Końcówka lat 80. Joel – nieporadny i niezbyt bystry dziennikarz filmowy – trafia przypadkowo na spotkanie grupy wsparcia dla seryjnych morderców. Nie mając innego wyboru, stara się wtopić w tłum – zupełnie bezskutecznie.
Zabawa przednia, choć szkoda, że nie kryje się w tym głębsza gatunkowa refleksja. Lecz w kategorii „karnawałowa orgia przemocy” - bardzo udane. Dobry Marsh.