Rooney Mara została wybrana przez reżysera Davida Finchera do roli Lisbeth Salander. Moim zdaniem dobrze, że odtwórczynią tej postaci będzie mało znana aktorka. Uważam, że nawet pasuje pod względem fizjonomicznym. Nie wiem jak z jej warsztatem.
http://www.imdb.com/name/nm1913734/
Nie lubię marudzić, ale jak dla mnie to Mara ma za delikatny typ urody. Mam nadzieję, że charakteryzacja zdziała cuda. Warsztatu póki co nie będę oceniać, bo jeszcze nie widziałam jej w żadnym filmie.
Może i Mara ma delikatny typ urody, ale po przeczytaniu pierwszej części Millenium, myślę, że nadaje się ona idealnie do roli Salander. Lisabeth wyglądała specyficzne (czytaj: była pozornie twarda i zimna plus jej sposób ubierania się i zachowywania), ale poza tym była bardzo wrażliwą dziewczyną. Więc Mara z jej urodą i dobra charakteryzacja mogą tylko podkreślić rozdartą osobowość Salander. Jak dla mnie - pod względem wizualnym - ta dziewczyna (Mara) to strzał w dziesiątkę :)
Salander była wrażliwa?! Bardzo wrażliwa?! Albo nie czytałyśmy tej samej książki albo ktoś tu nie zna definicji słowa "wrażliwość". I z całym należnym szacunkiem ale nie mam tu na myśli siebie.
Nie podoba mi się Mara jako Lisabeth. Nie widzę jej w roli mrocznej socjopatki. Może zamysł, że zagra Salander ktoś nieznany był dobry ale i tak z tych wszystkich beznadziejnych kandydatek za najmniejsze zło uważam Ellen Page. Przynajmniej ma na koncie Hard Candy więc po części Lisabeth nie byłaby dla niej pierwszyzną. Fizycznie też pasuje, wielokrotnie było pisane, że Salander wygląda jak nastolatka. Mara, moim zdaniem, się nie nadaje. Nie widziałam żadnego filmu z nią, przyznaję, ale nie mogę wyzbyć się wrażenia, że nie sprosta zadaniu.
Tak, czytałyśmy tę samą książkę. I właśnie w taki sposób odebrałam Lisabeth - jak twardą, bezwzględną i POZORNIE zimną kobietę. W moich oczach nie jest ona też "mroczną socjopatką". W każdym razie Salander dla mnie jest postacią, która ma na sobie tyle 'przebrań' i masek, że staje się kimś innym niż jest.
A tak poza tym, definicję słowa "wrażliwość" jak najbardziej znam i rozumiem. I wiem, że czasem wrażliwość myli się z delikatności i romantycznością, których w przypadku Salander nie ma.
Lisabeth jest jak skrzywdzone dziecko, które potrzebuje ciepła itd., ale nie potrafi ani tego okazać, ani tym bardziej się o to upomnieć. Otoczyła się murem i broni swojego "Ja" przez atak, stąd to wrażenie braku wrażliwości. Poza tym, kto powiedział, że wrażliwość musi kojarzyć się z pozytywnymi zachowaniami? Poczytaj trochę z psychologii np. o ofiarach przemocy, to zobaczysz, do czego kolejne akty agresji wobec takiej osoby mogą doprowadzić. I jak się to przejawia. Salander jest tutaj przykładem niemal podręcznikowym.
I na koniec... nie wiem czy Mara się sprawdzi w tej, roli czy nie. Tutaj muszę zawierzyć twórcom. Jak film znajdzie się w kinach, i jak go obejrzę, to dopiero będę weryfikować swoje pierwsze wrażenia odnośnie tej aktorki. A co do Ellen Page, to też nie byłby najgorszy pomysł. No ale, wybrany został ktoś inny.