Dzisiaj w TVP2 obejrzałam ten film i jestem zawiedziona. Fakt, że po przeczytaniu opisu wydawał się interesujący, jednak przeceniłam go. Moim zdaniem to strata czasu. Żadnych naukowych odkryć, jakichkolwiek nowości. Od samego początku wiadomo, że dziewczyna kłamie i pewnie sama smaruje się tą krwią, albo matka jej pomaga. Wiadomo, że udaje już po tym, jak nie chce się zgodzić napobyt w szpitalu i wali focha drugiemu lekarzowi, gdy podejrzewa ją o oszustwo. Nie wspominając o tym, że podczas tych "ataków" choroby, widzimy ją dopiero, gdy ma już całą twarz wysmarowaną krwią, a oczy i kanaliki bielutkie i czyste jak łza. Najdziwniejsze, że nigdy nie jest i nie będzie pewnie nam dane zobaczyć początków pojawienia się krwawienia. A w takiej sytuacji pierwsze co bym zrobiła to siedziała z tą małą 24 godziny na dobę i obserwowała. Najpierw mówi, że to jej nigdy nie boli, później, że boli. Tylko czemu kłamała? Może naoglądała się za dużo "True Blood", albo liczy, że zbada ją Dr. House ;) W każdym razie film jest 2009 roku, kończy się niewyjaśniony, bo mieli ją obserwować. Moim zdaniem wyszło na jaw oszustwo i więcej nic nie kręcili, ucichło na ten temat. Podsumowując to chyba najgorszy "dokument" jaki widziałam :/