to już się robi nudne. Ciekawi mnie jedno - PO CO Amerykanie przerabiają niemal każdy bardziej udany europejski film? Kwestia napisów, których nie umieją przeczytać? OK, po to wymyślono dubbing - dla dzieci i analfabetów. Ale kręcić OD NOWA film, który nie zdążył się nawet zestarzeć (!), to już piramidalna bzdura. Czy za Atlantykiem mieszkają sami szowiniści, którzy nie tkną niczego nieamerykańskiego? Muszą wszystko przeżuć, przemielić, umieścić w scenerii nowojorskiej, dodać nieśmiertelne teksty "wszystko będzie dobrze", spłaszczyć, zbanalizować, naszpikować swoimi plastikowymi gwiazdkami - i dopiero WTEDY obejrzeć? Kompletnie nie rozumiem... :(
"Lisbeth Salander jest jedna."
Idąc dalej tym tokiem myślenia, zbeszczeszczono tę postać już przenosząc ją z kart książki do filmu w postaci Naomi Rapace, a nie robiąc ponowną EKRANIZACJĘ (nie remake).
Proponuję, żebyście wystawili już swoje oceny dla tego filmu i poszli kłócić się do innego tematu ;)
Naprawdę, dajcie już spokój. Film wchodzi do kin w styczniu przyszłego roku. Kto nie obejrzy, nie powinien brać udziału w dyskusji.