Uwaga, możliwe spoilery, choć starał się unikać jak mogłam. I przepraszam z góry jeżeli wpis nie jest całkowicie spójny, bądź co bądź jest już późno. 
Jestem zaskoczona. I to od dziwo pozytywnie, zwłaszcza po zawodzie przeżytym w trakcie oglądania szwedzkiej wersji. Jak sama pisałam jakiś czas temu: "zabieranie się za prozę Larssona to postawienie sobie poprzeczki niewyobrażalnie wysoko - film musiałby być wielkim arcydziełem żeby dorównać książce. A w to mimo całej sympatii nie wierzę...". Bądźmy szczerzy - chyba żaden film nie będzie w stanie dorównać książce. Ale Fincher z całą ekipą odwalił kawał świetnej roboty. Świetnie dobrani aktorzy - fenomenalny Skarsgard (ale ja mam do niego słabość), świetna Mara (równie dobra jak Rapace, ale za to bardziej pasowała mi wizualnie, Noomi była... Za ładna. No zwyczajnie była za ładna na moją wizję;)). Nawet Craig (nie rzucała się w oczy ta jego mina wiecznego twardziela, ale może to te okulary;)). Fabuła momentami zmodyfikowana (może się mylę, ale taka wersja zakończenia historii Harriet pojawiła się też w poprzedniej ekranizacji, prawda?), aczkolwiek nie na tyle żeby zdenerwować osobę znającą oryginał - bardzo pozytywnie odebrałam delikatną modyfikację historii Palmgrena w tej części, pokazała Lisabeth od tej bardziej "ludzkiej" strony. Nie jestem tylko pewna czy akurat dobrym posunięciem było takie wyłożenie kart na stół w kwestii jej przeszłości (to akurat trzeba by oceniać z perspektywy ewentualnych dalszych części) Dla mnie dodatkowo na plus jest to że film nie był taki straszliwie "na poważnie" jak wcześniejszy, te momenty (czarnego) humoru były naprawdę fajne. Z pozytywów jeszcze - niesamowita czołówka (na dużym ekranie robi miażdżące wrażenie) i jeszcze lepsza muzyka. Z negatywów - nie podobał mi się smoczy tatuaż. Jakiś taki biedny był. Więcej na chwilę obecną nie pamiętam, choć pewnie po głębszym zastanowieniu coś tam wyłuskam. 
Co do końcowej oceny - waham się między 8 i 9.
zgadzam się w pełni. Fincher zrobił to, co jego szwedzcy koledzy ledwo musnęli :) dla mnie 8.5, ale że Filmweb nie pozwala na połówkowe oceny, a moja ocena tego filmu wychyla się delikatnie w kierunku 8.6, to dałem 9 :D
Tak! Ten moment z Enyą był niesamowity! W wysmienity sposób ukazywał kontrast pomiędzy tym, co działo się w psychice Martina a tym, co miał za chwilę zrobić Mikaelowi. Tatuaż rzeczywiście słaby: jakby pochopny i za mały. 
Ogólne wrażenie: świetny. Na całościowy sukces, oprócz niebanalnej fabuły, skład się wiele drobnych "smaczków", jak na przykład suche dźwięki niepostrzeżenie wprowadzające niepokój, czy chociażby wizerunek Lisbeth z papierosem. Nie chcę psuć zabawy tym, któzy seans mają dopiero przed sobą. 
Wielką frajdę daje podana przez reżysera możliwość dociekania prawdy razem z bohaterami, rozważania różnych motywów... 
I choć film nie jest z gatunków tych najwyższych, to z czystym sercem daję 10. Czyż kino nie jest od tego, by zapewniać emocje i dobrą rozrywkę?