodramat tylko typowy brytyjski dramat obyczajowy a Sylvia to film biograficzny. Infamous jest rewelacyjny właśnie ze względu na rolę Craiga, on ten film po prostu "kradnie". Nie ma roli, którą zagrałby źle a Blomqvist to naprawdę dobry przykład jego kunsztu. Ale ok, nie lubisz go, twoje prawo, tylko już nie przedkładaj smętnej roli Nyqvista nad Jego rolę, bo to naprawdę nie fair.
Czy ja powiedziałem , że nei lubie Craiga ?? Ile razy mam jeszcze napisać . Blomkvist w moim wyobrażeniu to właśnie smętny ponury facecik i Nyqvist zagrał go idealnie . A Craig zagrał jakiegoś twardego typa co zupełnie nie pasuje do Blomkvista z powieśći według mnie . Nic nie mam do Craiga zagrał dobrze , ale według mnie reżyser przedstawił zupełnie innego Blomkvista, dlatego twierdzę, że Nyqvist idealnie odzwierciedla Blomkvista . Taki lamusik co tylko umie używać mózgu , nie ma siły żeby samemu komuś spuścić w....ol . A w amerykańskiej wersji przedstawili go jako jakiegoś twardziela
Nie znam angielskiego . W polskiej wersji jest zupełnie co innego albo mam jakąś okrojoną wersje
GDY MIKAEL wyszedł z domu Henrika, nie zobaczył już Haralda,
który najprawdopodobniej zaszył się z powrotem w swojej norze.
Skręcając za rogiem, zauważył odwróconą do niego plecami postać.
Kobieta siedziała na ganku jego domku i czytała gazetę. Przez
ułamek sekundy wydało mu się, że to Cecilia, ale natychmiast
zrozumiał, że to tylko złudzenie. Kiedy podszedł bliżej, momentalnie
rozpoznał ciemnowłosą dziewczynę.
– Cześć, tato – powiedziała Pernilla Abrahamsson. Mikael
przywitał córkę serdecznym uściskiem.
– Jakim cudem? Skąd się tutaj wzięłaś?
– Z domu oczywiście. W drodze do Skelleftea. Zamierzam u
ciebie przenocować.
– A jak znalazłaś drogę?
– Mama wiedziała, gdzie jesteś. Zapytałam o twój dokładny
adres w tej kawiarni przy moście. Skierowano mnie tutaj.
Rozumiem, że jestem mile widziana?
– Jasne! Wejdź do środka! Mogłaś mnie uprzedzić, kupiłbym
wtedy trochę lepszej wałówki albo coś takiego.
– Zatrzymałam się zupełnie spontanicznie. Chciałam cię
przywitać na wolności, po wyjściu z więzienia, ale nigdy się nie
odezwałeś.
– Wybacz mi.
– Nie ma sprawy. Mama mi opowiadała, że zwykle chodzisz
zagłębiony we własnych myślach.
– Mówi o mnie takie rzeczy?
– Mniej więcej. Ale to nie ma znaczenia. I tak cię kocham.
– Ja też cię kocham, ale wiesz...
– Wiem. Myślę, że jestem dość dorosła...
MIKAEL ZAPARZYŁ herbatę i nakrył do podwieczorku. Nagle
zdał sobie sprawę, że jego córka ma rację. Nie jest już małą
dziewczynką, niedługo skończy siedemnaście lat i wkrótce stanie się
dorosłą kobietą. Musi przestać ją traktować jak dziecko.
– No więc, jak ci było?
– Gdzie?
– W więzieniu.
Mikael zaśmiał się.
– Uwierzysz mi, jak powiem, że było mi jak na płatnym
urlopie i że miałem czas na myślenie i pisanie?
– Oczywiście. Nie sądzę, żeby była jakaś większa różnica
między więzieniem a zakonem, a ludzie zawsze szli do zakonu, żeby
się rozwijać.
– No dobrze, tak też można na to spojrzeć. W każdym razie
mam nadzieję, że nie miałaś problemów z tego powodu, że twój
ojciec był klientem zakładu karnego.
– Absolutnie nie. Jestem z ciebie dumna i przy każdej okazji
chwalę się, że siedziałeś za to, w co wierzysz.
– Wierzę?
– Widziałam Erikę Berger w telewizji.
Mikael pobladł. Nie poświęcił swojej córce ani jednej myśli
w związku z planowaną przez Erikę strategią, a ona najwyraźniej
uwierzyła, że jej ojciec jest niewinny jak pierwszy śnieg.
– Pernilla, to nieprawda, że jestem niewinny. Przykro mi, że
nie mogę ci zdradzić szczegółów, ale nie zostałem niewinnie
skazany. Na podstawie informacji dostępnych w trakcie procesu sąd
wymierzył mi taką karę, na jaką zasługiwałem.
– Ale ty nigdy nie opowiedziałeś własnej wersji.
– Ponieważ nie potrafię niczego udowodnić. Zrobiłem
ogromny błąd i musiałem skończyć w więzieniu.
– Okej. Ale odpowiedz mi na pytanie: czy Wennerstróm jest
draniem, czy nie?
– To jeden z największych drani, z jakimi kiedykolwiek
miałem do czynienia.
– To mi wystarczy. Mam dla ciebie prezent.
Wyciągnęła z torebki płaską paczuszkę. Mikael wyłuskał z
niej płytę The best of Eurythmics i ponownie uścisnął córkę, która
pamiętała o jego starym ulubionym zespole. Bezzwłocznie włożył
krążek do kieszonki komputera, by razem z Pernillą wysłuchać
Sweet dreams.
– Co cię sprowadza do Skelleftea? – zapytał.
– Szkoła biblijna w ramach letniego obozu zorganizowanego
przez zbór o nazwie „Światło życia" – odpowiedziała, jak gdyby
chodziło o najzwyklejszą rzecz pod słońcem.
Mikael poczuł, że włosy na karku stają mu dęba.
Nagle uświadomił sobie ogromne podobieństwo córki do
Harriet Vanger. Harriet też miał szesnaście lat, gdy zniknęła. Obie
miały nieobecnych ojców. Obie czuły pociąg do osobliwych
religijnych sekt; Harriet do miejscowej parafii zielonoświątkowców,
Pernilla do odmiany czegoś mniej więcej równie szalonego, jak
Livets ord*. Mikael nie wiedział, jak traktować nagłe przebudzenie
religijne córki. Bał się, że wejdzie w jej życie z butami, że
zakwestionuje jej prawo do wyboru drogi. Jednocześnie uważał
„Światło życia" za jedną z tych sekt, o których bez wątpienia mógłby
napisać paszkwil i opublikować go w „Millennium". Postanowił przy
najbliższej okazji porozmawiać o tym z matką Pernilli.
UŻYCZYWSZY SWOJEGO łóżka córce, Mikael spędził noc na
kuchennej ławie. Obudził się ze sztywnym karkiem i obolałymi
mięśniami. Pernilla chciała jak najszybciej ruszyć
MUSZE NAPISAĆ Z CAPS LOCKIEM !!! PRZEPRASZAM, ZWRACAM HONOR !!! ZAJRZAŁEM WŁAŚNIE DO KSIĄŻKI I JEEESTEM W CIĘĘZKIM OSTRYM SZOKU. CZYTAŁEM JĄ CONAJMNIEJ Z 10 RAZY WYDAWAŁO MI SIĘ, ŻE ZNAM JĄ NA PAMIĘĆ. POKROIĆ BYM SIĘ ZA TO DAŁ , ŻE BLOMKVIST NIE MIAŁ CÓRKI . WIDAĆ JEDNAK JARANIE ZIELONEGO ROBI ZBYT DUŻE DZIURY W PAMIĘCI . JEDNAK CO DO FILMU DALEJ BĘDE SIĘ UPIERAŁ, ŻE AMERYKAŃSKA WERSJA JEST SŁABIUTKA A CRAIG W ROLI BLOMKVISTA TO NIEPOROZUMIENIE. POZDRAWIAM
Nie musisz mi zwracać honoru, obejrzyj ponownie i zwróć honor Craigowi, który na to tą rolą zasłużył. Nyqvist się nie umywa.
dobra, jeżeli czytałeś książkę tyle razy tyle razy to poproszę o pomoc. poszukuję opis wyglądu mikaela w książce.
to rzadkość by film był lepszy od książki... Jeżeli już z czymś porównywać to z wcześniejszą ekranizacją
http://notatnikkulturalny.blogspot.com/2013/01/dziewczyna-z-tatuazem-czyli-po-co -remake.html
A może jesteś uprzedzona do kina skandynawskiego . JA dopiero pare dni temu obejrzałem amerykańską wersje i jest dla mnie bez porównania . Nie jestem w stanie zrozumieć jak komuś podoba się gra Craiga. Przecież on odgrywa Bonda w tym filmie. W ogóle zero książkowego Blomkvista poza zamiłowaniem do kobiet . I strasznie mnie zdenerwowało że w amerykańskiej wersji Lisbeth ratuje Palgrema i później odwiedza go w szpitalu a tak naprawdę dopiero w drugiej częśći książki od Armanskiego dowiaduje się że w ogóle przeżył
Cenię szwedzkie kino ale w przypadku pierwszej części trylogii się nie popisali. Craig wcale nie gra Bonda. Gra Blomqvista i to świetnie.
No to najwidoczniej mamy inne pojęcie o grze aktorskiej . Dla mnie gra Craiga jako Blomkvista to żenada taka że dawno nie widziałem większej . Dla mnie Blomkvist to taka życiowa oferma, która posługuje się tylko i wyłącznie mózgiem . Kto chce go gnębi , nic nie umie zrobić, życie ratuje mu kobieta, nie umie siłą zgnębić jakiegoś podstarzałego kmiotka . Jak dla mnie właśnie Nyqvist świetnie zagrał Blomkvista. A Craig gra jakby Blomkvist był jakimś twardym facetem dlatego porównuje go do Bonda
Ok, tylko pamiętaj, że już raz się pomyliłeś.....I teraz znowu bardzo niesprawiedliwie oceniasz Craiga. Blomqvist nie był mięczakiem, bo nie podjąłby się tej sprawy i nie miałby takiego powodzenia u kobiet. Zresztą widzę, ze jesteś uprzedzony. Twoje prawo.
Widzisz dla ciebie Blomkvist dla nie był mięczakiem a dla mnie własnie był . Strasznie ciężka sprawa faktycznie. Wystarczyło tylko troszkę pogłówkować a gdyby nie pomoc Lisbeth to nic by nie zdziałał i jeszcze bezsensownie by zginął
Blomkvist w moim wyobrażeniu to właśnie smętny ponury facecik i Nyqvist zagrał go idealnie . A Craig zagrał jakiegoś twardego typa co zupełnie nie pasuje do Blomkvista z powieśći według mnie . Nic nie mam do Craiga zagrał dobrze , ale według mnie reżyser przedstawił zupełnie innego Blomkvista, dlatego twierdzę, że Nyqvist idealnie odzwierciedla Blomkvista . Taki lamusik co tylko umie używać mózgu , nie ma siły żeby samemu komuś spuścić w....ol . A w amerykańskiej wersji przedstawili go jako jakiegoś twardziela
Jak tam uważasz, ale Blomqvist to inteligentny facet, który właśnie używa mózg i nie boi się wyzwań. I jednak rozwiązuje zagadkę "śmierci" Harriet. Przy pomocy córki i Lisbeth ale jednak.
czy ja wiem... niby amerykańska wersja bardziej trzyma w napięciu, jest żywsza, ale drażniło mnie jednak, że tak wiele scen jest prawie identycznych... Masz większą kasę do dyspozycji i promocję - ale czy to znaczy, że tamten dużo gorszy? W sumie nie wyszło im tak źle, może trochę za długo
Mało brakowało, a założyłabym identyczny temat.
Mnie również zdecydowanie bardziej podobała się książka niż film. Chyba po prostu... oczekiwałam czegoś zupełnie innego.
Amerykańska wersja nie była zła (szwedzka jeszcze przede mną), ale pewne rzeczy aż za bardzo potraktowano po macoszemu. W filmie pokazano, jakby Erika Berger praktycznie nie miała wpływu na życie Mikaela, Cecilia przedstawiona została jako... nikt (?), a akcja od początku naciskała na pewne osoby w ten sposób, że łatwo można było wywnioskować, kto będzie grał pierwsze skrzypce podczas punktu kulminacyjnego (nawet na początku filmu podczas rozmowy między Henrikiem a Mikaelem). Trochę przypomina mi to słabe thrillery i kryminały, gdy od razu rzucają się w oczy pewne szczegóły mówiące "mam jakiś związek z tą ważną sprawą".
Z drugiej strony wiem, że nie da się przełożyć tylu wątków do ograniczonego czasowo filmu, dlatego mało która ekranizacja powieści jest lepsza czy chociaż równa oryginałowi. Ale trochę spaprali sprawę. Film mógł być jeszcze lepszy, niż jest.
Stieg Larsson wiedział, co robił, gdy pisał „Millenium” - setki stron do rozwiązania zagadki sprzed 40 lat. Nie kontaktowałam ze światem zewnętrznym, gdy po raz pierwszy czytałam trylogię – wciągnęła mnie całą. Powoli budowało się rozdrażnienie (czemu to się jeszcze nie rozwiązało?!), klimat dobrego kryminału, przedstawiono mozolne wpadanie na tropy przez Mikaela.
Istnieje subtelna, ale istotna różnica między ekranizacją a książką. Film jest dla mas. Większy nacisk postawiono na thriller, coś szokującego, brutalność. Fakt, tym też cechuje się książka i przedstawia to w równie dobry sposób. Ale w powieści kryminał równoważy się z thrillerem i to jest jeszcze lepsze.
Lisbeth Salander… Chyba nie pomylę się za bardzo, jeżeli nazwę ją geniuszem. Lisbeth zagrana przez Rooney Marę była taka, jaka miała być. Wygląd się zgadza co do joty z tym przedstawionym przez Larssona. A gra? Według mnie było dobrze. Lisbeth nie użalała się nad sobą, była niezwykle odporna psychicznie i uparta, ale przez aspołeczność dla innych ludzi zdawała się być ofiarą, zagubioną buntowniczką. I to przedstawiono w amerykańskiej wersji. A że niektórzy woleliby ją w wersji pięknej, mrocznej, tajemniczej kobiety… Ich sprawa. Ja jestem usatysfakcjonowana Salander w tej odsłonie.
Z kolei Daniela Craiga nie byłam w stanie strawić. Każdy ma odmienne zdanie nawet co do postaci samego Mikaela: jedni uważają go za życiowego nieudacznika, inni za faceta z krwi i kości. Skłoniłabym się bardziej ku temu drugiemu, jednak grze aktorskiej zdecydowanie mówię nie. Według mnie Craig nie przedstawił tego Mikaela, którego widziałam w swojej głowie przez wiele miesięcy. W umyśle pozostały mi momenty, które zamiast mocniej wciągnąć w klimat, wywołały mój śmiech. Najlepszym przykładem jest jego zachowanie przy Martinie, gdy stara się kłamać mu prosto w twarz. Chryste, przecież nawet idiota domyśliłby się, co się dzieje w jego głowie. Craig wykreował go na mocnego i całkiem sprytnego faceta, jednak tutaj jakby zapomniał, kim w ogóle jest. Kłamał jak idiota. Jakby nagle… nie wiem, jakby nagle zgubił jaja, czy coś w tym stylu.
Ode mnie 7/10
MOŻE SIĘ POJAWIĆ SPOILER!
Masz rację, że robiąc ekranizację tak wielowoątkowej książki trudno zmieścić w niej wszystkie elementy. Jednak uważam, że Fincher wywiązał się z tego zadania znakomicie i położył akcenty właśnie tam, gdzie należało to zrobić. Szwedzi pominęli znacznie więcej wątków i fatalnie dobrali głównego aktora.
Dziwi mnie Twoja opinia o Craigu w tej roli, bo ja kiedy go zobaczyłam w roli Blomqvista pomyslalam, że to wręcz wymarzony odtwórca tej postaci, jakby właśnie wyjęty z powieści. Zarówno pod względem wyglądu jak i charakteru.
A scenę z Martinem odbieram zupełnie przeciwnie niż Ty. Mikael starał się zachować w tej sytuacji zimną krew ale musiał być przerażony, bo już wiedział z kim ma do czynienia. I na poczekaniu starał się coś wymyślić i nie bardzo mu się to udawało - uważam, że tak właśnie wyglądałaby ta sytuacja w życiu. W końcu to nie Superman lecz dziennikarz, który został uwikłany w sprawy, jakich nie przeczuwał. Uważam, że to świetnie zagrana scena, właśnie to mialo wyglądać jak nieudolne kłamanie.
Piszesz: "Kłamał jak idiota. Jakby nagle… nie wiem, jakby nagle zgubił jaja, czy coś w tym stylu." - właśnie pewnie w tej chwili na moment je zgubił, po prostu był zaskoczony i obleciał go strach.
Poza tym bardzo mocny był moment, kiedy oboje już wiedzą o co chodzi i Martin proponuje Mikaelowi drinka a Mikael choć wie, co może go spotkac, przyjmuje zaproszenie -dziwne, jak wychowanie i maniery potrafią stłumić instyknt samozachowawczy.
W każdym razie uważam kreację Craiga ze rewelacyjną. Tak samo jak kreację Rooney Mary.
Wczoraj obejrzałam wersję amerykańską, przed chwilą skończyłam szwedzką. Jakie wnioski?
Z wielką przyjemnością zmieszałabym obie produkcje. Noomi Rapace zagrała dobrze, ale chyba tylko dla ludzi, których wcześniej nie zainteresowała powieść. Jako fanka twórczości Larssona mówię: to nie była prawdziwa Lisbeth Salander. W moim rankingu Rapace przegrywa z Marą. Czyli tutaj się zgadzamy :)
Jednak co do samej ekranizacji… Gdyby talent Finchera (do dobrych ujęć i ukazywania napięcia) połączyć ze sposobem rozwijania się akcji w wersji szwedzkiej, to myślę, że powstałoby coś fantastycznego – prawdziwa, naprawdę dobra ekranizacja. I gdyby główne role mieli Mara… i Craig. Jednak on.
Mam w głowie taki chaos, że ciężko mi to ująć w słowa. Gdy zabierałam się do wersji amerykańskiej, nie chciałam skreślać Daniela Craiga tylko dlatego, że grał Bonda. Przecież ja nawet Bonda nigdy nie oglądałam, więc o co w ogóle chodzi? Nie robi mi to wielkiej różnicy, w czym grał wcześniej ten aktor. Chciałam być obiektywna. I… nie spodobało mi się. Wykreował takiego Mikaela, że nie za bardzo przypadł mi do gustu. Teraz pytanie: dlaczego?
Scenę z Martinem można faktycznie zinterpretować inaczej, ale twój punkt widzenia też brałam pod uwagę i mnie to nie przekonuje. „W końcu to nie Superman lecz dziennikarz, który został uwikłany w sprawy, jakich nie przeczuwał.” Dlaczego w takim razie przez cały film widziałam właśnie Supermana?
Mniejsza już o to, to był przykład, a film składał się z wielu scen. Mnie raziło to, że Daniel przez cały film był trochę bezosobowy. Już Nyqvist jakoś starał się to zrobić – również mi się nie podobało. Ale pokazał swoją interpretację: wypalonego dziennikarza. Trzymał się tego, grał jak aktor ma grać, nawet jeśli sama jego idea przedstawienia bohatera jest zupełnie sprzeczna z moją. Ale jeżeli mam patrzeć na samą postać książkowego Mikaela, to Craig był bliżej mojego wyobrażenia.
Nakręciłam, nie?
Zaczynam się po prostu zastanawiać, czy zepsucie Mikaela w wersji amerykańskiej nie jest winą Finchera. Gdyby zamienić aktorów – Nyqvista i Craiga, to mam wrażenie, że wszyscy uganialiby się za szwedzką ekranizacją. Może nie wszyscy, ale większość. Były tam sceny, w których Craig nabrałby osobowości Mikaela lepiej niż w „Dziewczynie z tatuażem”. Między innymi dlatego nie mam zamiaru zmieszać z błotem Nyqvista – miał pole do popisu, aby przedstawić swoją wizję. Możliwe, że Craig mógłby być „moim idealnym Mikaelem”. Ale już sama nie wiem… Za daleko odbiegam myślami.
No, trochę faktycznie nakręciłaś. Mnie wersja szwedzka w ogóle nie przypadła do gustu głównie z powodu sporych różnic w fabule ksiażki i filmu. Szwedzi niestety tutaj się nie popisali, w przeciwieństwie do Finchera. A Nyqvist to już wedlug mnie kompletna porażka - taka oferma życiowa, kompletnie nijaki, nieatrakcyjny w ogóle, mdły, szwedzka Erika do niego pasowała, bo też kompletnie odbiegała od Eriki Larssona.
Wersja amerykańska nie zepsuła postaci Mikaela, wręcz przeciwnie, naprawila ją po wpadce z Nyqvistem. Craig moim zdaniem był świetny, nie był bezosobowy ani nie grał Supermana, myślę, że to bardzo wyważona kreacja, oszczędna, nie przesadzona i bardzo wiarygodna. Na Nyqvista trudno było patrzeć - aktorsko odstaje od Craiga niemiłosiernie. O sferze wizualnej już nie wspominam.
Cóż... Mnie wersja szwedzka całkiem przypadła do gustu. Jeżeli czepiać się różnic w fabule, to w obu filmach one istniały - to nieuniknione przy ekranizacjach. Szkopuł w tym, że każdy przykłada większą wagę do innego wątku i później wychodzi, że jeden drze koty z drugim o to, kto bardziej zepsuł fabułę - Szwedzi czy Amerykanie. Mówię teraz ogólnie o podziale między użytkownikami.
Sposób prowadzenia akcji bardziej spodobał mi się w wersji szwedzkiej. Główni aktorzy i ważne sceny były lepsze w wersji amerykańskiej. Także... sądzę, że nijak się nie dogadamy.
Nie zgodzę się tylko z jednym. Nyqvist grał w zły sposób i w ogóle jego kreacja mi się nie podobała (wolę Craiga), ale nie jest aktorskim beztalenciem, w pewnym sensie wiedział, co robi. W pewnym sensie.
Co do strony wizualnej - popieram.
SPOILER
Napisałaś: "Jeżeli czepiać się różnic w fabule, to w obu filmach one istniały - to nieuniknione przy ekranizacjach. " - święte słowa, jednak w swoim pierwszym poście piszesz, że byłaś rozczarowana, że Amerykanie po macoszemu potraktowali wątek Eriki i pominęli Cecylię. A przecież w wersji szwedzkiej Erika nawet nie miała romansu z Mikaelem, co jednak w książce było dosyć ważne. Poza tym Szwedzi całkiem pominęli wątek córki Mikaela, która odegrała przecież kluczową rolę w rozwiązaniu zagadki. No i zignorowali sprawę Wennestroma oraz umowę Mikaela z Henrikiem, która również była bardzo istotna, bo w wersji szwedzkiej można uznać, że Mikaelem kierowała chęć zysku a tak przecież nie było, wypaczyło to motywy dzialania Mikaela przy podjeciu sie wyjaśnienia sprawy. Już tu o tym pisano.
To są poważne braki i nie sposób tego nie skrytykować. Fincher jednak potraktował fabułę książki z większym szacunkiem .
No i, jak sama przyznałaś, dobór aktorów w wersji amerykańskiej był znacznie bardziej trafny. Już nie będę ponownie wyżywała się na Nyqviście, to w koncu nie jego wina, że został obsadzony i że reżyser miał taką jakąś dziwaczną wizję tej postaci.
Pozdrawiam.
SPOILER
W pierwszym poście umieściłam moją opinię tylko i wyłącznie na temat wersji Finchera, gdyż drugiej po prostu nie oglądałam, co w tym momencie mam już nadrobione. Gdybym miała ochotę rozgrzebać to, co mi się podoba lub nie w wersji szwedzkiej, komentowałabym bezpośrednio pod tamtym filmem. Fakt, porównania same się nasuwają, ale siłą rzeczy jest to naturalne.
Na filmwebie użytkownicy oceniają subiektywnie, przynajmniej powinni, w końcu po to ta strona istnieje. To znaczy, że każdy może wyłapać coś innego i na tej podstawie oceniać. Szwedzi pominęli wątek córki Mikaela, a Amerykanie np. zmienili wątek Lisbeth i jej starego kuratora. Nie ma sensu się spierać. To rzecz gustu i tyle.