To ze Craig ladniej wyglada, to juz przewazylo szale - pomimo iz obaj zagrali swietnie (co prawda dla mnie szwedzki aktor ciekawszy;)) 
Muzyka - typowo napedzajaca muzyka, jeszcze jak sie poslucha w HD, to przecietny kinomaniak odlatuje. 
Amerykanie maja lepszy PiR i to chyba nie podlega dyskusji ;) 
 
..A dlaczego wersja szwedzka 
 
bo jak juz ktos tutaj na forum dobrze napisal 'aktorzy byli tak realistyczni i dobrzy jakby byli wzieci z ulicy'. 
 
Widac bylo, ze za interpretacje europejskiej ksiazki wzial sie eurepejczyk. 
 
Wreszcie co innego a do tego wciagajacego! 
 
Co do klocenia sie, ze tutaj nie bylo tego a tu tego - to juz chyba dzieciniada. Mozemy dac rezyserom troche wolnej reki, zeby mogli swoja wizje przezucic na ekran.
Dla mnie amerykańska wersja lepsza. Szwedzka była dla mnie za drętwa, za cicha, trochę bez emocji i bez wyrazu, bez akcji (w sumie podobnie jak w książce bo tam przy 650 stronach akcja rozgrywa się tak naprawdę na 100) więc bardziej zbliżona to książkowego wzoru. W filmie Finchera jest coś co napędza, jest świetna Mara w której widać kobietę w przeciwieństwie do szwedki, jest niesamowita muzyka i zdecydowanie lepsze zakończenie. Szwedzki film nudzi i lekko usypia, amerykański wciąga, ale to tylko moje zdanie :)