Wersja szwedzka niezwykle mnie zaskoczyła, nie sądziłam, ze może być taka dobra: co prawda na II części trochę przysypiałam, ale I mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. I nie sądziłam, żeby amerykanie (patrząc po większości remake-ów, jakie zrobili i schrzanili) zrobili to lepiej. A tu proszę! Zwiastun był mega! Co więcej, tak jak nie cierpię Daniela jako Bonda, tak dużo bardziej pasuje mi do roli Mikaela niż aktor ze Szwecja... nie mogę się doczekać tej wersji :) + wielki za muzykę we zwiastunie!

Ja dla odmiany lubię Craiga jako Bonda ;) ale również uważam, że jest o WIELE lepiej dobrany do swojej roli niż jego szwedzki odpowiednik. Za to w wersji szwedzkiej była idealna główna bohaterka, wręcz żywcem wyjęta z książki, ta nowa jej pewnie nie przebije... Po zwiastunie tego filmu sądzę, że będzie znacznie lepszy niż szwedzki, tamten mnie zanudził. Jedyny minus tego jak na razie - koszmarna muzyka (bo w zwiastunie już jest NIN, prawda?) ;]

hm, fakt, filmu jeszcze nie widziałem. Ale nie sądzę, by amerykanie potrafili zrobić coś lepiej, tylko dlatego, że mogą dać nam nazwiska, które znamy.
Bądź co bądź, dla mnie, szwedzka książka, szwedzki film i niech tak dla mnie zostanie ;)
Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz! Pozdrawiam.

nie oglądałem szwedzkiej wersji, ale jeśli coś może przesądzić o wyższości amerykańskiej to jedynie moim zdaniem geniusz reżyserski Davida Finchera.

Szwedzka ekranizacja była przyzwoita i tyle. Po prostu.
Myślę, że gdybym najpierw obejrzał trylogię, nie sięgnąłbym po książkę. [która jest niesamowita]
Wierzę w Finchera, bo jest genialny. Do tego Reznor i świetna [wnioskuję po zwiastunie] Mara.

Jeszcze się przekonamy kto miał rację: ci którzy wieszcza klęskę amerykańskiej myśli filmowej, czy my fani Finchera, wierzący w jego geniusz bezgranicznie? Tymczasem ja płonę żywcem z niecierpliwości, za każdym razem, gdy w kinie przed seansem wyświetlają trailery "Dziewczyny". ;D
http://www.filmweb.pl/user/Madame_Rose/blog/538482

Ja tylko przypomnę ile krytyki spłynęło na innego bardzo ciekawego reżysera za powierzenie roli jednego z najbardziej znanych złoczyńców w historii DC Comics aktorowi, który de facto został doceniony przez widzów dopiero po swojej przedwczesnej śmierci. Myślę, że kreacja Rooney Mary również zostanie zapamiętana przez publiczność. Natomiast sam film z pewnością będzie trzymał poziom świetnego thrillera sensacyjnego, zwłaszcza, że cała obsada jest świetnie dobrana, a nazwisko twórców począwszy od reżysera, poprzez scenarzystę, twórców muzyki, zdjęć etc daje ku temu pewną gwarancję. Parafrazując slogan z wcześniej wspomnianego przeze mnie filmu "I believe in David Fincher".

pożyjemy... zobaczymy...