PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=565637}

Dziewczyna z tatuażem

The Girl with the Dragon Tattoo
2011
7,7 330 tys. ocen
7,7 10 1 330081
7,2 69 krytyków
Dziewczyna z tatuażem
powrót do forum filmu Dziewczyna z tatuażem

Czy warto obejrzeć ten film po obejrzeniu "Millennium", bo nie wiem czy mam na to tracić czas?

McLlovin

daruj sobie :) nic nie dorówna pierwowzorowi moim zdaniem. w amerykańskiej wersji brak tego "czegoś" i jest jedynie taką sobie kopią wersji szwedzkiej.

puma

dzieki tak myslałem

McLlovin

Do komentarza Pumy dodałbym jeszcze w podobnym duchu:
Jeśli jeździłeś syreną 105 lux, to daruj sobie jazdę mercedesem, bo nic nie dorówna pierwowzorowi. W mercedesie brak tego "czego" i jest jedynie taką sobie kopią syreny.

ocenił(a) film na 8
orion_2

film dobry ale nie rewelacyjny.
Dla mnie zdecydowanie lepsza książka ;)

hadryska

I z tym się w pełni zgadzam. Ani jedna, ani druga ekranizacja nawet nie zbliżają się do klasy książki.

orion_2

coś w tym jest :) co do książki się nie wypowiadam, bo nie czytałam, ale jeśli chodzi o film to jak dla mnie wersja amerykańska jest dość „spłycona”, taka typowo „amerykańska”, a postacie kiepsko wykreowane, ani rooney mara (nie wiem za co ta nominacja do oscara), ani daniel craig (który zachowuje się jak francuski piesek momentami) mnie nie przekonują, są jacyś tacy mdli i anemiczni. wersja szwedzka ma pewną surowość (która mi osobiście odpowiada) i skutecznie buduje napięcie. poza tym lisbeth salander jest tylko jedna i jest nią noomi rapace ;)

użytkownik usunięty
puma

Tyś widziała Lisbeth.... :|

puma

Przeczytaj książkę.
1) Wersja amerykańska jest "spłycona" w stosunku do czego? Choć to rzadkie jak kwiat paproci, to akurat w tym wypadku amerykańska jest wierniejsza książce. Szwedzi zrobili brutalne cięcia niektórych wątków. Amerykanie postarali się pokazać prawie wszystkie. Siłą rzeczy nie dali rady odwzorować ich w sposób wyczerpujący. Przy czym trzeba podkreślić, że producenci skasowali Fincherowi godziną filmu, żeby miał normy czasowe nadające się do kina. Mimo wszystko nie wierzę, aby nawet z dodatkową godziną można było rozwinąć wszystkie wątki.
2) Postacie kiepsko wykreowane, w stosunku do czego? Salander książkowa, to królowa śniegu na zewnątrz i wulkan wewnątrz. Szwedzi pokazali Salander taką, jak definiują ją jej monologi wewnętrzne, czyli wybuchową furiatkę. Amerykanie pokazali ją tak, jak prezentowała się zewnętrznie, czyli zimną jak lód. Obie kreacje się dopełniają, ukazując faktyczną Salander. Tak na marginesie - Rapace to zdecydowanie najjaśniejszy punkt produkcji szwedzkiej. Praktycznie jedyny, gdzie mogę postawić znak równości z wersją amerykańską.
3) Daniel Craig - to nie jest bohater mojego romansu, ale w porównaniu z Nyqvistem... Parafrazując dowcip o Norrisie w tej roli Nyqvist wolniej biegł niż Craig stał. Blomqvist książkowy to był podrywacz (miłostek miał bez liku), człowiek optymistyczny, żwawy. Craig z ponurą gębą kiepsko go imitował, ale za to Nyqvistowi, ktoś po prostu baterie wyciągnął. Totalna pomyłka w doborze aktora.
4) Powiem krótko - faktycznie szwedzka budowała napięcie lepiej - bo z każdą minutą tak mi napięcie skakało, że miała być ekranizacja książki, a wyszedł jakiś geriatryczny nonsens (praktycznie każda z postaci miała wizualnie z dziesięć lat więcej niż książkowy odpowiednik), na dodatek kręcony z pełną pogardą dla niuansów książkowych. W efekcie Szwedom wyszło coś, co zrobiła pewna hiszpańska nestorka, która chciała uratować niszczejące dzieło. Do wglądu na poniższym linku:
http://www.se.pl/wydarzenia/swiat/hiszpania-amatorska-renowacja-zniszczyla-dziel o-sztuki_275111.html
Jak się tak dobrze przyjrzeć, to produkt finalny "malarki" zza Pirenejów prezentuje "pewną surowość".

orion_2

Link coś nie działa jak należy. Wpisz w google:

HISZPANIA: Amatorska renowacja ZNISZCZYŁA dzieło sztuki

Z pewnością odnajdziesz wspomniane zdjęcia

orion_2

czytałam o tym w "Angorze" także znam temat :P zastanawiam się, co ta kobieta myślała, gdy oskrobywała ten obraz :D

puma

Pewnie myślała, że jest jak lekarz, który amputuje kończynę, aby utrzymać chorego przy życiu. Albo sądziła, że jej talent jest o wiele większego formatu, niż jakiegoś mało znanego malarza.

orion_2

no cóż ostatecznie obraz wyglądał lepiej (mimo niszczenia przez czas) przed pseudo renowacją :P

orion_2

czuje złośliwość :P jak już wspomniałam książki nie czytałam, więc ciężko mi się ustosunkować. porównuje po prostu dwa filmy i w tym zestawieniu wypada lepiej moim zdaniem wersja szwedzka ;) a na miano "jeża" zasługuje amerykańska :P

puma

"czuje złośliwość :P"


Coś w tym jest:)
Ja książkę czytałem, potem na świeżo poszła produkcja szwedzka, a dużo później amerykańska. I moim skromnym zdaniem wygląda to tak: Szwedzi (mówiąc o konstruowaniu scenariusza) poruszali się z punktu A do punktu B, rezygnując z trasy wytyczonej przez Larssona, na korzyść dróg lepiej opisanych na mapie i masy wygodnych skrótów. Fincher skorzystał z drogi oryginalnej, która omija drogi główne i gdzie łatwo się zgubić. Ktoś kto czytał książkę, doskonale zna tę trasę, zatem o zgubieniu się mowy być nie może. Dużo gorzej mają ci, którzy książki nie czytali.

Poleciłbym lekturę książki, ale po obejrzeniu filmów, chyba już nie zrobi takiego wrażenia.

orion_2

co do "zrobienia" wrażenia podobne odczucie miałam właśnie oglądając wersję amerykańską po szwedzkiej. zwyczajnie mnie nudziła i wydawała się nie mieć końca.

orion_2

całkowicie się zgadzam się z Twoim 1. punktem.

użytkownik usunięty
McLlovin

nie słuchaj ich!!
Amerykańska wersja jest lepsza, pomimo parcia w ambitne europejskie kino... pozdrawiam ;))

nie spamuj:P

1. myslę że się mylisz, bo watpię żeby to był wyjątek z reguły, że amerykańskie wersje są gorsze od europejskich
2. mi chodzi o to czy to jest zupełnie to samo
3. już zdecydowałem że nie obejrzę

ocenił(a) film na 5
McLlovin

siemka McLIovin , ja wczoraj oglądałem z czystej ciekawości po obejrzeniu Millennium i jest to czysty remake i do tego gorszy , nie warto , bo wtedy film jest przewidywalny i już tak nie wciąga , jest i może niezły ale to już nie to samo , ja obejrzałem nie żałuje ale za te 2,5 h , już lepiej obejrzeć co innego np: "Hodejegerne" lub serie "Instynkt wilka" Skandynawskie filmy

lub dalsze części "Millennium"

brof

dzięki

ocenił(a) film na 8
McLlovin

Totalnie nie rozumiem tekstow o tym, ze wersja amerykanska jest kopia szwedzkiej, bo najzwyczajniej kopia byc musi-w koncu obydwa filmy opieraja sie o te sama ksiezke, ten sam storyline.
ja obejrzalam najpierw amerykanska wersje, potem przeczytalam trylogie, a na koniec obejrzalam szwedzka wersje. I uwazam, ze wersja amerykanska jest lepsza, bo jest po prostu bardziej dopracowana. jasne, ze pomineli pewne watki i pewne rzeczy zmienili, ale nie byly one jakeis szczegolnie znaczace w kontekscie calej trylogi (dokladne rozwiazanie historii hariet, romanse mikaela itd). Jedyne co dziala naprawde na niekorzysc amerykanskiej wersji to fakt, ze wszystkie zaslugi w sledztwie w spr harriet przypisali praktycznie salander, plus jakies totalnie niezrozumiale dla mnie i niepotrzebne przeinaczanie scen (nie majace wcale na celu skrocenia filmu) typu, ze to mikael znalazl zdechlego kota (jednak w szwedzkiej wersji tez nie brak takich 'wpadek').

cotus

Całkowicie się z Tobą zgadzam. Po filmie Finchera i przeczytaniu książki, wersję szwedzką obejrzałem już tylko z czystej ciekawości, głównie po to żeby zweryfikować pogląd jakoby miałaby być lepsza od wersji amerykańskiej, a według mnie tak nie jest. Przede wszystkim w moim odczuciu, w wersji szwedzkiej, jest dużo więcej nieścisłości w porównaniu do książki i to w istotnych kwestiach dla całej fabuły. Tak jak poprzednicy polecam przeczytanie książki, bo jej znajomość w dużej mierze wpływa na odbiór obu filmów.

ocenił(a) film na 10
McLlovin

Mam wrażenie, że teraz już nie pozostawiasz pytania "czy warto" tylko "niech mi ktoś jeszcze powie, że nie warto".
Powiem tak: Szwedzka była dobra, ale jaj nie urywa. Amerykańska (O DZIWO) już tak, w szczególności jeśli chodzi o kreacje Lisbeth. Mara jak dla mnie spisała się na medal, już nie tylko wygrywa z Noomi wyglądem ale to w jej oczach widziałam szaleństwo. Rapace przy niej wypadła jak kloc. Co do kreacji Blomkvista, obie nie były fantastyczne, ale amerykańska była lepsza.
Poza tym ogromnym plusem dla USA jest soundtrack.... W tej części aż ciężko się rozpisać, jest po prostu kapitalny,

Poza tym Lisbeth w skórze, która wygląda jak ortalionowy dresik? Bitch please...

ocenił(a) film na 8
starfire_2

Muzyka w szwedzkiej wersji to przez wiekszosc czasu jakiś koszmar, za to tak jak piszesz soundtracj amerykanskiej, genialny.
Ja się z czystej ciekawosci pokusiłam jeszcze na obejrzenie (choc juz nie tak wnikliwe, raczej do prasowania ;) ) wersji rozszerzonej drugiej czesci i fajnie, ze jest troche wiecej, niby troche lepiej, ale to tez dyskusyjne, bo watkow jest wiecej, jeszcze bardziej urwanych (i wierze, ze dla kogos, kto nie czytal ksiazki, totalnie bezsensownych). to jak oni beznadziejnie napisali i zmontowali ten film to jest jakas masakra.
Gdybym miala jeszcze troche czasu i cierpliwosci, to bym obejrzala z kims niezaznajomionym z trylogia i zapytala sie potem czy w ogole ogarnia z grubsza o czym to bylo ;))

ocenił(a) film na 9
McLlovin

Powiem tak, najpierw oglądałam amerykański remake, pochłonęłam książkę i zaczęłam oglądać wersję szwedzką i... nie mogłam przebrnąć, bo tyle rzeczy się nie zgadzało... Wrócilam do amerykańskiej i zachwyciła mnie jeszzcze bardziej niż za pierwszym razem. Jak dla mnie wersja amerykańska jest o niebo lepiej zrobiona, bardziej trzymają się pierwowzoru książki niż szwedzka wersja, co jest jak dla mnie zaskakujące. Po raz pierwszy, odkąd widziałam inne remake'i, Amerykanie zrobili coś o niebo lepiej, a nie spieprzyli filmu. Polecam "Dziewczynę z tatuażem" odradzam za to szwedzkie wersje, obejrzałam wszystkie, żadna mnie nie powaliła, wręcz mnie irytowały.
Daj znać, jeśli się skusisz jak oceniasz film.

Edyta_20

po co mam to ogladać jak wiem jak sie skończy, szkoda mi czasu na cos co niedawno widziałem

McLlovin

W takim razie po co to pytanie na początku tematu ?

J4coM

McLovinowi chodzi o to, że widział wersję szwedzką i szkoda mu czasu na oglądanie tego samego w wersji amerykańskiej dzizas :P

puma

Dzięki za wyjaśnienia... Odniosłem się do pytania z pierwszego posta, mój błąd, że nie przejrzałem dokładnie całego tematu i nie doczytałem o co dokładnie chodzi autorowi. Mimo wszystko polecam "Dziewczynę z tatuażem", bo według mnie z tych dwóch jest to po prostu lepszy film, nie wspominając już o większej zgodności z książką. Pozdrawiam :)

J4coM

bo byłem ciekaw czy to jest to samo teraz juz wiem że tak

ocenił(a) film na 8
McLlovin

Uwaga, aby dać świadectwo prawdzie, postanowiłem wtrącić swoje 5 groszaków do dyskusji. Zwłaszcza czytając niektóre przerażające komentarze odnośnie ekranizacji książki, chciałbym przekonać niezdecydowanych do obejrzenia tego absolutnie bardzo dobrego filmu. Po pierwsze chciałbym zaznaczyć, że przeczytałem trylogię Larssona jednym tchem i przyznam, ze to jedna z wspaniałych powieści kryminalno-sensacyjnych, w których czytelnik staje się uczestnikiem fabuły. Gdy za ekranizację filmu zabrali się Szwedzi i Amerykanie stwierdziłem, że Europejczycy zrobią kawał dobrego kina, a Amerykanie zrobią dokładnie odwrotnie. Po obejrzeniu szwedzkiej ekranizacji trylogii powstało pytanie, jak można s......ć taki potencjał książki???? Takiego gniota wypuścić to obraza dla zmarłego pisarza :( Podziwiam ultra optymizm widzów, którzy wypisują peany o tej filmowej kupie. Gdybym nie czytał powieści, nie ma najmniejszej szansy abym się dowiedział o czym jest ta mierna i żenująca ekranizacja.... :-( Pourywane watki, chaos , brak chronologii, drętwa gra aktorów, zero realizmu, aktorzy dobrani do swoich ról, pasowali jak kwiatek do kożucha... (może poza rolą Lisbeth Salander ). Nadzieją pozostawał już zatem film Finchera (dotyczący jednak jedynie części pierwszej). Można z całą pewnością stwierdzić, że Fincher wywiązał się z ze swojej roli jako reżysera na medal! I co najważniejsze w odróżnieniu od szwedzkich filmorobów, przeczytał książkę i niesamowicie wiernie oddał jej treść na dużym ekranie. Mroczny klimat, (typowo Fincherowski), bardzo dokładnie odwzorowana (poza drobnymi wyjątkami) fabuła powieści, przekonująca gra aktorów, bohaterowie są wyraziści, płynna akcja wciągająca od pierwszej sceny, charaktery postaci zgodne z ich książkowymi pierwowzorami. Bez wątpienia jedna z lepszych ekranizacji. Pozostaje czekać na kolejne części. Polecam wszystkim niezdecydowanym. Ps. omijajcie szwedzką kupę, strata czasu :(

ocenił(a) film na 7
McLlovin

NIE!!!! Po przeczytaniu książki zabrałam się za film. Obejrzałam pierwsze 20 minut a później przeskakiwał na ciekawsze momentu a i tak się MEGA nudziłam.