O szwedzkiej książkowej trylogii „Millennium” Stiega Larssona słyszał chyba każdy, jest to powieść wciągająca, z ciekawą fabułą, bogata w detale i po prostu dobrze ją się czyta, na jej podstawie nakręcono już szwedzką wersję filmów, teraz czas na amerykańską adaptację. Trzeba powiedzieć od razu że pierwsza, szwedzka wersja filmu jest genialna, a Noomi Rapace(Sherlock Holmes2) jako Lisbeth wypada przekonywująco , właśnie tak sobie ją wyobrażałem czytając książkę.
Miałem spore wątpliwości czy odgrzewanie kotletów to dobry pomysł ale za reżyserię filmu odpowiada David Fincher, twórca Fight Club, Se7en, Benjamina Buttona i Social Network. Jego nowy film to misternie skonstruowane, skomplikowane arcydzieło które ogląda się z zapartym tchem. Choć sam film trwa 2 godziny 38 minut(pierwotnie był o godzinę dłuższy), a scen akcji jest jak na lekarstwo, to jednak fabuła jest mocno wciągająca i interesująca. W finale napięta, gęsta atmosfera sięga zenitu i …nagle, w scenie tortur pojawia się piosenka Enyi - Orinoco Flow!
Fincher jest w swoim żywiole, perfekcjonizm to jego specjalność, film jest wizualną ucztą dla oka, każdy kadr i cała scenografia są maksymalnie dopracowane. Sam scenariusz został skrócony do granic możliwości i brakuje kilku wątków, np. romans Mikaela z Vanger. Muzyka hipnotyzuje, jest mocna, porażająca i elektryzująca, odpowiada za nią Trent Reznor z zespołu "Nine Inch Nails".
Co do aktorstwa, Daniel Craig w roli reportera Mikaela Blomkvista wypada dosyć nudno i szaro, wręcz ciapowato, nie jest już takim playboyem jak jego książkowy pierwowzór, ani odważnym Jamesem Bondem z jakim go kojarzymy. Natomiast Rooney Mara jako hakerka Lisbeth Salander wypada znacznie lepiej, jest charyzmatyczna, fascynująca, niebezpieczna.
„Dziewczyna z tatuażem” to film specyficzny dla twórczości Davida Finchera, jest to kino surowe, ciężkie ale przez to mocne, brutalne i prawdziwe.
Film oczywiście ma swoje wady ale fani Millennium z pewnością będą zadowoleni z seansu, jest kilka scen-gwałt,tortury, samo zakończenie, które po prostu wyglądają lepiej niż w wersji szwedzkiej. Ci którzy nie znają książki i mocno złożonej fabuły faktycznie mogą po prostu nie zrozumieć pewnych rzeczy i sama produkcja może im się nie spodobać.
Tym bardziej się cieszę. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to najlepszy film wszech czasów, ale wszystko wskazuje na to, że powinien mi się spodobać. Fincher adaptujący powieść Larssona - lepiej być nie mogło. :)
Dokładnie,Fincher jest znany ze swojego perfekcjonizmu i tego że zawsze trzyma się scenariusza od deski do deski starając się nic w nim nie zmieniać,mam nadzieję że ta usunięta godzina filmu pojawi się jako Wersja Rozszerzona na DVD. Craig i Mara podpisali już umowy,zagrają w kolejnych częściach Trylogii,oby tylko wyreżyserował je znowu Fincher. Liczę że ten film zgarnie przynajmniej 2/3 tegoroczne Oskary- reżyseria,muzyka,scenografia,główna rola kobieca...