Po pierwsze, dlaczego ten cały Nero, rzekomo były policjant, jest taką - przepraszam za wyrażenie, ale jest chyba najlepsze - roztrzęsioną p**dą? Przecież lata pracy w policji powinny mu wyrobić swego rodzaju pewność siebie, jak się porusza po zasyfionym mieście. Ale nie trzęsie się jak mimoza i zamiast się bronić, negocjuje z Murzynem, jak mocno ten go może walnąć. Ale OK, może chciano urealnić trochę bohatera... Tylko dlaczego w takim razie ta jego czarna kumpela, z zawodu szoferka i była kelnerka, w razie kłopotów zamienia się w jednoosobowe komando, które kopie trzech gości z karata niczym Jean Claude Van Damme, a bronią posługuje się sprawnie niczym Brudny Harry. I nie, nie chodzi o fakt, że to kobieta, tylko, że to cywil. Zazwyczaj nie zwracam uwagi na takie rzeczy, ale tutaj to się przewijało tak często, że musiałem o tym napisać.
Mace oprócz bycia szoferem zajmowała się również ochroną swoich klientów. Nero w którymś momencie wspomina, że Mace zna karate. Ale tak, on był fatalny i nie zostało w nim wiele z policjanta.
Gdyby ten malutki rodzynek, służący ci jako substytut mózgu, pozwalał ci na coś więcej niż tylko obrzucanie innych wyzwiskami, to może bym się przejął twoją g... wartą uwagą.
No widzisz, nawet nie potrafisz wymyślić porządnej riposty, tylko wykorzystujesz to, co już napisałem. Nie lubię się znęcać nad kalekami, także tymi umysłowymi, więc w akcie miłosierdzia wobec ciebie i twojego rodzynka zakończę tę dyskusję. Ponadto nie mam ochoty wdawać się z tobą w jałową dyskusję tylko po to, żebyś choć raz w swoim marnym życiu mógł się podniecić, że ktoś zwrócił uwagę na twoją żałosną osobę.