Nigdy nie czytaliśmy z żoną książki, film był dla nas przy długi i generalnie nudny,
porównując z reklamą i całym szumem koło filmu, postrzegamy film jako wielkie
nieporozumienie i rozczarowanie, chociaż lubimy Craig'a :), nie polecamy zdecydowanie.
Fincher tym filmem, zdaje, się usiłuje sięgnąć dna. I to mu się, zdaje się, udaje. Dopiero trzeci stycznia, a ja już mam pewniaka do tytułu rozczarowanie roku 2012. Szkoda, bo czekałem na ten film. Gwiazdka tylko dla Trenta, za muzykę, inaczej byłoby 1/10.
Zabójcze argumenty.
Nie jestem złośliwy, ale chętnie poczytam negatywne opinie na temat tego filmu, tylko muszą być one konstruktywne.
Faktycznie, opinia mało konstruktywna, wybaczcie. Są takie filmy (nawet zdecydowana większość), na których ma się ochotę wyjść z kina. I inżynier Mamoń wychodzi. Ja wczoraj nie wyszedłem, choć byłem bliski. Nie znam oruginału, więc nie wiem przez jak grubą wyżymaczkę przeszedł scenariusz, dość, że jest kompletnie niewiarygodny, niepoważny. Jakieś wydumane herezje z faszyzmem, Biblią i "nieeezieeemską (łał)" Andżeliką Kosz w roli głownej. Może gdyby Fincher zrobił film gatunku fantasy, wówczas fantastyczność scenariusza miałaby swoje usprawiedliwienie w formie, a tak powstał jakiś niestrawny gniot. Może dla koneserów scen sadystycznych? Albo dla fanów tatułaży (bo od razu uprzedzam, że żaden tytułowy smok ani tatułaż nie ma w filmie żadnego innego znaczenia, poza estetycznym, co zresztą oddaje dobrze filozfię fimu). Nie dla mnie.
Zobaczymy, zobaczymy...
Poprzedniej ekranizacji wystawiłem wysoką notę.
Film przyciągnął mnie wówczas jak mało który. Zatem coby nie pisano: idę do kina.
No, faktycznie. Chyba żadnej książki nie przeczytaliście, bo komentarz koszmarkiem napisany :P.
Popełniliście błąd idąc na ten film, bo oczekiwaliście akcji w stylu Bonda,a ja przeczytalibyście prawie 700 stronicową książkę to spodziewalibyście sie "dłużyzn". Nie ma to jak widz nieprzygotowany idzie do kina i narzeka na film, zamiast na siebie.