Wyjściowa ocena 1 za (nie)wierność książkowej fabule, +1 za intro, -1 za reżysera (nie do wiary,
że reżyser projektów Fight Club, Siedem, Gra i Social Network tak się zeszmacił)
widać że nie znasz się na filmach i na tym co w nich ważne i ważniejsze... masa krytyków i nominacje oscarowe nie mogły się mylić bardzo pozytywnie oceniajac ten film. Kamera, dżwięk i montaż to wręcz mistrzostwo wspólczesnego kina! nie oceniaj po fabule....
Oskarowe nominację mają być rekomendacją? Wolne żarty. Craig moim zdaniem zagrał bardzo słabo, momentami niczym Bond a gdzie ten aktor z np "Monachium" czy "Głosów"? . Skandynawski pierwowzór znacznie lepszy. Tam montaż, muzyka i charakteryzacja postaci robiły różnice. A po za tym wybacz ale dobry scenariusz i fabuła to podstawa filmu. Tu wprawna była monetami reżyseria i zdjęcia. Reszta mocno przeciętna i jak już wspomniałem słabsza od skandynawskiego oryginału.
no chyba trochę przesadzacie,nie oglądałem wersji skandynawskiej ale czytałem książkę.Poza pominiętymi kilkoma wątkami(które nie miały większego wpływu na efekt końcowy) scenariusz bardzo zgrabnie napisyany(żeby nie robić 3 lub 4 godzinnej epopeji) i film dobrze wyreżyserowany.Jeżeli już chcecie być tacy skrupulatni to radzę przeczytać książkę a nie porównywać do wcześniejszej wersji filmu,bo to że była inna to nie znaczy że była lepsza lub wierniejsza pierwowzorowi.Aktorstwo również było na 5 i w żadnym przypadku Craig nie przypominał Bonda.
W filmie Finchera jakieś 10 minut przeznaczono na bondowski właśnie, hehe, motyw zajumania przez L tej olbrzymiej forsy, a pominięto motyw matki oraz nawet przez moment nie zasygnalizowano widzowi okropnej traumy z dzieciństwa L. Pominięto tez motyw naszyjnika np.
Poza tym w oryginalnym filmie scenariusz dużo lepiej buduje napięcie.
Odnoszę wrażenie, że w filmie Finchera napięcie buduje tylko muzyka
z ciekawości oglądnąłem "oryginalną" wersję i podszedłem do niej bez żadnych uprzedzeń.W tym filmie nie ma mowy o budowaniu napięcia,film jest przewidywalny jak kiepski kryminał.
Dobór aktorów do głównych ról kompletnie nie trafiony,Mikael sprawia wrażenie zmęczonego życiem urzędnika niższego szczebla,a nie byłego komandosa który jest redaktorem naczelnym.
Jednak dużo gorzej jest z Lisbeth która jest całkiem normalną zgrabną dziewczyną.W filmie Finchera Lisbeth to diabeł,nieprzewidywalna,mroczna,nie lubiąca ludzi anarchistka.
Na temat sztuki aktorskiej nie da się wiele napisać bo niewiele jej tam było,wystarczy porównać obie wersje.
Co sie dziwic, ze oceniasz filmy jak typowy idiota, skoro pól twojej 'biblioteki' wypełniają słabe filmy z ocenami 10/10 ;)